Lokatorzy boją się spłaty długów

Jeszcze w tym tygodniu ma się odbyć spotkanie z radcą prawnym.
Zdaniem władz spółdzielni, to jedyny ratunek dla wspólnoty, której dług wynosi około 170 tys. złotych. Sprzedaż majątku pozwoliłaby na jego spłatę. Jednak tego rozwiązania nie chcą zaakceptować lokatorzy.
- Problem w tym, że jesteśmy niedoinformowani - uważa Beata Durtan, mieszkanka jednego z bloków. - Najpierw nas straszono upadłością i tym, że syndyk nam wywinduje czynsze. A teraz okazuje się, że tak nie jest i że to jedyna możliwość wyjścia z długów.
Problemy finansowe spółdzielni wyszły na jaw pod koniec lutego. Zabrakło pieniędzy na opał. W czasie najbardziej siarczystych mrozów mieszkańców pozbawiono ogrzewania i ciepłej wody. Wtedy okazało się, że spółdzielnia jest zadłużona. Prezes, Grzegorz Hutmański proponował podwyżkę czynszów, a złą sytuację wspólnoty tłumaczył wzrostem cen oleju opałowego i niedostatecznymi wpływami z opłat.
Teraz lokatorzy obawiają się, czy po ogłoszeniu upadłości nie będą musieli sami spłacać zadłużenia spółdzielni.
- Zwróciliśmy się o pomoc do radcy prawnego - mówi pani Beata. - Chcemy, żeby ta sprawa została nam wyjaśniona. I żebyśmy się w końcu dowiedzieli dokładnie, na jakich zasadach miałaby być ogłoszona upadłość.
Spotkanie z radcą odbędzie się jeszcze w tym tygodniu.
Tymczasem mieszkańcy złożyli doniesienie do prokuratury. Oskarżyli prezesa o narażenie na utratę zdrowia. Policja będzie prowadzić w tej sprawie dochodzenie.
Na razie w blokach w Przebrodzie jest ciepło.
- Ale grzeją tylko w nocy - informuje Beata Durtan. - Umówiliśmy się, że wszystkie pieniądze z czynszów będą automatycznie szły na zakup oleju.
Podobne problemy mieli mieszkańcy bloków w Czerwonce, również zarządzanych przez prezesa Hutmańskiego. Jednak tam lokatorzy zbuntowali się i odwołali go z pełnionej funkcji. Złożyli też doniesienie w prokuraturze. Zaczęli sami ogrzewać mieszkania i wybrali nowego zarządcę.