Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Panderozie pachnie teraz sokiem z jabłek

Ewa Bochenko
Leszek Skibicki (na dużym zdjęciu w środku) ze swoją ekipą, która najlepiej wie, jak wycisnąć sok z każdego owocu. I to do ostatniej kropli!
Leszek Skibicki (na dużym zdjęciu w środku) ze swoją ekipą, która najlepiej wie, jak wycisnąć sok z każdego owocu. I to do ostatniej kropli! E. Bochenko
Panderoza to legendarna dyskoteka w Janowie. To w niej jeszcze kilka lat temu, niemal przez dwie dekady, bawiły się pokolenia mieszkańców naszego regionu. Dzisiaj w tym okazałym budynku unosi się już jedynie zapach jabłek...

Na budynku dyskoteki ciągle wisi nieco już wyblakły szyld „Panderoza”. Obok niego pojawił się nowy, kolorowy napis „Tłocznia owoców”. Na parkingu stoi kilka samochodów. W latach świetności „Panderozy” było na nim tak tłoczno, że zaparkowanie auta graniczyło z cudem. Dziś bez żadnego trudu podjeżdżamy aż pod same drzwi.

Już przed wejściem unosi się owocowy zapach. Nic dziwnego, w środku właśnie trwa proces tłoczenia jabłkowego soku.

Staję w drzwiach, żeby popatrzeć na pracę osób obsługujących tłocznię, szybko jednak zostaję zganiona przez kilku czekających klientów. Informują mnie, że oni w kolejce po soki są przede mną. Dopiero po wyjaśnieniu powodów mojej wizyty pozwalają mi zajrzeć do środka hali.

Trafiam na moment, w którym owoce wprost ze skrzynek wpadają do zbiornika z wodą. Zanim znajdą się na taśmie, są przebierane przez pracownika.

- Jeden nadgnity owoc może zepsuć smak całego soku. Sortujemy je więc, by wycisnąć z nich tylko to, co najlepsze - wyjaśnia właściciel tłoczni, Leszek Skibicki.

Spotykam się z nim już po raz kolejny. Dwa lata temu opowiadał mi o historii Panderozy i coraz mniejszym popycie na wiejskie dyskoteki. Już wtedy zdradzał, że ma pewne plany co do zagospodarowania budynku.

- Jednak wtedy jeszcze nie miałem pewności, czy pomysł uda się zrealizować. Ale wszystko poszło po mojej myśli i dzięki temu już drugi sezon będziemy tłoczyć zdrowe soki - mówi zadowolony właściciel tłoczni.

Odpowiedź na rosyjskie embargo

Skibicki jest bardzo przedsiębiorczym biznesmenem. Już w wieku 20 lat otworzył własny sklep, który działa do dziś dając pracę okolicznym mieszkańcom. Mając 24 lata stworzył największą w latach 90. dyskotekę w kraju.

- Ten biznes rozkręcaliśmy wspólnie z Mirkiem Suszyckim, i dołączył do nas jeszcze jego brat Jerzy, wnosząc spory kapitał - opowiada Skibicki.

Kupili od gminy teren, pół kilometra za Janowem, przy trasie do Korycina. Nazwę dyskoteki zaczerpnęli z filmu „Bonanza”, od rancza, które nazywało się „Panderossa”, spolszczyli ją i tak urodziła się „Panderoza”.

Skibicki szybko stał się jej jedynym właścicielem. Gdy po kilkunastu latach świetności klubu jego sława przygasła, właściciel szukał alternatywy dla zagospodarowania okazałego budynku.

- Pomysłów miałem bardzo dużo. Długo myślałem, jak najsensowniej wykorzystać miejsce po dyskotece - mówi.

Dodaje, że zależało mu nie tylko na tym, by zaadoptować pusty budynek, ale też, aby dzięki temu stworzyć nowe miejsca pracy.

- Pomysł uruchomienia tłoczni zrodził się w momencie, w którym Rosja wprowadziła embargo na polskie jabłka. Sadownicy, nie mając możliwości zbytu, w ogóle nie prowadzili zbiorów. A ja nie mogłem patrzeć na gnijące pod drzewami tony owoców - mówi.

Tłumaczy, że wtedy też pojawił się nowy trend. Coraz popularniejszy stawał się zdrowy tryb życia, a Polacy masowo zaczęli rzucać się na wszystko, co ekologiczne i zdrowe. Postanowił to wykorzystać.

- Tłocznia na początku miała być formą przetwórstwa owoców dostarczanych przez lokalnych sadowników. Nasza okolica jest jeszcze nieskażona cywilizacją, wciąż niemal przy każdej posesji, gdzieś z tyłu zabudowań, rośnie stary sad, z często zapomnianymi odmianami jabłonek rodzącymi najzdrowsze owoce, bez chemicznych oprysków - opowiada Skibicki. - Uznałem więc, że jeśli ich właściciele będą mieli alternatywę dla nieistniejących skupów jabłek, będą z niej korzystać.

I nie mylił się. Wieść o możliwości przetworzenia niewielkim kosztem owoców, które wcześniej były skazane na zgnicie, szybko rozeszła się po okolicy. Już w pierwszym sezonie tłocznia cieszyła się dużym zainteresowaniem u właścicieli sadów. Tych okolicznych i nie tylko.

- Ostatnio mieliśmy klientów nawet z Gdańska. Przywieźli do nas owoce zebrane w swoim sadzie. Wytłoczone z nich soki pojechały nad morze - mówi Leszek Skibicki, częstując sokiem z pierwszych papierówek.

Ani wyglądem, ani smakiem nie przypomina on tego, który znajduje się na sklepowych półkach. Jest bardzo mętny, ale nie gęsty. Moje kubki smakowe wyczuwają cierpkość, ale przede wszystkim smak i obłędny zapach jabłek.

Żadnej chemii, tylko owoce

- Taki sok zawiera 5 razy więcej witamin niż klarowany. Moglibyśmy go odwirowywać, by uzyskać większą przejrzystość, ale sok straciłby przy tym swoje właściwości. Mija się to z celem, bo przecież ma być przede wszystkim zdrowy - podkreśla właściciel tłoczni.

Wyjaśnia też, że taki sok to 100 procent owoców: - Żadnej wody, chemii, polepszaczy i cukru. Gotowy napój poddawany jest pasteryzacji w 80 stopniach i natychmiast pakowany hermetycznie w 3, bądź 5-litrowe worki, co powoduje, że przechowywany w chłodnym miejscu, będzie świeży wiele miesięcy -tłumaczy. I dodaje, że jabłka same w sobie są naturalnym konserwantem, co również przedłuża świeżość soku. - Przy bardziej kwaśnych odmianach jabłek, aby sok był słodszy, można dodawać inne, słodkie owoce czy warzywa: aronię, winogrona,maliny, marchew, buraki, a nawet dynię. Ważne, by były bezpestkowe!

Najdziwniejsze zamówienie, jakie realizowali, było na produkcję soku składającego się z pomarańczy, mandarynek, kiwi i bananów.

- Zjawił się klient, który zażyczył sobie wyciśnięcia soku właśnie z tych owoców. Bez obierania. Pracownicy jednak zdecydowali się na usunięcie łupin z bananów. Reszta poszła ze skórkami. Przy cytrusach nie jest problemem sama skóra, ale biała część owoców, która nadaje im gorycz. Więc choć sok wyszedł pyszny, goryczkę po wypiciu pozostawiał - przypomina ze śmiechem.

Tłocznia po raz kolejny rusza na dniach.

- Będzie działać, dopóki ostatnie jabłko nie spadnie z drzewa - zapewnia właściciel.

I marzy, by kiedyś, w przyszłości, jego soki były pite i doceniane w całej Polsce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna