Sąd uznał, że nie ma powodu do wznowienia postępowania. Prokuratura doszła zaś do wniosku, iż policja nie stosowała przemocy.
To oznacza, że dwaj mieszkańcy Giżycka - Marcin Chmielewski i Krzysztof Kaczmarczyk szybko na wolność nie wyjdą. A za kratkami są już od 15 lat. Zgodnie twierdzą, że żadnego przestępstwa nie popełnili.
Po latach o tej sprawie znowu zrobiło się głośno dzięki programowi telewizyjnemu "Państwo w państwie". Jego autorzy doszli do wniosku, że Chmielewski i Kaczmarczyk we wszystko zostali wrobieni, siedzą więc w więzieniu bezpodstawnie.
Dziennikarze złożyli w prokuraturze wniosek dotyczący tego, że w czasie śledztwa w sprawie makabrycznego zabójstwa dwóch nastolatków, prowadzonego kilkanaście lat temu, policja zeznania wymuszała przemocą. I dlatego pozostali trzej oskarżeni wrobili we wszystko Chmielewskiego i Kaczmarczyka. Sprawą zajęła się Prokuratura Okręgowa w Białymstoku.
Po kilku telewizyjnych programach adwokat skazanych złożył też w Sądzie Najwyższym wniosek o wznowienie postępowania i przekazania go raz jeszcze Sądowi Okręgowemu w Suwałkach. Najważniejszym argumentem było nagranie, jakiego Chmielewski dokonał parę lat temu w więzieniu. Zapytał jednego ze współoskarżonych - Roberta T. , jak to wszystko wyglądało naprawdę. Mężczyzna odparł, że Chmielewskiego i Kaczmarczyka na miejscu zbrodni w ogóle nie było, a wrobili ich prowadzący postępowanie policjanci.
Obrońca dołączył także zeznania kilku świadków - osób, które siedziały z T. w jednej celi. Im także opowiadał o niewinności obu mężczyzn.
Sędziowie z SN uznali jednak, że zeznania Roberta T. są mało wiarygodne. Przedstawia różne wersje zdarzeń, gubi się w szczegółach. Nie ma więc wystarczającego powodu do wznowienia postępowania. Tym bardziej, że suwalski sąd, który rozpatrywał sprawę ponad 10 lat temu zrobił to bardzo skrupulatnie.
- Nie można wykluczyć, że w przyszłości zaistnieją warunki do złożenia kolejnego, lepiej umotywowanego wniosku o wznowienie postępowania - stwierdził na koniec SN.
Jednocześnie białostocka prokuratura umorzyła sprawę przekroczenia uprawnień przez policjantów z Giżycka. Nie znalazła bowiem dowodów na wymuszanie zeznań siłą. To postanowienie nie jest prawomocne. Można je jeszcze zaskarżyć do sądu.
Co to wszystko oznacza dla Chmielewskiego i Kaczmarczyka? Że, jeśli nie pojawią się nowe okoliczności, o przedterminowe zwolnienie będą mogli się ubiegać dopiero za 10 lat.
Zabójstwo braci w Giżycku. Motyw zbrodni pozostał nieznany
W październiku 1998 r. w Giżycku zamordowani zostali dwaj bracia N. Jeden miał 15 lat, drugi - 11. Starszy został ciężko pobity, był też duszony. Kiedy okazało się, że wciąż żyje, napastnicy wbili mu w usta trzy drewniane kołki. 11-latek został natomiast utopiony.
Nie wiadomo, co było powodem zabójstwa. W śledztwie pojawił się wątek zemsty na starszym z chłopców za bliżej nieokreślone zeznania w policji. Ta kwestia nigdy jednak nie została dokładnie wyjaśniona. Śledztwo prowadziła policja w Giżycku pod nadzorem prokuratury w Suwałkach. Sprawa trafiła ostatecznie do suwalskiego sądu. W 2001 r. Chmielewski i Kaczmarczyk, którzy mieli być najbardziej aktywnymi uczestnikami zdarzenia, zostali skazani na dożywotnie pozbawienie wolności. 25 lat otrzymała kolejna osoba, a po kilka lat - dwie pozostałe.
Ten wyrok utrzymał Sąd Apelacyjny w Białymstoku, zaś Sąd Najwyższy odrzucił wniosek o kasację. Kilka lat później ta ostatnia instytucja nie zgodziła się na wznowienie postępowania.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?