Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zuzanna Andruczyk z Suwałk chce zdobywać najwyższe szczyty

Helena Wysocka
- Idąc w górę wciąż trzeba walczyć z przepaścią - mówi Zuzanna Andruczyk. - Ale na szczytach czekają nagrody. To zapierające dech w piersiach widoki.
- Idąc w górę wciąż trzeba walczyć z przepaścią - mówi Zuzanna Andruczyk. - Ale na szczytach czekają nagrody. To zapierające dech w piersiach widoki. Helena Wysocka
Aby walczyć z przepaścią, trzeba mieć stalowe nerwy - mówi Zuzanna Andruczyk z Suwałk, która szykuje się do wyprawy na Mont Blanc, marzy o Koronie Ziemi.

Wspinaczka wysokogórska to przede wszystkim sztuka podejmowania szybkich i niezwykle trudnych decyzji. Często wbrew własnym planom oraz ambicjom. - W tym sporcie trzeba umieć w porę zawrócić - mówi suwalczanka. - To właśnie jest najtrudniejsze.

Zuzanna dodaje, że jej udaje się podejmować trafne decyzje. Dlatego postanowiła, że będzie realizować swój życiowy projekt. A ten zakłada zdobycie Korony Ziemi. Na pierwszy ogień idzie Mont Blanc. Szczyt atakować będzie 21 sierpnia.

- Wymagająca góra - nie kryje. - Ale nie boję się wyzwań. Pozwalają pokonać własne słabości.

Andruczyk chce też pokazać innym, że - jak mówi - nawet taka mała „kluska” może coś osiągnąć.

Igrała ze śmiercią

Ma dziewiętnaście lat i jest filigranowa. 155 cm wzrostu, małe dłonie i roześmiane oczy. Gdyby nie setki zdjęć, chyba nikt by nie uwierzył, że potrafi zdobywać szczyty.

Sumienna i wyjątkowo pracowita. Trudno się więc dziwić, że kilka tygodni temu bez problemu zaliczyła egzamin dojrzałości. Dostała się na studia prawnicze, ale szczerze mówiąc nie wiadomo, czy je kiedykolwiek ukończy. Bo po cichu snuje inne plany. Chciałby zostać dziennikarką. I kto wie, czy za rok, albo dwa nie postawi na swoim. Bo Zuza znana jest z tego, że zawsze robi to, o czym marzy.

- Potwornie uparta - przyznaje jej tata. - Nie ma sensu odwodzić jej od pomysłu, bo i tak postawi na swoim. Ale cieszymy się, że ma swoje zdanie i pasje. Bo bez nich życie byłoby puste.

Od dziecka ciągle coś trenuje. Miłością do sportu, jak mówi, zarazili ją rodzice. Oboje są bardzo aktywni. Ukończyli AWF, uprawiają wiele dyscyplin. Tata nawet skakał ze spadochronu.

- Od kiedy pamiętam wolny czas spędzaliśmy w plenerze, a nie przed telewizorem - wspomina. - Myślę, że teraz to procentuje. Też nie lubię kanapy.

Zuzanna pływa, gra w badmintona, jeździ na nartach, także wodnych i rowerze.

- Mój życiowy rekord na dwóch kółkach to 170 kilometrów w ciągu dnia - mówi 19-latka. - Chciałam go pobić. W tamtym roku wybrałam się więc z rodzinnego miasta do Druskiennik, ale nie dotarłam do celu. Po prostu opadłam z sił i przed metą zawróciłam. Będę musiała próbować dalej.

Ale póki co, ma do załatwienia pilniejszą sprawę. Postanowiła bowiem zrealizować swoje największe, życiowe marzenie. Chce zdobyć Koronę Ziemi, czyli najwyższe szczyty na wszystkich kontynentach.

Miłością do gór zaraziła się cztery lata temu. Wraz z tatą pojechała wówczas w Tatry, by przygotować się do zawodów kolarskich. Któregoś dnia, w wolne popołudnie wybrała się na wędrówkę i wtedy pomyślała, że fajnie byłyby wejść na jakiś najwyższy szczyt. Ale nie podjęła próby, bo, jak mówi, wspinaczka bez przygotowania byłaby szczytem głupoty.

- Trzeba mieć nie tylko zacięcie, ale też kondycję - dodaje. - Wchodzi się z ciężkim plecakiem. Nie raz waży on 30, albo i więcej kilogramów. To nie jest zabawa.

W internecie wyszukała więc klub alpejski i pod nadzorem pochodzącego stamtąd trenera zaczęła ostro ćwiczyć. Musiała nauczyć się wszystkiego: chodzenia w rakach, hamowania czekanem i trzymania emocji na wodzach. No i pokonać opór rodziców. Lekko nie było, ale - jak mówi - jakoś poszło.

Na początku mocno ryzykowała. Przykładów nie trzeba daleko szukać. Choćby wiosną minionego roku, gdy uparła się, by wejść na Kasprowy Wierch.

- Śnieg był wtedy po szyję, a do tego gęsta mgła - wspomina Jan Andruczyk. - Córka wybrała najtrudniejszy szlak. Szła po omacku, na każdym kroku igrała ze śmiercią. Wystarczyło, by skręciła nieco w lewo i poleciałaby w przepaść. Staliśmy z żoną na górze i truchleliśmy ze strachu. Na szczęście, nic złego się nie stało.

Na orlej pełno lufek

Dystansu do gór nabrała trochę później, podczas kursu turystyki wysokogórskiej, gdy załamała się pogoda. Była na skale, nagle zaczął wiać silny, porywisty wiatr. Walczyła i z halnym, i ze strachem. Ale dzięki temu nauczyła się pokory. Zrozumiała, że nie można szarżować i że ostatnie słowo zawsze ma góra.

Choć dostała nauczkę, nie zrezygnowała ze wspinaczki. Tyle tylko, że teraz znacznie lepiej przygotowuje się do wypraw. Przed każdą z nich bardzo dużo ćwiczy i czyta, by jak najlepiej poznać szlak.

- Dzięki temu unikam większości przykrych niespodzianek - dodaje Zuzanna. - Choć, jak to w górach bywa, zawsze może coś zaskoczyć.

Andruczyk ma na swoim koncie sporo górskich tras. Zeszła już m.in. z Karbu do Czarnego Stawu Gąsiennicowego i pokonała pełen urwisk oraz przepaści szlak na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem. Jest on drugim pod względem trudności w Tatrach. I w każdym przypadku wejście było tylko połową sukcesu. Bo trzeba jeszcze zejść. A to znacznie trudniejsza sztuka. Przynajmniej dla Zuzanny.

Na której górze bała się najbardziej?

- Emocje są zawsze - przyznaje suwalczanka. - Ale chyba najgorzej było na Orlej Perci. To trudna, nie dla spragnionych wyzwań laików, czy osób panicznie bojących się przepaści trasa. Na każdym kroku są lufki. Myślę, że do Orlej trzeba dorosnąć. Nie ma co pchać się na siłę. Tam zginęło ponad sto osób.

Za dwa miesiące weźmie udział w wyprawie na Mont Blanc. To najwyższy szczyt w Alpach, bardzo trudny. Ma 4810 metrów nad poziomem morza.

- Podobno potrafi zaskoczyć - przyznaje Zuza.

Lawiny, spadające kamienie, seraki, czy załamanie pogody. Na tej górze najmniejsza słabość może okazać się fatalna. Brak umiejętności posługiwania się sprzętem, a nawet nieznajomość terenu może mieć dramatyczne konsekwencje.

- Uczę się go i całymi dniami, ciężko pracuję nad kondycją - mówi suwalczanka. - Chodzę na siłownię, pływam, biegam i jeżdżę rowerem. Wiem, że podejmuję wielkie ryzyko. Ale, jak niektórzy mówią, że kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. A ja wierzę w siebie. Bo do tej pory rozsądek włączał mi się w dobrych momentach. Na każdej wyprawie wiedziałam, kiedy powinnam zawrócić. I nigdy tego nie lekceważyłam. Być może dlatego, że nie mam chorych ambicji.

Ekspedycja na Mont Blanc potrwa dziewięć, góra dziesięć dni. Zuzanna wybiera się tam z grupą warszawskich przyjaciół. Bo, jak mówi, takich wyzwań nie podejmuje się w pojedynkę. Za duże byłoby ryzyko. Do ostatniej chwili nie chce znać szczegółów trasy. Woli, by była to niespodzianka. Wtedy emocje są jeszcze większe.

- Uczę się całej góry - dodaje. - Wszystko więc jedno, z której strony będzie atak.

Za rok na wulkanie

Parę tygodni temu osiągnięcia Zuzanny docenił Dariusz Mazur, suwalski przedsiębiorca, który wspiera lokalnych sportowców. Biznesmen w ramach wymyślonego przez siebie projektu „Szukamy talentów” ufundował dziewczynie półroczne stypendium. To ogromna wsparcie, bo wspinaczka jest niezwykle kosztownym zajęciem. Drogie są i wyjazdy, i ubrania, i sprzęt, i treningi. - Wdzięczna jestem rodzicom, że pokrywali koszty moich dotychczasowych wypraw - dodaje Andruczyk. - Inaczej, choć próbuję trochę dorobić, nie byłabym w stanie sfinansować wszystkiego.

Tym bardziej, że Mont Blanc nie kończy, a rozpoczyna życiowy projekt. Za rok chciałaby stanąć na afrykańskim Kilimandżaro. To najwyższa wolno stojąca góra świata. Wulkan z trzema szczytami wyrastającymi ponad afrykańskie sawanny. Dwa z nich są wygasłe, ale trzeci - wciąż daje sygnały i nadal uważany jest za „drzemiący”. A później, za dwa, albo trzy lata Zuzanna będzie walczyć o amerykańskie i afrykańskie szczyty. Też piękne i jeszcze wyższe.

- Boimy się o córkę? Pewnie, że tak - przyznaje Jan Andruczyk. - Ale też jesteśmy z niej bardzo dumni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna