Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbiorowy gwałt w poprawczaku. Oprawcy mieli po niespełna 17 lat

Izabela Krzewska
Wojciech Wojtkielewicz
Dwóch wychowanków Zakładu Poprawczego w Białymstoku zostało w czwartek skazanych za brutalny gwałt na koledze. Jeden z nich również za znęcanie się psychiczne i fizyczne - ze szczególnym okrucieństwem - nad 20-letnim chłopakiem.

Ze względu na wyjątkowo delikatny i obyczajowy charakter sprawy proces został w całości utajniony. Dziennikarze nie mogli nawet zapoznać się z aktem oskarżenia. Oficjalnie wiadomo jedynie, gdzie doszło do zdarzenia i kiedy. A było to niemal rok temu w Zakładzie Poprawczym w Białymstoku. Dwóch nastolatków, grożąc pobiciem i pocięciem ostrym narzędziem, dwukrotnie zmusiło jednego z wychowanków do obcowania płciowego. Później jeden z nich znęcał się fizycznie i psychicznie nad swoją ofiarą. Śledczy zakwalifikowali to jako działanie ze szczególnym okrucieństwem. Starszy z oprawców, 17-letni wówczas Kamil S., kazał robić 20-latkowi męczące ćwiczenia, poniżał go. Szczegółowe okoliczności zbrodni nie są znane. Wiadomo jednak, że są bardzo brutalne. Na koniec razem z kolegą - Piotrem S. (ten nie miał wówczas nawet skończonych 17 lat) dokonał zbiorowego gwałtu.

Gehenna 20-latka zaczęła się pod koniec sierpnia 2015 r. Gdy zdecydował się opowiedzieć o wszystkim władzom placówki, 9 września szef placówki zgłosił sprawę na policję.

Zobacz też Zbiorowy gwałt w poprawczaku. We dwóch mieli wykorzystać 20-latka

- Jestem dyrektorem już kilkanaście lat. Ale muszę przyznać, że po raz pierwszy zetknąłem się z - nie chcę użyć określenia bestialstwem - ale z tego rodzaju formami przemocy - mówi Maciej Rutkowski, dyrektor Zakładu Poprawczego w Białymstoku.

Proces ruszył w środę. Obaj oskarżeni zostali odseparowani od swojej ofiary - jeden trafił do Zakładu Poprawczego w Gorzowie Wielkopolskim, drugi - do aresztu. Na salę rozpraw w białostockim sądzie okręgowym zostali doprowadzeni przez policję. W kajdankach na rękach i nogach. Wiadomo, że do poprawczaków nie trafiają niewiniątka. Nastolatkowie musieli wcześniej sprawiać kłopoty wychowawcze. Piotr S. nie wygląda jednak na zwyrodnialca. Niewysoki, w koszuli w kratę, spłoszony wzrok. Jego wspólnik - Kamil S.- nieco bardziej pewny siebie. Obaj przed sądem odpowiadali jak dorośli, choć Piotr S. nie jest jeszcze pełnoletni. Prokurator domagał się co najmniej 3 lat więzienia. I właśnie taki wyrok, po błyskawicznie przeprowadzonym procesie, usłyszał w czwartek Piotr S. Kamil S. ma spędzić za kratami 4 lata , bo odpowiadał również za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem. Orzeczenie nie jest nieprawomocne.

To nie jest jedyny proces, w którym stanęli przed sądem wychowankowie białostockiego poprawczaka. W marcu br. sąd skazał na 2 lata więzienia 18-letniego Mariusza Ż., oskarżonego o zaatakowanie kuchennym nożem innego wychowanka. Do ataku na Bartłomieja B. doszło 19 października ub. r. Mariusz Ż. ugodził kolegę w plecy nożem o długości ostrza 20,5 centymetra. Niewiele ponad dwa miesiące później doszło do kolejnego ataku przy użyciu noża. Tym razem ofiarą padła jedna z wychowawczyń.

W tym roku Rzecznik Praw Obywatelskich opublikował niepochlebny dla Zakładu Poprawczego w Białymstoku raport. Wizytatorzy stwierdzili, że w placówce znęcano się nad nieletnimi i poniżano ich. Podopieczni nie mogli zmieniać bielizny, musieli czyścić fugi szczoteczką do zębów.

- To bzdury! Raport jest krzywdzący wobec wszystkich pracowników zakładu - komentuje Maciej Rutkowski. - Rzecznik Praw Obywatelskich opierał się na rozmowach z wychowankami. Po każdej kontroli składaliśmy wyjaśnienia poparte dokumentacją. Przedstawialiśmy swoje argumenty za tym, że większość rzeczy, które nam się zarzuca, nigdy nie miały miejsca. Nasze pisma i odwołania nie spotkały się nawet z odpowiedzią. Nie istnieje nawet żadna instytucja odwoławcza. Jedyne, co mogę zrobić, to złożyć do sądu sprawę cywilną przeciwko Rzecznikowi Praw Obywatelskich. Przyznam, że rozważam to.

Jednocześnie dodaje, że choć od lat jego placówka figuruje w protokole RPO jako ta, w której łamie prawo, do prokuratury nie trafiło zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Przełożony też nie weryfikował przydatności dyrektora Rutkowskiego na stanowisku i nie odwołał go.

Przedstawiciele RPO byli w placówce cztery razy. Po raz ostatni - w 2013 r. W raporcie wskazano , że generalnie sytuacja w placówce uległa poprawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna