Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drewniane oprawki do okularów. Okulary z kokobolo czy z brzozy? Stolarz da radę!

Helena Wysocka
Helena Wysocka
Grzegorz Komorowski z Suwałk wymyślił, że będzie robił z drewna... oprawki do okularów. W końcu jest stolarzem! Produkuje już blisko 30 modeli. Jedne z drzew egzotycznych, inne - z tych, które rosną w naszej puszczy.

Skoro są już drewniane rowery, zegarki, czy torebki, to i na okulary pora! - żartuje suwalczanin. - Materiał jest modny, a oprawki znacznie lżejsze i przyjemniejsze, niż z tworzywa. Trudno je zarysować. Połamać łatwiej, ale i plastik ustępuje przy odpowiedniej sile. Drewniane oprawki mają jeszcze jedną przewagę nad plastikowymi. Otóż, każda para jest inna.

Poza tym, można je dowolnie zdobić. Dziś Komorowski łączy drewno z kamieniem, albo materiałem. Ale w przyszłości chciałby tworzyć okulary dla konkretnej branży. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to za kilka miesięcy myśliwi będą mogli nosić oprawki z porożem jeleni, a meblarze z laminatem, pod kolor mebla.

- Myślę również o produkcji oprawek dla motocyklistów, muzyków, wędkarzy, czy lotników - dodaje. - Właściwie można zrobić okulary dla każdego. Wystarczy odrobina fantazji.

Chwytaki zrobił ze spinek

Grzegorz Komorowski ma 37 lat. Jest absolwentem suwalskiego technikum o profilu technologia drewna i przeszedł niemal wszystkie szczeble zawodowej kariery. Na początku był pomocnikiem stolarza i robił drzwi. Później montował meble, a w końcu je projektował. Tak upłynęło mu 10, czy 12 lat. Satysfakcję z pracy miał umiarkowaną, zwłaszcza finansową, więc postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Zajął się produkcją sprzętu do rekreacji, m.in. deskorolek. Sprzedawał je głównie przez internet, ale kokosów z tego, niestety, nie było.

- Trzy lata temu, całkiem przypadkiem, natrafiłem w sieci na ogłoszenie firmy poszukującej producenta drewnianych oprawek do okularów- wspomina. - Pomyślałem - czemu nie?

Na początku szło jak po grudzie. Przez ponad rok tworzył projekty prototypowych modeli. - Największym problemem był dobór soczewek - nie kryje suwalczanin. - Bo jest ich potwornie dużo, trzeba podać sporo parametrów, by dobrać właściwe szkła. Musiałem więc przewertować stosy branżowych pism, przejrzeć dziesiątki internetowych stron.

Pierwsze okulary wycinał u zaprzyjaźnionych stolarzy, bo mieli w miarę odpowiedni sprzęt. Ale na dłuższą metę nie dało się tak funkcjonować. Postawił wszystko na jedną kartę i zakupił, dzięki dotacji z „pośredniaka”, dwie obrabiarki.

- Nie ma urządzeń do produkcji okularów. Te, które zamówiłem, musiałem trochę dostosować - wyjaśnia.

Przede wszystkim nie posiadały chwytaków. Te, potrzebne do oprawek, zrobił z klipsów od... nóżek meblowych. A ze spinek do włosów wykombinował chwytaki do zauszników. Ale i tak większość prac musi wykonywać ręcznie.

Jak robi się drewniane okulary? Z grubsza wygląda to tak: elementy wycina się ze sklejki, odpowiednio nacina, szlifuje, a później pokrywa trzema warstwami lakieru akrylowego. Albo najpierw bejcą koloryzującą, a potem lakierem akrylowym. Wszystko zależy od fasonu.

Po pierwszym zamówieniu, wpłynęły kolejne. Kontrahenci docenili jakość produktów oferowanych przez Komorowskiego. Wprawdzie są one nieco droższe, niż chińskie, ale i bardziej wytrzymałe. Głównie dlatego, że oprawy importowane wytwarzane są z litego kawałka drewna, które podczas montowania soczewek rozszczepia się wzdłuż słoi. Natomiast pan Grzegorz robi okulary z klejonych fornirów, czyli bardziej wytrzymałe. Jest jeszcze jedna korzyść z technologii, którą stosuje suwalski stolarz:

- Mogę łączyć różne gatunki drewna w jednej oprawie - opowiada. - Warstwa zewnętrzna może być wykonana z jednego gatunku, a wewnętrzna - drugiego. Zaś zauszniki jeszcze z innego. Taką różnorodność bardzo doceniają krajowi i zagraniczni klienci.

Hawajska akcja za droga

Dziś Komorowski produkuje około trzydziestu różnych modeli okularów korekcyjnych i kilka przeciwsłonecznych. W tych pierwszych soczewki montuje optyk, zgodnie z receptą lekarską. W pozostałych - wstawia sam. Na produkcję okularów przeciwsłonecznych posiada certyfikat.

- W tym przypadku sprawdza się przede wszystkim soczewki - wyjaśnia stolarz. - Muszą one mieć odpowiednie parametry - stopień przyciemnienia, czy przepu-szczalnosć promieniowania UV.

Komorowski ma nadzieję, że niebawem otrzyma też certyfikat na okulary korekcyjne. Choć w tym przypadku sprawa nie jest wcale taka prosta. Tego typu okulary kwalifikowane są jako wyrób medyczny, więc podlegają bardzo surowym przepisom. Trzeba między innymi uzyskać atest wytrzymałości na zapłon po przyłożeniu drutu rozgrzanego do 700°C, żeby użytkownikowi nie zaczęły płonąć na nosie. Oprawy muszą też zostać poddane 24-godzinnej próbie wytrzymałościowej na… oddziaływanie potu. Do tego należy przedstawić atest na lakier. Chodzi głównie o to, by nie podrażniał skóry, a tak czasem bywa.

Są też inne problemy. Ot, choćby brak możliwości modelowania oprawy na każdy kształt soczewek, które mają różne wypukłości i grubości. Nie można też dowolnie ukształtować zausznika pod profil głowy użytkownika.

- Przez tę niedogodność niektórzy optycy nie są zainteresowani współpracą - tłumaczy suwalczanin. - Bo co zrobić, jak klientowi spodobają się drewniane oprawki, a zsuwają mu się z nosa?

Ale suwalczanin nie poddaje się. Wciąż eksperymentuje i ma nadzieję, że niebawem dopracuje szczegóły.

Jego oprawki powstają głównie z egzotycznych gatunków drzew: kokobolo, czy figi. Ale rodzime też są dobre. Pan Grzegorz mówi, że nadaje się do tego niemal wszystko, co rośnie w lesie. Sam najczęściej sięga po dąb, buk, czy brzozę, bo mają ciekawe słoje. - Istnieje możliwość zamówienia konkretnego surowca, choć nie należy z tym przesadzać - dodaje.

A niedawno „przesadził” klient z Hawajów. Wymyślił sobie, że chce mieć okulary z tamtejszej odmiany akacji. Pan Grzegorz postawił warunek - zrobi, jeśli zainteresowany sam zakupi i dostarczy surowiec.

- Okazało się, tak jak przypuszczałem, że jest potwornie drogi - dodaje rozmówca. - Skończyło się na tym, że klient spuścił z tonu. Wziął to, co mieliśmy i też jest bardzo zadowolony.

Część oprawek sprzedawanych jest w polskich sklepach, m.in. w suwalskich. Ale zdecydowana większość idzie za granicę. Głównie do Anglii, Kanady, czy USA, gdzie drewniane okulary są szalenie modne.

- Niektórzy klienci traktują moje wyroby jako firmowe gadżety - mówi Komoro-wski. - I trudno się dziwić, ponieważ wizytówki czy loga firm można lokować np. na zausznikach, z każdej strony.

Suwalczanin twierdzi, że coraz więcej firm kupuje jego wyroby dla swoich najlepszych klientów. Jako prezenty. Oprawki świetnie też promują różnego rodzaju imprezy.

- Kiedyś przyszło mi do głowy, że można byłoby je wykorzystać podczas festiwalu bluesowego, który odbywa się w Suwałkach - dodaje. - Artyści, czy fani tego gatunku muzycznego promowaliby nasze miasto non stop, a nie tylko podczas występu na scenie.

Ale ostatecznie pomysł nie został zrealizowany. Stolarz nie miał czasu, by iść do suwalskiego urzędu z ofertą współpracy, a do niego też nikt się nie zgłosił. - Może w tym roku się uda - mówi.

Okulary, które nie toną...

Jedną drewnianą oprawkę trzeba robić co najmniej dwie, trzy godziny. Oczywiście, czas zależy od fasonu i rodzaju zużytego surowca. Jeśli okulary mają być wykonane z kilku gatunków drewna, fatygi też trzeba znacznie więcej.

Najwięcej zachodu wymagają jednak te oprawy, które łączone są z innymi materiałami. Aktualnie w grę wchodzą dwa - łupek kamienny albo materiał jeansowy. Ale w przyszłości może ich być znacznie więcej, ponieważ drewno bardzo lubi dodatki.

- Zamówień mam tyle, że ledwo je realizuję - przyznaje producent. - Na szczęście pomaga mi brat, który zajmuje się opracowywaniem projektów. Ale jeśli pójdzie tak dalej, to trzeba będzie zatrudnić pomocników.

Tym bardziej, że ostatnio pojawiła się szansa na podpisanie bardzo dużego kontraktu. Warunki umowy są aktualnienegocjowane. Suwalczanin mówi, że decyzja jest trudna, bo kontrakt byłaby z wyłącznością produkcji tylko na kraj klienta.

- A chciałbym, by oprawki nosili nie tylko zagraniczni klienci, ale też mieszkańcy naszego regionu - wtrąca. - Tym bardziej, że są w porównywalnej cenie jak te, z tworzywa.

W miarę nabywania doświadczeń w głowie Grzegorza Komorowskiego rodzą się nowe pomysły na usprawnienia technologiczne i na nowe modele.

- Mieszkamy w krainie jezior - snuje plany. - Latem pełno u nas żeglarzy. Dla nich też mógłbym produkować drewniane oprawki. Takie, które w wodzie nie pójdą na dno...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna