Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sądny dzień 27 czerwca

Prof. Adam Czesław Dobroński
Michał Flikier (na zdjęciu z żoną), przewodniczący związku byłych białostoczan w Izraelu. Mieszkał przed wojną przy ul. Młynowej. Syn właściciela olejarni przy ul. Botanicznej, wywieziony na Sybir przez NKWD. Przyczynił się do budowy w 1995 r. pomnika na miejscu spalonej Wielkiej Synagogi.
Michał Flikier (na zdjęciu z żoną), przewodniczący związku byłych białostoczan w Izraelu. Mieszkał przed wojną przy ul. Młynowej. Syn właściciela olejarni przy ul. Botanicznej, wywieziony na Sybir przez NKWD. Przyczynił się do budowy w 1995 r. pomnika na miejscu spalonej Wielkiej Synagogi. A. Dobroński
Pierwsze wzmianki o Żydach zamieszkałych w Białymstoku pochodzą z 1658 roku, ale nie wykluczone, że wyznawcy mojżeszowi byli już tu wcześniej. W 1711 roku wnieśli pierwszą bożnicę, sprzyjał im i hetman Jan Klemens Branicki. W pierwszych dziesięcioleciach okresu zaborowego wzbogacili się na działalności handlowej, następnie rozwijali włókiennictwo.

W latach 80-tych XIX wieku i do Białegostoku dotarła fala Litwaków, czyli Żydów wygnanych przez carat z guberni litewsko - białoruskich, biednych i zrusyfikowanych. Wskutek migracji według spisu powszechnego z 1897 roku nacja ta stanowiła 66% mieszkańców miasta. Wyznawcy mojżeszowi zaludnili m.in. dzielnicę nędzy Chanajki, chwytali się różnych zawodów. W dużej mierze dzięki właśnie żydowskim lonkietnikom (chałupnikom), faktorom (pośrednikom) i fabrykantom Białystok zyskał miano Manchesteru Północy. Od I wojny światowej liczba Żydów białostockich stopniowa malała z powodu coraz silniejszej emigracji. Włączenie do miasta pobliskich wsi i osad pogłębiło tę tendencję i przed wybuchem II wojny światowej odsetek ludności żydowskiej był mniejszy niż chrześcijańskiej, nie przekraczał 45%. Dodajmy, że świat obiegły trwożne wieści o pogromie Żydów białostockich w sierpniu 1906 roku. Nie ulegało jednak żadnych wątpliwości, że w roli jego organizatorów wystąpiły elementy rosyjskiej czarnej sotni wsparte przez kozaków i siły policyjne.

Bialystok Mejn Hejm (mój Dom)

Wyznawcy mojżeszowi korzystali przed wojną w Białymstoku z około 100 synagog i domów modlitw. Wielka Synagoga została wniesiona w latach 1909-1913 według projektu Szlomy Jakuba Rabinowicza. Wybudowano ją na rzucie kwadratu o długości boków ponad 20 metrów, a elementem bardzo charakterystycznym była kopuła główna z iglicą o średnicy około 10 metrów. Synagoga należała do nowoczesnych, posiadała galerie dla modlących się kobiet. Popularnością cieszył się rabin białostocki dr Gedali Rozenman. Z jego to inicjatywy w dniach wielkich świąt państwowych odprawiano w synagodze specjalne nabożeństwo z udziałem przedstawicieli władz wojewódzkich. Na zakończenie śpiewano hymn „Jeszcze Polska nie zginęła”. Synagoga stała w dzielnicy Szulhof (Szulhojt), tu mieścił się także stary drewniany dom modlitwy z 1715 roku, mykwa (łaźnia). Cały ten kwartał był gęsto zabudowany, podzielony siatką ulic, m.in.: Bożniczą, Chazanowicza, Szkolną, Ciemną, Głuchą, Miodową, Gęsią, Piaskową, aż po Suraską z jednej strony, a z drugiej po Piękną i Cichą, Rynek Sienny i Rybny.

Zasiedziali Żydzi białostoccy dowodzili współbraciom na całym świecie, że są nadzwyczajni, a ich miasto niepowtarzalne. W rzeczywistości, choć nie było to miejsce idyllicznego sąsiedztwa chrześcijan i wyznawców mojżeszowych, to silnie odczuwano wzajemne powiązania obu społeczności i zdecydowanie górował rozsądek. Obowiązywała na przykład zasada w fabrykach, że na miejsce zwalnianego (zwalniającego się) robotnika Żyda mogła być zatrudniona tylko osoba tej samej nacji. Oczywiście z wzajemnością, gdy odchodził Polak.

Po wrześniu 1939 r. okupanci sowieccy zniszczyli zastałe układy. Do miasta napływali uciekinierzy żydowscy z utworzonego przez Niemców Generalnego Gubernatorstwa. Miasto podwoiło liczbę mieszkańców, wyznawców mojżeszowych było z pewnością ponad 100 tysięcy, zamieszkali także w szkołach, nieczynnych halach fabrycznych. Stanowili zagrożenie i dla nowych władz, dlatego część z nich została wysłana na Sybir w trzeciej wielkiej wywózce w czerwcu 1940 r. Od 20 czerwca 1941 r. trwała natomiast czwarta wywózka, NKWD zapędzało do wagonów bydlęcych mieszkańców z rejonów przygranicznych, kułaków, rodziny polskie uznane za „wrogów ludu”. Sowietom wysługiwała się wcale niemała część Żydów, zwłaszcza młodych, biedniejszych, odchodzących od religii, skomunizowanych. Gros Polaków z oburzeniem potraktowała ten brak lojalności, zdradę połączoną z kpiną.

22 czerwca rano na Białystok spadły bomby z samolotów niemieckich, wojska hitlerowskie runęły na swego dotychczasowego sojusznika. Ten dzień w pamięci białostoczan narodowości polskiej zapisał się jako bardzo groźny, ale zapowiadający wybawienie od Sowietów i przerwanie wywózki. Natomiast w pamięci Żydów białostockich był to sądny dzień, bo zwiastował zbrodnie i zagładę. 23 czerwca otwarto bramy więzienia białostockiego, w mieście nasiliła się panika, okupanci sowieccy wraz ze swymi współpracownikami starali się ewakuować na wschód. Okazało się to trudne, a wkrótce niemożliwe, bo kolumny niemieckie szybko posuwały się na Brześć i Wilno, by zamknąć „kocioł białostocki”. Uciekających głównie szosą na Baranowicze dziesiątkował ogień karabinowy i bomby zrzucane z samolotów Luftwaffe. W mieście trwały rabunki magazynów sowieckich, wybuchały pożary, można było paść ofiarą spanikowanych oddziałów Armii Czerwonej. Tak zginął malarz Józef Blacharski, ks. Adolf Ołdziejewski z ojcem i innymi osobami z parafii w Dojlidach. Ginęli i wyznawcy mojżeszowi.

27 czerwca około godziny 6 rano do miasta wkroczyły oddziały 403 Dywizji z niemieckiej 9 Armii „Środek”. Za nimi przybyły i siły specjalne z Einsatzkommando 8, był wśród nich 309 batalion policyjny. Nie wiedziano, że mieli rozkaz inspirowania i organizowana pogromów, najchętniej z udziałem ludności miejscowej, co niestety powiodło się w niektórych miastach, osadach i wsiach obecnego województwa podlaskiego.

Śmierć w świątyni

Miedzy godziną 8 a 9 policjanci niemieccy wsparci innymi jeszcze funkcjonariuszami, dowodzeni przez kapitana Gothara Bürknera, pojawili się w rejonie Siennego Rynku. Zaczęli wyłapywać mężczyzn, młodzieńców, chłopców narodowości żydowskiej i zapędzać ich do Wielkiej Synagogi. Tam też chroniły się z własnej grupki wyznawców mojżeszowych. Synagoga szybko wypełniła się ludźmi, według różnych szacunków było ich od 700 do 2,5 tysiąca. Białostoczanin dr Szymon Datner napisał o 800-1000 zapędzonych Żydach, z daleka od miejsca grozy trzymali się miejscowi Polacy. Niemieccy zbrodniarze zablokowali wejścia, potem oblali ściany świątyni benzyną, a przez okna wrzucali granaty i środki zapalające. Trudno nam sobie wyobrazić dramaty rozgrywające się w Wielkiej Synagodze. Powtarzano potem opowieści o ojcu, który prosił syna, by ten powiesił go na pasku na ramionach wielkiej menory, siedmioramiennego kandelabra. Jeden z młodych Żydów wspiął się na okno, ale został postrzelony.

Przytomność zachował dozorca synagogi Polak Józef Bartoszko, który korzystając z zamieszania otworzył boczne drzwi i przez nie wybiegło z piekła kilkunastu, a może i więcej nieszczęśników wśród nich matka z dzieckiem. Ogień niszczył wnętrza, dym dusił, na oszalałych z bólu i tracących przytomność spadały elementy stropu. Morze ognia widoczne było w całym Białymstoku, Niemcy nie dopuścili strażaków. Przeciwnie, podpalali kolejne części dzielnicy, co było o tyle łatwe, że stało tu dużo domów drewnianych i to blisko siebie. Pożar trwał ponad dwie doby, zniszczeniu uległa zabudowa przy prawie 30 ulicach. W centrum Białegostoku powstała pustka, widoczne były tylko szkielety okopconych ścian murowanych, w dali rysowała się bryła neogotycka fary. Na Rynku nie było i ratusza rozebranego w 1940 roku przez Sowietów. Póżniej władze niemieckie zarządziły, by gruzy ze spalonej dzielnicy żydowskiej przewieźć na pobliski Cmentarz Rabinacki i tak powstało tam wzgórze dzisiaj zwane Parkiem Centralnym.

Ku totalnej zagładzie

Ogółem 27 czerwca 1941 r. zginęło w Białymstoku ponad 2 tys. Żydów. Pochodzili z różnych dzielnic i miast, z wielu środowisk. Wśród najbardziej znanych wymienia się doktora Kracowskiego, ojca Ewy, późniejszej działaczki Związki Żydów Białostockich, szachistę Arona Zabudowskiego, piłkarza Icchoka Lacha, właściciel restauracji „Akwarium” F. Radzinowera i tak można wyliczać jeszcze długo. Felicja Nowak zamieściła w swoich wspomnieniach informację, w którą aż trudno uwierzyć. Niemcy przepędzili na miejsce pożaru grupkę rabinów (duchownych) i chcieli ich zmusić do podpisania oświadczenia, że pożar wywołany został przez uciekających Rosjan. Rabini odmówili, więc zostali wepchnięci do synagogi. Jedną z bohaterek tego dnia była Gitl Hajkowska-Plac, opiekunka sierocińca żydowskiego przy ulicy Wesołej. Mimo, że istniała groźba strawienia przez ogień i tej część miasta, dzielna kobieta nie pozwoliła rozproszyć się małym podopiecznym chroniąc je tym samym od panoszącego się zła.

3 lipca władze niemieckie zwołały do gmachu komendantury przy ul. Warszawskiej znanych prawników żydowskich, m.in.: Tylemana, Gdańskiego, Blanksztejna. Kazali im wziąć ze sobą kodeksy. Przypędzili jeszcze innych przedstawicieli wolnych zawodów, nauczycieli z prześwietnych gimnazjów Druskina i Zeligmana. Tych około 300 białostockich Żydów pognali do lasu na Pietrasze bijąc ich i wyszydzając po drodze. Tam zostali rozstrzelani, podobnie jak co najmniej 2,5 tysiąca osób złapanych 12 lipca, w szabas. Wśród „sobotnich” był znakomity esperantysta białostocki Jankew (Jabub) Szapiro, doktorzy Borys Pines i Dawid Kagan, nauczyciel Mojsze Zabłudowski. A 1 sierpnia zamknęły się bramy białostockiego getta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna