Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najlepszą obroną jest atak. Jagiellończycy! Niech ta maksyma przyświeca Wam w grze

Dariusz Klimaszewski
Dariusz Klimaszewski
Dariusz Klimaszewski Archiwum
No i mamy koniec futbolowej zimy. Zaczynamy wiosnę, która zakończy się... letnim Euro. Nim jednak będziemy się emocjonować grą narodowej jedenastki na francuskich stadionach, czeka nas kibicowanie „na dobre i na złe” zespołom z regionu. A jako pierwsza wyjdzie na boisko najwyżej klasyfikowana, ekstraklasowa Jagiellonia. Nieco zmieniona w stosunku do tej z jesieni.

W zimowym okienku transferowym wielu rywali białostoczan sprowadziło zawodników do linii ofensywnych. W Białymstoku postawiono na defensywę. To nie dziwi, bo przecież obrona Jagiellonii była ostatnio wyjątkowo dziurawa, czego dowodem stracone 34 gole w 21 meczach. Ale czy z pozyskanymi Brazylijczykiem i Słoweńcem zespół Michała Probierza zamknie dostęp do swej bramki napastnikom Legii, Lecha, Lechii...? Tego nie wiem, lecz mam nadzieję, że nie będzie grał „na zero w tyle”.

Bo może i strategia defensywna jest dobra, ale z pewnością na krótką metę, a i najlepszy bramkarz świata nie uchroni przed porażkami. Przykład? To słynny włoski rygiel, czyli catenaccio. Ten system gry, w połowie lat 60. ubiegłego wieku wpoił piłkarzom Interu Mediolan słynny argentyński szkoleniowiec Helenio Herrera (ten sam, który prowadził AS Roma w pamiętnym półfinale Pucharu Zdobywców Pucharów przeciw Górnikowi Zabrze). Potem przejęły go inne klubowe zespoły z Półwyspu Apenińskiego, a nawet reprezentacja Italii.

I odnosiły sukcesy, choć włoska ekstraklasa stała się najnudniejszą ligą świata, bo większość jej meczów kończyła się wynikami 0:0, 1:0. W końcu jednak rygiel został złamany. Dokonali tego Brazylijczycy, którzy w finale MŚ w Meksyku w 1970 roku pokonali Squadra Azzurra 4:1. A ostatecznie włoski mur padł pod uderzeniami biało-czerwonych cztery lata później w Niemczech. Uchodzący za najlepszego golkipera świata Dino Zoff nie obronił strzałów Andrzeja Szarmacha i Kazimierza Deyny. Rywale zaś, mający w swoim składzie „ofensywne” znakomitości: Capello, Chinaglię, Mazzolę, Rivę i Riverę, pokonali Jana Tomaszewskiego tylko raz. 1:2 i Włosi w niesławie pożegnali mistrzostwa świata już w eliminacjach.

Catenaccio padło raz na zawsze. Triumfował zaś Kazimierz Górski. Bo twórca naszej piłkarskiej potęgi nigdy nie mówił o grze „na zero w tyle”. Zapytany kiedyś przez dziennikarza o sposób na wygraną, jak miał w zwyczaju, odpowiedział krótko: „Strzelić jednego gola więcej niż rywale”.

Życzę więc piłkarzom Jagiellonii, by wychodząc na ekstraklasowe murawy, pamiętali tą prostą myśl naszego legendarnego trenera. Żeby grali czujnie w obronie, ale też nie zapominali, że nie wygra się meczu, gdy nie pokona się bramkarza przeciwnika. I żeby grali z maksymą pruskiego generała, teoretyka wojny Carla von Clausewitza: „Najlepszą obroną jest atak”.

Do boju, Jagiellonio!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna