Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przemówił strażnik świątyni

(zmo)
Miałem już odejść z tej parafii, ale wtedy zaczęły dziać się w kościele niewytłumaczalne rzeczy. Stare organy zaczęły grać same, nocą w kościele słychać głosy - opowiada Kazimierz Bogdan, organista w jaświlańskim kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Proboszcz i organista sądzą, że nocnym strażnikiem świątyni jest duch zmarłego organisty.

O kościelnym upiorze wie niewielu parafian. Organista i proboszcz nie chcą straszyć ludzi. Nam zgodzili się opowiedzieć o niesamowitych wizytach "strażnika z zaświatów".
- Pierwszy raz doświadczyłem obecności ducha trzy lata temu. Reperowałem późną nocą z moim bratem stare organy. Wtem w kościele rozległy się ciche szepty. Byłem przekonany, że to proboszcz. Zszedłem z chóru, obszedłem budynek i nie zastałem żywego ducha. Drugim razem naprawiałem nagłośnienie. Wszedłem na chór i usłyszałem rozkaz "Uwaga, zaraz..." - i tak kilka razy. Z duszą na ramieniu obszedłem kościół i znów nikogo nie znalazłem - opowiadał Kazimierz Bogdan.
Organista sądzi, że duch uwziął się na jego rodzinę, bowiem świadkami niesamowitych zdarzeń była też jego teściowa z matką.
- Czekały na poranną mszę za duszę zmarłej prababci mojej żony. Wtem z chóru rozległ się dźwięk organów. Mnie nie było w kościele i nikogo poza nimi dwiema. Podobne dźwięki słyszane są dość często, z piszczałek rozlegają się ciche, ledwo rozpoznawalne melodie. Nie potrafię nijak tego wytłumaczyć - mówił przejęty pan Kazimierz.
Po tych przejściach organiście przyśnił się zmarły poprzednik. "Ty stąd nie odchodź, bo podoba mi się twoje granie" - miał go przekonywać we śnie jako żywy Stanisław Lenkiewicz.
Proboszcz Jerzy Sidorowicz wiąże zjawiska z pośmiertną obecnością zmarłego przed czterema laty organisty. Sam ksiądz z duchem nie miał jeszcze do czynienia, ale święcie wierzy w relacje młodego organisty i jego rodziny. Ksiądz objął jaświlańską parafię w 1983 roku i zastał w niej organistę - staruszka.
- Stasio był silnie związany emocjonalnie z tym kościołem. Nawet ciężko chory wchodził na chór i grał do mszy niemal do ostatnich swoich dni. Bywało, że zasłabł przy instrumencie, ale nie dopuszczał myśli, by ktoś inny zastąpił go przy organach. Być może teraz chce związać tak samo ze świątynią swojego następcę - mówił proboszcz Sidorowicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna