Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Joanna Kluzik-Rostkowska: Edukacja nie lubi rewolucji. Lepiej poprawić to, co nie działa

Julia Szypulska
Joanna Kluzik-Rostkowska nie widzi sensu likwidacji gimnazjów, co jest jednym z pomysłów obecnego rządu
Joanna Kluzik-Rostkowska nie widzi sensu likwidacji gimnazjów, co jest jednym z pomysłów obecnego rządu Anatol Chomicz
Rozmowa z Joanną Kluzik-Rostkowską, posłanką Platformy Obywatelskiej i byłą minister edukacji.

Dlaczego PO krytykuje ostatnie zmiany w edukacji?

Moje zarzuty do minister edukacji są dwa: po pierwsze - wprowadza reformy, które są zupełnie obok tego, co trzeba zrobić w edukacji, a poza tym - robi to, absolutnie nie licząc się z opinią i nawet nie chcąc tego konsultować. Reforma sześciolatków była przygotowana jako projekt poselski, czyli bez oceny skutków regulacji, bez opinii różnych ministerstw - jakby ktoś postanowił skoczyć do basenu bez sprawdzenia, czy tam jest woda i teraz właśnie leciał. Kiedy zostawałam ministrem edukacji, słyszałam ze wszystkich stron: prosimy nie robić rewolucji. To, czego polska szkoła nie lubi, to właśnie takiego bardzo szybkiego działania. Okazuje się, że właśnie teraz mamy do czynienia z rewolucją. Mam na myśli zarówno zmiany, dotyczące odejścia od obowiązku szkolnego 6-latków, jak i to, co być może przed nami, czyli zmiany na wyższych poziomach edukacji.

Zniesienie obowiązku szkolnego dla 6-latków to właśnie słuchanie opinii publicznej. Wielu rodziców jest teraz szczęśliwych, wiedząc, że znów ma wybór.

Gdybyśmy poważnie potraktowali intencje, mówiące o tym, że rodzic ma wybór, to dlaczego ma wybór tylko, jeśli chodzi o dziecko 6-letnie? A co z 7-letnim albo 5-letnim? To bałamuctwo. Skoro rodzic powinien mieć wybór, to powinien mieć go zawsze. Może jeden wolałby posłać do szkoły dziecko 5-letnie, a inny 8-letnie. Jednak w państwie trzeba przyjąć jakieś regulacje. Gdyby sięgnąć pamięcią, jakie bodźce edukacyjne miały dzieci 30 lat temu? Bez internetu, bez świadomości wczesnej edukacji, ze znacznie niższym wykształceniem rodziców. A jakie bodźce edukacyjne maja dzisiaj? Widać gołym okiem, że 7-letnie dziecko sprzed 40 lat to edukacyjnie dziecko na poziomie dzisiejszego 6-latka. Kluczem jest edukacja przedszkolna. Od dawna wiemy, że dzieci, które nie były nią objęte i szły do szkoły, odstawały od tych, które do przedszkola uczęszczały. PiS gra na sentymentach: kiedyś szło się do szkoły w wieku 7 lat i było dobrze. Dobrze, tylko, że to jest sentymentalny powrót do przeszłości. Świat się zmienił i dlatego w wielu krajach zmienia się też rok rozpoczęcia edukacji szkolnej.

Oczywiście, w każdym roczniku są dzieci, które - z różnych powodów, często zdrowotnych - lepiej, żeby edukację zostawiły sobie na później. Ale to już powinny być indywidualne decyzje podjęte we współpracy z poradnią psychologiczno-pedagogiczną. Bo jak może zdecydować o tym sam rodzic? Przecież nie wie, jak jego dziecko funkcjonuje w grupie. A już zupełnym skandalem jest zapis, że rodzice mogą zdecydować o pozostawieniu dziecka w pierwszej klasie. Już na początku edukacji otrzymuje ono sygnał, że jest gorsze, słabsze. Współczesna pedagogika odchodzi od pozostawiania dziecka na drugi rok, bo to nic nie daje. Jeśli dziecko ma z czymś kłopoty, to trzeba mu je pomóc rozwiązać.

A co z gimnazjami? Likwidować czy zostawić?

Absolutnie nie likwidować. Wszystkie wyniki światowe pokazują, że nasza edukacja ma się świetnie. Że jesteśmy, jeżeli chodzi o umiejętności 15-latków, w czołówce. W ten weekend odbywała się konferencja w Dubaju i tam byliśmy chwaleni jako kraj, w którym najmniej wymaga się uczenia pamięciowego. Jeśli trzeba coś zrobić, to - ponieważ w gimnazjach jest młodzież w trudnym wieku - dać wsparcie uczniom i nauczycielom. Likwidacja gimnazjów to potężna operacja, która będzie miała poważne konsekwencje.

Co oznaczałby powrót do systemu 8-klasowej podstawówki i 4-klasowego liceum?

To znaczy, że do tych szkół podstawowych, które już dziś pracują na dwie zmiany, miałyby zostać - mówiąc kolokwialnie - dopchnięte jeszcze te dwa roczniki, które są w gimnazjach. Trzeba liczyć się z tym, że wtedy pracowałyby już nie na dwie, a na trzy zmiany. Pytanie podstawowe: po co? Poza tym, dzisiaj się obawiamy, gdy dzieci 6-letnie spotykają się w szkole z 12-letnimi. Po powrocie będą się spotykać z dziećmi 14-letnimi. Kolejna sprawa - nauczyciele gimnazjalni w dużej części stracą pracę. W bardzo wielu miejscach mamy sytuację, w której nauczyciele w szkole podstawowej pracują w niepełnym wymiarze godzin, bo jest coraz mniej dzieci i tych godzin nie ma. Kiedy do szkoły przyjdą dwa roczniki więcej, to najpierw dyrektor będzie szukał dodatkowych godzin dla nauczycieli, którzy już u niego pracują. Dopiero potem ewentualne sięgnie po nauczyciela gimnazjalnego.

Powiedziała Pani, że wspomniane zmiany są obok tego, co rzeczywiście trzeba zrobić? To co trzeba zrobić w edukacji?

Trzeba zindywidualizować proces kształcenia. Stworzyć taką sytuację, w której polski nauczyciel, wchodząc do klasy, nie widzi jej jako całości, myśląc o niej: to jest zła klasa, a to jest dobra klasa. Powinien wchodzić do klasy i widzieć poszczególnych uczniów. Oczywiście jest to mniej spektakularne niż przygotować ustawę, która cofa rozpoczęcie roku szkolnego. Chodzi o to, by nie przyłapywać ucznia na tym, czego nie umie, ale wyłapywać to, co jest w nim pozytywne, budować potencjał. My, dorośli, wyszliśmy jednak z innego systemu edukacji. Chodziliśmy do szkoły, gdzie bardzo ważna była rywalizacja, gdzie najcenniejsze było unikanie ryzyka. Musimy przejść do takiej szkoły, w której dzieci - oprócz wiedzy - zdobędą tzw. umiejętności miękkie, np. właśnie umiejętność podejmowania ryzyka, pracy w grupie, otwarcia na różne nieoczywiste sytuacje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna