Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mężczyzna po przejściach, kobieta z przeszłością

Rozmawia Agata Sawczenko
Wioletta Kujawa-Brzezińska i Artur Brzeziński są małżeństwem
Wioletta Kujawa-Brzezińska i Artur Brzeziński są małżeństwem Wojciech Wojtkielewicz
Czasem nam się wydaje, że po rozwodzie jesteśmy już tacy mądrzy. Często ludzie mają poczucie, że tyle już przeżyli, że wiedzą, jakich błędów nie popełniać w drugim związku. I że w drugim małżeństwie uda im się na pewno. Że tym razem wszystko będzie dobrze. A potem się okazuje, że bardzo często powtarzają te same błędy, co w poprzednim związku.

- A gdy się zejdą, raz i drugi, kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością - śpiewał Jan Pietrzak. Zawsze musi być tak, w tym drugim małżeństwie, że ludzie są po „przejściach“?

Wioletta Kujawa-Brzezińska: - No tak, jeżeli jest to drugie małżeństwo, to tak.

Artur Brzeziński: - W pierwszym małżeństwie sytuacja jest w miarę nieskomplikowana. Oboje - i żona, i mąż na początku nie wiedzą, o co w tym wszystkim chodzi. Mają tylko jakieś wyobrażenia, bo się nasłuchali, na rodziców napatrzyli...

- Filmów naoglądali...

AB: - Ale i tak zwykle dopiero w trakcie małżeństwa okazuje się, co - z tego co zaobserwowaliśmy u innych - było dobre, a co złe. Bo dopiero jak dwoje ludzi spotka się razem, to zaczynają coś tworzyć. No i często potem zaczyna się to małżeństwo numer dwa, trzy...

- Łatwiej jest, jeśli tylko jedna osoba jest drugi raz w małżeństwie?

WKB: - Myślę, że paradoksalnie jest łatwiej, kiedy obydwoje mają za sobą pierwsze małżeństwo: podobne doświadczenia, podobny bagaż. Sytuacja się bardziej komplikuje, jeśli partnerzy mają dzieci z poprzednich związków. Bo wtedy do nowego związku siłą rzeczy wchodzą ci poprzedni partnerzy, bo z nimi trzeba przecież rozmawiać o wychowywaniu dzieci, trzeba uzgadniać różne rzeczy.

- I jest ważne, żeby utrzymywać dobre stosunki z tymi dawnymi partnerami?

WKB: - Bardzo ważne.

- Ale nowemu partnerowi nie zawsze łatwo jest zaakceptować sytuację, że mąż czy żona przyjaźni się z poprzednim małżonkiem.

WKB: - Myślę, że słowo przyjaźń jest nadużywane w tej sytuacji. Bardziej prawdziwe będzie chyba stwierdzenie, że byli małżonkowie mają ze sobą dobrą relację. To znaczy, że w stanie usiąść i porozmawiać o tym, co jest ważne, co się dzieje w życiu ich wspólnych dzieci. Ale to się już raczej nie przeradza w takie nadmierne kontakty. Bo to się po prostu zakończyło.

AB: - Jeśli pierwsze małżeństwo się zakończyło, to widocznie działo się w nim coś trudnego dla jednej albo obu stron. Więc późniejsze budowanie relacji z byłym małżonkiem na zasadzie: przyjaciel mój... No cóż, pewnie jest możliwe, biorąc pod uwagę, że ludzi jest dużo - aczkolwiek trudne psychologicznie. Tyle że - tak jak powiedziała moja żona - budowanie relacji z byłymi partnerami jest bardzo ważne z punktu widzenia wspólnych dzieci.

- No dzieci tak. Ale z punktu widzenia tego nowego małżonka?

WKB: - Pyta pani o to, czy wtedy nie ma zazdrości? Że mąż ma nadal dobrą relację ze swoją byłą partnerką? Ale przecież w każdym związku zawsze ktoś był przed. To jest pytanie, na ile się ufa partnerowi. W tych drugich związkach z tym zaufaniem może być kłopot. Bo mamy różne doświadczenia, różne rzeczy się zdarzały... Coś przecież nie wyszło. I czasem wchodzi się w ten drugi związek z takim bagażem. Ale jeżeli ma się zaufanie do partnera, że nie zrobi niczego przeciwko naszemu związkowi, to myślę, że tutaj te kontakty z byłymi partnerami w niczym nie przeszkadzają. To przecież kwestia dogadania się między ludźmi. Myślę, że oczekiwanie, że mąż zerwie kontakty - fajne kontakty - z byłą żoną jest nie w porządku. Bo to jest takie mówienie: odetnij tę historię, bo ja sobie z nią nie radzę. A to chodzi o to, żeby uwzględniać tę historię, fakt, że my mamy partnera, który - no tak - miał już żonę. I nie można tego oddzielać. Te kontakty muszą być.

- Jakie błędy najczęściej popełniamy w drugim małżeństwie?

AB: - Takie jak w pierwszym...

WKB: - Dokładnie tak! Czasem nam się wydaje, że jesteśmy już tacy mądrzy. Często ludzie mają takie poczucie, że - no właśnie! - tyle przeżyli już, tyle wiedzą, i wiedzą już, jakich błędów nie popełnią. I że uda im się na pewno. Że tym razem na pewno wszystko będzie dobrze. A potem się okazuje, że jednak bardzo często powtarzają te same błędy. Albo z taką wielką siłą próbują robić coś zupełnie odwrotnego, że prowadzi to do tej samej sytuacji, że zaczyna coś być nie tak. Myślę, że takim szczególnym problemem w tych kolejnych związkach jest poczucie winy i poczucie porażki. Że po pierwsze - coś nie wyszło za pierwszym razem, więc coś z nami jest nie tak. A jak są dzieci - dochodzi potężne poczucie winy wobec tych dzieci. A poczucie winy jest bardzo złym doradcą. Ponieważ wtedy próbujemy coś rekompensować, coś robić na siłę, coś tworzyć. I to może być ten kłopot. Bo nie można starać się za bardzo. A w tych drugich małżeństwach czasem naprawdę za bardzo się staramy. I zapominamy o sobie, o swoich potrzebach, bo tak bardzo koncentrujemy się na budowaniu tego „my“. Albo - odwrotnie - wchodzi się w drugi związek z wizją „teraz wszystko będę mogła“.

AB: - Oczekujemy, że to, czego nie miałem w pierwszym związku znajdę w drugim. I oczekujemy od tego kolejnego partnera, że zrekompensuje nam to, czego nie dostałem wcześniej. I próbuję się tego domagać. To dzieje się często nieświadomie.

- A nie może być tak, że drugi partner rzeczywiście zrekompensuje?

AB: - To jest pytanie, czy my możemy oczekiwać od kogoś, by nam cokolwiek rekompensował. Jeżeli my oczekujemy, że ktoś inny będzie nam coś dawał, rekompensował nam jakieś straty - czy z dzieciństwa, czy z pierwszego małżeństwa - to to jest przepis na niepowodzenie. Ta druga osoba przecież może nawet nie wiedzieć, że jej zadaniem jest rekompensata. Może nie wiedzieć, na czym w ogóle ma polegać ta rekompensata. Może w ogóle nie mieć ochoty na rekompensowanie czegokolwiek.

WKB: - Poza tym, może się czuć używana. To zniszczy związek. Nie ma wtedy tego „my“. Nie buduje się, tylko mówi się: „teraz ty będziesz tym, który ma się mną opiekować. Bo ja miałam tak ciężko w życiu“.

- Ale co złego w tym, że chcemy, by ktoś się nami opiekował?

WKB: - Zależy, co to znaczy „opiekował“. Żeby spełniał nasze oczekiwania, potrzeby? Oczywiście - zawsze jest taka część - ale z wzajemnością. W związku ważna jest wzajemność. Czasem pójście na kompromis. Czasem nawet to, że zrobisz dla partnera coś, czego nie lubisz, ale wiesz, że dla niego jest to ważne. Jeśli to jest tak rozumiana opieka, to można tego oczekiwać.

AB: - Partner może oczekiwać, że ten drugi zaopiekuje się nim. Ale jednocześnie ważne jest, żeby to było oczekiwanie ze zgodą na to, że może tego nie dostać. Nie może to być żądanie, że ty teraz masz robić to, to i to - bo to żądanie zniszczy oboje. Lepiej powiedzieć: „ja potrzebuję tego. Czy mi to dasz? Dasz - będziemy razem. Nie dasz mi - ok, też jesteśmy razem“.

- W jaki sposób można skorzystać z doświadczeń wyniesionych z pierwszego małżeństwa. Co można zrobić, by w drugim było nam łatwiej?

WKB: - Jeżeli mamy dobrze „domknięte“ pierwsze małżeństwo, to możemy z niego korzystać. Jeżeli mamy pewien poziom samoświadomości, jeżeli dobrze pożegnaliśmy się z pierwszym małżeństwem, to znaczy podziękowaliśmy partnerowi - nawet w głowie swojej - za ten wspólny czas, to będzie nam lepiej w drugim związku. Warto powiedzieć sobie: „dziękuję ci za ten czas, który razem przeżyliśmy. Ja biorę część swego bagażu, tobie zostawiam twoją część. Niektóre rzeczy nam wyszły, inne nie wyszły“. Wtedy nie ma w nas zawiści, nie ma rozgoryczenia.

AB: - Albo jest tego mniej...

WKB: - No tak, przesadziłam trochę! Idealistycznie poleciałam... Bo żeby tak całkowicie ich nie było, to chyba niemożliwe. Ale jeśli tych negatywnych uczuć jest niewiele, to jest duża szansa, by pracować nad sobą. Co takiego było w tym pierwszym związku, czego pragnęłam, czego oczekiwałam zanadto, czego partner nie mógł mi dać, a ja się piekliłam? A to nie było w zakresie jego możliwości, bo ja właśnie coś sobie rekompensowałam. Albo - byłam po prostu za bardzo skoncentrowana na sobie, na swoich potrzebach, nie widząc potrzeb drugiej osoby. Bo związek to coś takiego trudnego, gdzie trzeba pamiętać o swoich potrzebach, ale też widzieć potrzeby drugiej osoby. Trzeba balansować. Bo zawsze to „ja” jest takie bardzo ważne. Ale to nie powinno być „ja” takie czysto egoistyczne. To jest takie „ja”, które mówi: ok, ja cię widzę, słyszę, jestem uważna na ciebie, ale też robię różne rzeczy w zgodzie ze sobą. To mogę zrobić, to chcę zrobić, to rozumiem, że my potrzebujemy, ale tego nie zrobię, bo to już będzie na przykład za dużo, za daleko. Bo jak to zrobię, to później będziesz mi musiał jakoś za to zapłacić, po prostu.

- Czyli w drugim małżeństwie potrzeba po prostu refleksji...

AB: - Zawsze w życiu refleksja jest potrzebna. Bo gdy opadną emocje i potem dokonamy takiej refleksji, co się wtedy działo, co my robiliśmy, co partner robił, to może być pewnego rodzaju wskazówka. Wtedy wiemy, czego nie warto już robić, a co warto. Ale pytanie, które zachowania są do powtarzania, a które nie są, to już inna sprawa. Bo refleksja to jedno, ale potem wyciągnięcie jakichś wniosków, próba dopasowania tego do nowej sytuacji - to już się robi skomplikowane. Aczkolwiek na pewno ta refleksja jest bardzo potrzebna. Bo gdy jej nie ma, gdy wychodzimy z pierwszego związku obrażeni, ze złością, smutkiem - to niczego się nie nauczyliśmy, niczego nam nie przybyło. Nie zmądrzeliśmy. I w tym momencie nic nam to nie pomaga, a wręcz szkodzi. Bo my się bardzo dobrze uczymy na błędach pod warunkiem, że potraktujemy błąd jako nauczkę.

WKB: - Statystyki mówią, że drugie małżeństwo jest bardziej zagrożone niż pierwsze. One się częściej rozpadają. Bo to jest trudne: połączenie tych wszystkich systemów rodzinnych, doświadczeń. I dlatego, że tutaj musi być dużo refleksyjności, zastanawiania się, myślenia, takiej uważności i tego, co Artur mówił - żeby korzystać z tego, z doświadczeń pierwszego małżeństwa, by ich nie odrzucać myśląc: „było wtedy beznadziejne, więc teraz już tego nie chcę“. Lepiej zastanowić się, dlaczego. I ta refleksyjność jest trochę taką pigułką, trochę taką profilaktyką na to, żeby udało się później.

Wioletta Kujawa-Brzezińska i Artur Brzeziński

to psychologowie pracujący w Pracowni Psychoterapii i Psychoedukacji Integra w Białymstoku.

Artur jest coachem, terapeutą w nurcie krótkoterminowej terapii skoncentrowanej na rozwiązaniach, trenerem umiejętności intra i interpersonalnych. Wioletta - psychoterapeutką, rekomendowanym Trenerem Polskiego Towarzystwa Psychologicznego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna