Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Arcybiskup: Nie mogę się doczekać emerytury

Rozmawiała: Julia Szypulska
Abp. Edward Ozorowski
Abp. Edward Ozorowski Andrzej Zgiet
Troska o 400 tys. wierzących to ogromna odpowiedzialność - tłumaczy abp. Edward Ozorowski, ordynariusz diecezji białostockiej.

- 1 maja Ekscelencja skończy 75 lat, a tym samym wejdzie w wiek emerytalny. Czy czuje ks. arcybiskup, że będzie to już jego ostatnia Wielkanoc na posłudze w Białymstoku (rozmowa została przeprowadzona 7 marca br. - przyp. red.)?

- Nie mogę się doczekać tego dnia, co nie znaczy, że to będą ostatnie święta.

- Nie może się Ekscelencja doczekać emerytury, dlaczego?

- Wie pani jaki to kłopot nieść na sobie odpowiedzialność za 400 tys. wierzących? Bo gdy się jest ordynariuszem diecezji, to jest tak, że to, co się udaje, idzie na moje konto, ale co się nie udaje, to też idzie na moje konto. I w związku z tym lepiej patrzeć jak inni się z tym kłopoczą.

- Czyli Ekscelencja ma nadzieje, że papież przyjmie jego rezygnację?

- Zwykle tak jest. To nie znaczy, że tego samego dnia wszystko się zakończy, ale kiedyś to się stanie. Kiedy Sokratesa pytano, dlaczego tak się spieszy, on odpowiadał: A ty gdybyś widział metę nie przyspieszałbyś kroku?

- Jakby tak spojrzeć wstecz na lata spędzone na posłudze w Białymstoku (w 1979 roku mianowanie na biskupa pomocniczego, a od 2006 roku na Metropolitę Białostockiego), to co się Ekscelencji udało zrobić, a czego nie?

- Jeśli będę miał czas i będę sprawny umysłowo, to zamierzam napisać confesiones. Takie dzieło napisał kiedyś św. Augustyn i czytamy je do dzisiaj. Wtedy może bym więcej powiedział, bo co bym teraz nie powiedział, to byłyby jedynie wyrywki.

- Odszedłby jednak Ekscelencja z poczuciem, że więcej dobrego się stało, niż złego?

- Najważniejsze, że jestem, że udało mi się wytrwać na tym stanowisku. To jest obszar tak wewnętrzny, tak intymny, że jest mi niezręcznie o tym mówić. Musiałaby pani chociaż rok obok mnie pobyć, żeby zobaczyć jak to jest. Przez 20 lat prowadziłem wykłady w Warszawie z teologii małżeństwa i rodziny i oczytałem się na ten temat dosyć dużo. I teraz widzę, stojąc z zewnątrz, jakie problemy ma kobieta czy mężczyzna kiedy zawierają małżeństwo. Ale kiedy staram się mówić na ten temat, słyszę: co ty możesz powiedzieć, jak ty nigdy nie byłeś w małżeństwie. To tak samo pani, która nigdy nie była w moim stanie, będzie starała się powiedzieć coś o mnie. Tego trzeba doświadczyć, przeżyć, żeby cokolwiek więcej powiedzieć niż takie zewnętrzne sprawy.

- Jeśli chodzi o wiernych, to jak z tym jest? Wiara w ludziach słabnie i coraz mniej ich garnie się do Kościoła? Takie wnioski nieraz płyną z różnych sondaży.

- Staram się nie uogólniać, bo to cechuje dzisiaj wszystkie oceny tego, co się widzi. Kiedyś Anna Morawska napisała książkę „Perspektywy. Kościół a współczesność”. Bardzo ciekawa książka. Autorka opisywała sytuację w sposób prognostyczny. Ale dzisiaj, po latach, widzę, że ona nie miała racji. Kiedy prymasowi Wyszyńskiemu ciągle podstawiano statystyki - to były bardziej trudne czasy niż obecnie -on zawsze mówił: poczekajcie, nie ściągajcie wszystkiego do statystyk. Ja mam to szczęście, że ludzie z którymi się stykam są bardzo dobrzy. Ja im tego zazdroszczę, że im się to udaje, a mnie może nie zawsze. Na przykład rano, kiedy wstaję, widzę z tego okna jak ci ludzie maszerują. Ja wstaję o szóstej, a oni już są w drodze. Poza tym, jest tyle różnego rodzaju ruchów kościelnych, pomysłów, aktywności, że to ja muszę za nimi nadążać. Nie jest tak, że jestem w przodzie cały czas, a oni za mną. Nie jest tak źle z naszą wiarą, z naszym katolicyzmem. Może to Pan Bóg sprawił, że kazał nam pójść do UE i tam walczyć o te podstawowe wartości, o których oni zapomnieli.

- W jakim miejscu jest teraz Kościół? To dobry punkt?

- Zbyt ogólne pytanie.

- Zapytam inaczej. Jakiś czas temu odbyliśmy z księdzem rzecznikiem prywatną rozmowę na temat filmu „Spotlight”.

- On jest inny niż ja (śmiech)

- Czy Ekscelencja wie, o który film chodzi?

- Nie znam

- To jest amerykański film, oparty na faktach, który ukazuje pracę dziennikarzy „Boston Globe” przy śledztwie w sprawie molestowania seksualnego dzieci w instytucjach kościelnych, a także tuszowaniu tej sprawy przez wysokich dostojników kościelnych. Niedawno był wyświetlany w kinach. Czy chciałby Ekscelencja obejrzeć ten film?

- Nie wiem, czy bym chciał (śmiech). Ale problem w nim poruszony nie jest mi obcy. Natomiast oglądałem film „Wałęsa” i Wajda uprzedził w nim wszystko to, co teraz się dzieje. Jest dużo filmów dobrych, ale i takich, których nie należałoby nakręcać. To także dzieje się z polskimi filmami.

- Jakich na przykład filmów nie należałoby nakręcać?

- Jest taki o Powstaniu Warszawskim, Jana Komasy chyba. On ośmieszył powstanie, a tak nie wolno. Mało tego. Zostałem uroczyście zaproszony do kina, jako na wydarzenie nie wiadomo jakie. Ale co on zrobił w tym filmie? Mieszkałem 9 lat w Warszawie i widziałem, jak ludzie przeżywali w sierpniu rocznicę wybuchu. Wyszedłem z tego filmu z niesmakiem. Są też takie filmy brutalne, co wyciągają wszystko na wierzch, żeby zdobyć widza. Ale jeśli film nie pomaga człowiekowi stawać się lepszym, to lepiej, żeby go nie było.

- Być może taki film jak „Spotlight” pomoże Kościołowi rozliczyć się z tą trudną historią?

- Akurat nie oglądałem tego filmu. Utrzymywałem bliskie kontakty z kardynałem Chicago, bernardynem, i on w pewnym momencie został oskarżony, że molestował pewnego chłopca. Przeżył to bardzo mocno, bo nie miał szans, żeby się obronić. A potem przed śmiercią tamten, którzy oskarżył, odwołał wszystko. Wyobraża pani to sobie? A nasze sądy, nasza polityka jest taka, że działa na zasadzie: Udowodnij żeś nie wielbłąd. Najpierw oskarżają, a potem trzeba się bronić i to nie mając szans, że to się powiedzie.

- Jak Ekscelencja uważa, powinno się głośno mówić o problemach Kościoła, czy raczej załatwiać je za zamkniętymi drzwiami?

-Niekoniecznie. Wszystko zależy, kto jakie ma cele. Czasem cel jest jeden - żeby zniszczyć kogoś. Jeśli ten ktoś jest mocny, to się nie da. Ale wielu może zostać pokaleczonych w wyniku takiej sytuacji.

-A jeśli jest taki cel, żeby coś naprawić?

- Prawda krytyki się nie boi - to jest stara zasada. Jeśli gdzieś trzeba mówić przykrą prawdę, to dlaczego tego nie robić? Ale zawsze tak, żeby ratować człowieka. Bo człowiek jest ważny, a jego czyny wymagają tolerancji. Człowiek jest ważny, dlatego że zajmuje najwyższe miejsce. Jeśli czytamy Biblię, to wiemy, że każdy od pana Boga pochodzi i każdego pan Bóg kocha. Jak pisze Jan Paweł II w liście do rodzin: Bóg kocha nawet tych z gwałtu, nawet tych, którzy zostali okaleczeni. Ponieważ człowiek jest przez Boga kochany, wymaga szacunku, nie trzeba go od razu krzyżować.

Rozmowa nieautoryzowana. Została przeprowadzona 7 marca br.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna