Bogdan Bazydło
Aktualizacja:
- Kiepsko jest i tyle, co tu gadać, ludzie pieniędzy nie dostają, rodziny nie ma za co nakarmić, rachunków popłacić, i każdy jakieś kredyty wziął, z czego to teraz popłacić - krzywi się napotkany przed firmą pracownik zakładu.
Wczoraj przed południem kilkunastu robotników demonstracyjnie przerwało pracę i próbowało osobiście wręczyć wymówienia z pracy jednemu ze współwłaścicieli firmy, Tadeuszowi Dąbkowskiemu.
Właściciele firmy nie chcą sprawy upadłości zakładu komentować.
- Jak założy pan własny biznes, to zobaczy pan, dlaczego firmy padają - mówi enigmatycznie jeden z nich.
Firma apogeum rozwoju osiągnęła w 2002 roku. Mówi się, że wraz z kooperantami, dostawcami, pracownikami firm przewozowych dawała zatrudnienie nawet 2 tys. osób. W samej firmie na etatach było ich prawie 400. Średnie zarobki były też wyższe niż w innych zakładach w Łomży. Samego podatku od nieruchomości "Terrazyt" płacił miastu ponad 100 tys. zł. Obroty firmy wynosiły nawet 60 mln zł rocznie. Co przyczyniło się do upadku tak świetnie prosperującej firmy?
Ani w "Terrazycie", ani w Łomżyńskiej Izbie Przemysłowo-Handlowej nie uzyskaliśmy żadnych oficjalnych informacji. Nieoficjalnie mówi się o nierzetelnych kontrahentach, którzy nie oddali firmie ponad 2,6 mln zł. Jako przyczynę wskazuje się też kilkusettysięczny podatek, jaki firma miała do zapłacenia. Podobno nikt się go nie spodziewał.
- Nie pomogły monity o rozłożenie należności na raty, nie wspominając, że sam podatek był dyskusyjny - zdradza jeden z pracowników firmy. - Przepisy zostawiają zbyt wiele możliwości interpretacji i to rodzi problemy, a czasem oznacza koniec biznesu.
Pracownicy są zgodni: im szybciej sąd wyznaczy syndyka masy upadłościowej dla firmy, tym lepiej. Ludzie będą mogli odzyskać zaległe płace z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Wierzyciele - ze sprzedaży majątku firmy. Chyba, że znajdą się chętni na nabycie firmy, jej upadającej marki i... długów.
Prawdopodobnie spółką są już zainteresowane duże branżowe firmy spoza Łomży. Tymczasem pracownicy czekają na pieniądze.
Czytaj treści premium w Gazecie Współczesnej Plus
Nielimitowany dostęp do wszystkich treści, bez inwazyjnych reklam.