Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ksiądz lata na lotni. Poznaj niezwykłych księży

Andrzej Zdanowicz [email protected]
Ks. Wojciech uratował tego muflona od śmierci w wielkich męczarniach. – Myślistwo to nie zabijanie, tylko rozsądne gospodarowanie zasobami leśnymi – twierdzi duchowny.
Ks. Wojciech uratował tego muflona od śmierci w wielkich męczarniach. – Myślistwo to nie zabijanie, tylko rozsądne gospodarowanie zasobami leśnymi – twierdzi duchowny.
Polują, łowią ryby, oglądają niebo przez teleskopy, jeżdżą na motocyklach, nartach, a nawet... latają na lotniach. Oto księża pełni pasji.

Czy sutanna przeszkadza w lataniu na lotni? - Nie, wystarczy ją zdjąć. Oczywiście chodzi tylko o szatę, bo księdzem jest się nawet latając tuż pod chmurami. O tym, jakie to uczucie dobrze wie ksiądz Jakub Budkiewicz, wikariusz parafii pw. św. Stanisława B.M. w Białymstoku, który lataniem na lotni pasjonuje się od lat.

- Przygodę z lataniem zacząłem już w szkole średniej, zanim jeszcze zdecydowałem się zostać księdzem - przyznaje ks. Budkiewicz. - Nie zrezygnowałem z niego nawet po założeniu sutanny.

Jednak nie każdy potrafi to zrozumieć. Przy wielu okazjach pojawiają się komentarze, że "duchowny nie ma już na co kasy wydawać". A to jest taka sama pasja, jaką mają inni ludzie. I wcale nie bardziej kosztowna niż drogie samochody, czy zagraniczne wycieczki.

- Oczywiście przede wszystkim jestem księdzem i posługa jest dla mnie najważniejsza. Lataniem zajmuję się tylko w wolnych chwilach - mówi.

Jednak niedawno ks. Jakub sprzedał swoją lotnię.

Z księdzem na polowanie...
Duchowni nie stronią nawet od używania broni ostrej. Przodują w tym księża z podbiałostockiego Supraśla. Jaką pasję ma proboszcz tamtejszej parafii pw. Matki Bożej Królowej Polski? Nie trudno się domyśleć. Gdy odwiedziliśmy go w plebani, przyjął nas w pokoju, w którym na ścianach wisiały myśliwskie trofea.

- Każdy, jeśli ma jakieś hobby, to stara się je eksponować - tłumaczy nam ks. Wojciech Kraśnicki.
Duchowny na polowanie wychodzi tuż po mszy św. wieczornej, czyli po godz. 19. Całą noc spędza na ambonie myśliwskiej, a do plebani wraca nad ranem. Jeśli uda mu się upolować zwierzę, na miejscu je patroszy i dzieli, a mięso zawozi na skup.

- Mam szczęście, bo moje obowiązki jako duchownego pozwalają mi na takie nocne wyprawy - cieszy się ksiądz. - Do najbliższej ambony mam jakieś 10 min. samochodem. Dodatkowo nie mam problemów z żoną, której musiałbym się tłumaczyć z takich wypadów - żartuje.

Ks. Wojciech, jak sam twierdzi, jest genetycznie obciążony myślistwem. Od dzieciństwa jest wędkarzem, a od niedawna zajmuje się także rybołówstwem morskim. W wolnych chwilach uprawia też narciarstwo alpejskie.
- Moja przygoda z myślistwem zaczęła się w 1992 roku, gdy przyszedłem na pierwszą parafię - wspomina. - Tam spotkałem się z myśliwymi, którzy zaprosili mnie na polowanie. Tak mi się to spodobało, że sam postanowiłem spróbować. Odbyłem staż pod okiem doświadczonego myśliwego, później przeszedłem kursy i zdałem egzaminy, po których otrzymałem pozwolenie na broń. Po dwóch latach dostałem uprawnienia selekcjonera. Od tamtej pory mogę strzelać do koziołków, a nie tylko do dzików i zajęcy. A od 2005 jestem kapelanem myśliwych.

Co księdza skłania do tego, by w nocy wychodzić z ciepłej i wygodnej plebani i iść do lasu, aby tam w chłodzie i ciemnościach wypatrywać zwierzyny?

- Każdy, kimkolwiek by nie był i czymkolwiek by się nie zajmował, musi mieć jakąś odskocznię - tłumaczy. - Jako proboszcz muszę często pracować z ludźmi. Jestem postrzegany jako przedstawiciel Kościoła. Czasem jednak muszę się wyciszyć i odpocząć. Taką możliwość daje mi las. Zostawiam tam wszystkie stresy i nerwy. To bardzo pomaga mi w pracy. Nie wyobrażam sobie, bym mógł zamienić nocne wizyty w lesie na siedzenie wieczorem przed telewizorem.

Podczas obcowania z przyrodą nie brakuje także mistycznych przeżyć.

- Wielokrotnie w różnych lasach, podczas wieczornego czuwania, słyszałem koncerty żab lub ptaków - opowiada. - W pewnym momencie jeden z głosów zaczynał przeważać, a później wszystko milkło na parę minut. Było to zawsze o tej samej porze, dokładnie o 21.37, czyli w godzinę śmierci Jana Pawła II. Takie zjawiska dają wiele do myślenia, ale oczywiście każdy może je interpretować po swojemu. Wydaje mi się, że jest to hołd składany Ojcu Świętemu przez przyrodę.

Jeśli ktoś uważa, że myśliwy jest mordercą, to jest - zdaniem księdza - w błędzie.

- W myślistwie nie chodzi o proste zabijanie zwierząt - wyjaśnia proboszcz. - Koła łowieckie dbają o zwierzęta, dokarmiają je, wypłacają odszkodowania rolnikom za szkody, a polują tylko na tę zwierzynę, która jest chora lub zagraża równowadze środowiska naturalnego.

Jednym z najcenniejszych trofeów ks. Wojciecha jest muflon upolowany w Górach Sowich.
- W naszym regionie jest tylko 6 osób, które mogą poszczycić się taką zdobyczą - mówi z dumą ks. Wojciech. - Patrząc na niego wydaje się, że był to zdrowy osobnik, ale to tylko pozory. Gdyby nie to, że go ustrzeliłem, zmarłby w straszliwych męczarniach.

Slimy, czyli poroże tego muflona były tak ułożone, że za jakiś czas zaczęłyby wrastać zwierzęciu w szyję. W pewnym momencie nie mogłoby ono się poruszać, a poroże zaczęłoby przebijać skórę. W końcu muflon padłby z wycięczenia i głodu.

Ksiądz Wojciech swoją pasją zaraził także swego wikariusza ks. Rafała Januszewskiego z Supraśla. Ten jednak w pewnym momencie zaczął bardziej interesować się samym strzelaniem niż polowaniami.
- Oprócz zamiłowania Bóg obdarzył go też talentem - opowiada proboszcz. - Gdy ks. Rafał pierwszy raz pojechał na zawody, od razu zdobył pierwsze miejsce w strzelaniu z odległości do 600 metrów. Okazał się lepszy od policjantów, zawodowych żołnierzy i snajperów! W kolejnych latach również odnosił sukcesy. Obecnie przebywa na misji w Irlandii i niestety musiał zawiesić swoją pasję na rzecz posługi kapłańskiej.

Do plebani dojeżdża motocyklem
Innym podlaskim duchownym, który ma niezwykłą pasję jest ksiądz doktor Jerzy Lachowicz, związany ze środowiskiem... klubów motocyklowych. Spotkaliśmy go podczas wystawy zabytkowych pojazdów w Białymstoku zorganizowanej przez "MotoRetro". Ujrzeliśmy postawnego człowieka z brodą, ubranego w skórzaną kurtkę, z chustą na szyi. Na pierwszy rzut oka bardziej przypominał harleyowca niż zwykłego księdza.
- Motocyklami interesuję się od dzieciństwa - mówi. - Ale swój pierwszy motocykl kupiłem zalewie kilka lat temu. Mam go do dziś, jest to Honda VT 1000 C Shadow z 1992 roku.

Ksiądz Jerzy niedawno kupił jeszcze Harleya, a wcześniej wpadł mu w ręce zdezelowany, zabytkowy motocykl IFA BK 350 z 1958 r, który ma nadzieję wskrzesić do przyszłego sezonu. Do każdej z tych maszyn ma ogromny sentyment. Czy można uznać tę pasję za rozrzutność?

- Harley ma 9 lat. Honda i IFA to już staruszki. Wszystkie trzy maszyny razem nie były droższe od średniej klasy samochodu - mówi ksiądz. - Zamiast jeździć autem wolałem kupić sobie motocykl.

Pasja ta pozwala księdzu na spotkania z wieloma ciekawymi ludźmi.

- W klubie motocyklowym poznałem osoby, których nigdy bym nie spotkał w kościele. Często są to wyznawcy innych religii lub osoby niewierzące - opowiada. - W klubie wszyscy jesteśmy braćmi.

Znajomości te są często płaszczyzną do wymiany różnych poglądów i do dzielenia się z przyjaciółmi tym, co ma się w sercu.

- Oczywiście cały czas pozostaję księdzem - zastrzega ks. Jerzy. - Nigdy też moje zainteresowania nie przeszkodziły mi w pełnieniu posługi. Niekiedy są wręcz pomocne.

Ksiądz oprócz prowadzenia wykładów w seminarium i filii Papieskiego Wydziału Teologicznego pomaga też w parafii pw. św. Ojca Pio w Białymstoku. Czasem dojeżdża tam motocyklem. Parafianie nie mają nic przeciwko, a niektórzy wręcz podziwiają pasję duchownego. Podobnie jest w Centrum Integracji Społecznej, które ksiądz prowadzi w Czarnej Białostockiej.

- Nikt tam się nie dziwi mojej pasji, przyjmowana jest ona życzliwie - mówi ksiądz.
Motoryzacja to nie jedyna pasja księdza Jerzego. Interesuje się on także... astronomią. Ma nawet teleskop, przez który podziwia gwiazdy.

- W 1997 roku dzięki uprzejmości księdza mogliśmy podziwiać kometę Hale'a-Boppa - wspomina pani Bogumiła, jedna z jego byłych studentek. - Pamiętam, że bardzo ciekawie opowiadał nam o gwiazdach.
Wielu księży pełniących posługę w naszym regionie może się pochwalić niezwykłym hobby. Na przykład ks. Andrzej Dębski oprócz tego , że jest rzecznikiem białostockiej kurii i dyrektorem "Radia i", to jeszcze świetnie... gra w piłkę. Jest kapelanem Jagiellonii Białystok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna