Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

<B>Dorosłe dzieci</B>

Anna Perkowska
Dwie sąsiednie wioski położone kilka kilometrów od Brańska. Na oczach ludzi rozgrywa się tragedia. Mówią o niej wszyscy, nawet w miejscowościach położonych kilka kilometrów dalej. Jednocześnie zadają sobie pytanie: Czy możliwe, że 32-letni Krzysztof zgwałcił 14-latkę?

- Aresztowali mi syna. Wychowałam dziesięcioro dzieci i nigdy nie miałam z nimi żadnych problemów" - mówi matka 32-letniego Krzysztofa.
Krzysztof w nocy z 27 na 28 czerwca został tymczasowo aresztowany, bo na policję w Brańsku zadzwonił ojciec 14-letniej Kasi, informując, że jego córka została zgwałcona. Nieletnia wskazała na Krzysztofa. Ludzie z dwóch wiosek: zarówno tej, z której pochodzi Kasia, jak i tej, z której jest Krzysztof, są powściągliwi w osądach. Z drugiej jednak strony w rozmowie z nimi odnosi się wrażenie, że ta sprawa ich nieco podzieliła.
- Gdzie leży prawda, to tylko sam Pan Bóg wie - mówią sąsiedzi obu rodzin.
Uganiają się za dzieciakami
Jadąc w kierunku miejscowości P., w której mieszka 14-letnia Kasia, zatrzymujemy się w jednej z okolicznych wiosek. Pytamy mieszkańców o drogę i o rozwiedzionego mężczyznę, który samotnie wychowuje szóstkę dzieci.
- To trzeba prosto, a później w lewo - tłumaczy kobieta stojąca przy płocie.
- A czy ten mężczyzna ma niepełnoletnie córki? - pytam kobietę.
- Nic więcej nie powiem! Wskazałam drogę i na tym koniec - mówi stanowczo kobieta, uśmiechając się pod nosem.
W okolicznym sklepie pytamy jeszcze raz o rodzinę. Stali bywalcy chętniej o wszystkim mówią.
- Szukacie tego co siedzi? Ale smarkula go załatwiła. Podobno Krzysztof nie chciał jej zapłacić, no wiecie, za co - uśmiecha się jeden z mężczyzn. - A ona posądziła go o gwałt. Różnie się tutaj mówi. Wiecie jak to jest na wiosce. Każdy swoje pięć groszy dołoży - tłumaczy mężczyzna pijący piwo.
Jego żona, która próbuje go wyciągnąć sprzed sklepu, dodaje:
- A kto to wie, co się stało. Stare chłopy za dzieciakami też się nie powinni uganiać. Jakby dziewczyn w ich wieku nie było. A ojciec jak ma nieletnie córki, to też powinien ich pilnować! - kwituje.
Ojciec wskazał
Docieramy do miejscowości P. i odnajdujemy rodzinę. Ojciec Kasi, której nie ma w domu, chętnie o wszystkim opowiada.
- Zgwałcił moją córkę. Ona ma dopiero czternaście lat - mówi. - Nie wiem jak to było, bo jak to się mówi, materacem nie byłem. Ale jestem pewny, że moja córka nie zmyśla. Tego dnia, którego to się stało, wróciła do domu w strasznym stanie, bardzo roztrzęsiona - dodaje.
Bardzo chętnie o wszystkim opowiada też piętnastoletnia Magda, o rok starsza siostra Kasi.
- Tylko ja jedna wiem, co się stało - mówi tajemniczo patrząc na ojca. Uśmiecha się przy tym. Mówi to tak, jakby była naocznym świadkiem wydarzeń. Z jej późniejszej relacji wynika, że jednak świadkiem nie była.
- Byłyśmy razem z siostrą w sklepie, który znajduje się w wiosce S. Zjadłyśmy lody. Gdy wychodziłyśmy ze sklepu przejeżdżał Krzysztof. Zatrzymał się koło mojej siostry. I powiedział, żeby ona wsiadła. Tak też zrobiła. Pojechali. Zatrzymali się jeszcze koło drugiego sklepu w S. Tam postali i pogadali z kumplami i wsiedli do samochodu. Ale on zamiast jechać do domu, to zakręcił i pojechał w stronę miejscowości O. W zupełnie innym kierunku. Moja siostra wróciła bardzo późno, tak gdzieś około dziesiątej, dwunastej do domu. Wtedy powiedziała, że Krzysztof ją zgwałcił. O wszystkim mi opowiedziała - tłumaczy Magda.
- Ona wróciła około dwunastej - wtrącą ojciec obu dziewczyn. - Problem w tym, że ona znała Krzysztofa. Inaczej, to by do tego samochodu nie wsiadała, jakby to był ktoś nieznajomy - mówi ojciec z przekonaniem.
Zawiadomił więc policję, wskazał Krzysztofa, informując, że to on dopuścił się gwałtu na jego córce.
Przyjaciel ojca?
Kim jest mężczyzna, którego dziewczyna posądziła o gwałt?
- To taki przyjaciel taty był - stwierdza starsza siostra Kasi.
- Tak. Dla mnie to taki młodszy kolega - wtrąca się ojciec. - Mieszka kilometr dalej. Wszyscy się tu znają - tłumaczy ojciec.
Kasia ma jeszcze pięcioro rodzeństwa . Jej najstarsza siostra jest już mężatką. Pozostałe dzieci mieszkają razem z ojcem. Jest rozwiedziony, była żona wyjechała za granicę. Z naszych informacji wynika, że rodzina korzysta z pomocy opieki społecznej. Nieletnia Kasia, która posądziła Krzysztofa o gwałt, jest teraz pod stałą opieką kuratora. Obie dziewczyny: Kasia i Magda nie cieszą się też najlepszą opinią w szkole, do której uczęszczają.
- Szczególnie Kasia. Są z nią problemy. Dochodzą do nas też różne sygnały, że poza szkoła dziewczyna zachowuje się nieodpowiednio. No i teraz ta cała sprawa. Wiem, że ma kuratora - tłumaczy jedna z nauczycielek (imię i nazwisko do wiadomości redakcji).
Taki wstyd
Rodzice 32-letniego mężczyzny nie wiedzą, co się stało. Są jednak pewni, że ich syn z pewnością nie użył przemocy wobec dziewczyny. Są zrozpaczeni.
- Byłam u niego na widzeniu. Nie chciał mi powiedzieć, co się stało. Jednak jestem przekonana, że on nie użył wobec niej żadnej przemocy. Myślę, że to jakiś podstęp. Wychowałam dziesięcioro dzieci i nigdy nie było z nimi żadnych problemów. A teraz taka bieda! Taki wstyd! - tłumaczy matka.
Krzysztof mieszkał razem z rodzicami. Jest najstarszy spośród dziesięciorga rodzeństwa. Do momentu aresztowania pracował w jednym z zakładów lakierniczych w Brańsku.
- Zarabiał nieźle, ale nie wiem, co robił z tymi pieniędzmi, bo do domu to ostatnio nie przynosił. Jednak dobry z niego człowiek. Nigdy się nie awanturował, nie robił scen - opowiada matka.
Płacze i wskazuje na swego męża i ojca Krzysztofa.
- Proszę zobaczyć, co się dzieje z mężem od kiedy aresztowali nam syna. I ja, i on jesteśmy na skraju wyczerpania nerwowego. Te dziewczyny jeszcze dolewają oliwy do ognia. Jak któraś z nich przejeżdża rowerem koło naszego domu, to jeszcze się z nas wyśmiewają - tłumaczy matka Krzysztofa.
Ojciec Krzysztofa, kiedy opowiada nam o wszystkim płacze. Trzęsie mu się głowa. Mówi, że ma tak od czasu, kiedy aresztowali syna.
- Pięćdziesiąt procent zdrowia mi zjedli przez ten okres - mówi ojciec Krzysztofa. - Dziesięcioro dzieci mam, starałem się wychować je jak najlepiej. Pracowałem ciężko przez całe życie, a tutaj teraz takie coś. Co ja takiego zrobiłem w życiu, że spotyka mnie takie nieszczęście? - pyta retorycznie.
"Co rodzice winni?"
Sąsiedzi Krzysztofa i jego rodziny są zszokowani tym, co się stało.
- Nie wiem, jak do tego doszło. To taka dobra rodzina. Może oni i nie najbogatsi, bo jak dziesięcioro dzieci było, to przecież trzeba ich nakarmić. Ale oni się zawsze starali. Porządek i koło domu, i w domu. I dzieci też samopas nie chodziły, tylko rodzice do roboty ich gonili - mówi jeden z sąsiadów.
Znają też dziewczyny: Kasię i Magdę z sąsiedniej wioski.
- Ja jak się dowiedziałam, że mój syn tam się gdzieś z tym całym ich towarzystwem zadaje, to powiedziałam, że zamknę go w domu i nie wypuszczę przez tydzień - mówi jedna z matek - To latawice! Chłopów ściągają do siebie i jeszcze pieniądze wyłudzają. A ta cała historia z gwałtem to też zapewne jakiś podstęp - dodaje.
- Ktoś się powinien nimi zająć. Fakt, że te chłopy też nie są bez winy, bo się zadają z gówniarzami, ale z drugiej strony to najbardziej winny jest ojciec. To on powinien się nimi zająć, a nie puszcza je samopas i robią, co chcą. Do roboty powinien zagonić, żeby im głupie myśli nie przychodziły do głowy - tłumaczy jeden z mieszkańców.
Ojciec Kasi i Magdy odpiera wszystkie ataki.
- Czego to ludzie wściekli nie wymyślą. Mówią, że one niby biorą pieniądze. Co za bzdura, przecież to dzieci jeszcze.
Z czternastoletnią Kasią nie udało nam się porozmawiać. Jej starsza siostra, z którą poszukiwaliśmy jej w sąsiedniej wiosce u koleżanki, stwierdziła, że pojechała na wiejską dyskotekę do oddalonej o kilkanaście kilometrów miejscowości. Bardzo często bawi się w ten sposób w soboty.
- Pewnie pojechały stopem. Często jeżdżą tak z koleżanką. Bo tak jest taniej - tłumaczy siostra.
Magda opowiada, że jej siostra bardzo często jeździ stopem na zabawy do okolicznych wiosek. To wbrew temu, co twierdzi ojciec. A mianowicie uważa, że gdyby Kasia nie znała Krzysztofa, to by nie wsiadła do samochodu. Zapytany, dlaczego nie pilnuje nieletniej córki stwierdza:
- A co ja mam zrobić? Przecież ja jej nie wypuszczam. Ona sama jedzie. Teraz są wakacje. Nie ma żadnych obowiązków.
Do miejscowości, w której mieszka Kasia, pojechaliśmy ponownie. Niestety, znowu Kasi nie zastaliśmy. Jej młodszy brat powiedział, że pojechała na zabawę. Dokąd? Nie wiadomo. Pytamy więc, gdzie można znaleźć Mariolę i gdzie odbywa się wiejska zabawa.
- Mariolka może być wszędzie. To strasznie trudne pytanie. Poza tym to nie jest moja koleżanka - mówi jedna ze spotkanych dziewczyn na "przedmieściu" miejscowości P.
- Proszę pytać chłopaków, może oni wiedzą lepiej - dodaje jej koleżanka.
Imiona bohaterów tekstu zostały zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna