Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

<B>Walczyłem o życie</B>

<B>(ola)</B>
Rozmowa z szesnastoletnim Jasiem Melą, zdobywcą Bieguna Północnego i Południowego, który dla odmiany kilka dni spędził u dziadków w Augustowie.

- Jasiu, powiedz szczerze, po co poszedłeś na te bieguny? Przerażające zimno, trudne warunki, raczej nie zachęcają do rekreacyjnych spacerków…
- (śmiech) Bo i nie były to spacerki, tylko walka o życie i niesamowita przygoda. Propozycję pierwszej wyprawy dostałem dość nieoczekiwanie. Właściwie bardzo nieoczekiwanie, bo nigdy nie przypuszczałem, że dotrę w tak piękne i odległe miejsca. Byłem wówczas w olbrzymim dołku, bo trochę wcześniej uległem wypadkowi, w którym straciłem rękę i nogę.
Myślałem wtedy, że to już koniec, nic dobrego mnie nie czeka i pogrążałem się w jakimś wielkim smutku. A tu taka niespodzianka…
- Depresja minęła?
- O już dawno! Teraz jestem zupełnie innym człowiekiem. Przełamałem swoje lęki, zacząłem na nowo odkrywać radość życia, bo wiem, że jestem w stanie dokonać wielkich rzeczy. I wiarą tą dzielę się z innymi ludźmi. Np. ostatnio byłem w USA, gdzie rozmawiałem z niepełnosprawnymi, których przekonywałem, że mają po co żyć. Bo kalectwo to nie koniec życia. Można przecież robić tak wiele rzeczy. Trzeba tylko chcieć. Ja chciałem i dlatego, choć miałem wiele obaw i niekoniecznie pozytywne nastawienie, zacząłem życie na nowo. I teraz jestem z siebie dumny i nie narzekam, tylko działam.
- Wróćmy do tych lęków. Bardzo bałeś się przed wyruszeniem na wyprawy?
- Tylko głupcy się nie boją. Strach jest rzeczą naturalną i dlatego nie wstydzę się przyznać, że bardzo się bałem. Nie wiedziałem przecież tak wielu rzeczy. Fakt, przygotowywałem się sumiennie, czytałem książki o biegunach, dzienniki sławnych podróżników i muszę powiedzieć, że nie zawsze działały one na mnie uspokajająco. Było w nich tak wiele o wypadkach, które przytrafiają się polarnikom, różnych katastrofach. Autorzy bez owijania w bawełnę opisywali trudy takiego życia. Ale zaufałem moim doświadczonym towarzyszom: Markowi Kamińskiemu, Wojciechowi Ostrowskiemu i Wojciechowi Moskalowi. I nigdy tego nie żałowałem. Dzięki nim udało mi się dotrzeć na oba bieguny i, co najważniejsze, przeżyć te wyprawy.
- Bardzo zmarzłeś?
- Jak diabli! (śmiech). Na biegunach zimno towarzyszy ci zarówno rano, jak i podczas obiadu oraz snu. Proszę sobie wyobrazić najmroźniejszą polską zimę i pomnożyć razy dwa lub nawet trzy. Brr! Już na samą myśl robi mi się zimno, choć muszę przyznać szczerze, że ja bardzo lubię niskie temperatury. Na przykład do dżungli amazońskiej bym nie pojechał. Tam jest za gorąco i słonecznie.
- A gdzie chciałbyś pojechać?
- Teraz nigdzie, bo muszę skończyć szkołę i zdać maturę. Jestem w drugiej klasie szkoły średniej i chcę skupić się na nauce. A takie wyprawy zajmują mnóstwo czasu. Robię więc sobie przerwę. Zdam na informatykę, zostanę grafikiem 3D i wtedy będę wolny.
- Siedzenie przed komputerem niewiele ma wspólnego z podróżami. Skąd ta zmiana?
- To nie zmiana. To rozsądek. Fakt, że przeraża mnie trochę siedzący tryb życia, ale powtarzam sobie, że praca to środek, który pomoże mi zrealizować moje marzenia. Na pewno nie zwiąże mi rąk. Liczę, że dzięki niej będę mógł zdobywać pieniądze w sposób, który nie będzie mnie nudził, a wręcz przeciwnie. A jak już będę je miał, to część przeznaczę na utrzymanie, a za drugą zamierzam podróżować. Bo choć teraz dużo mówię o zrobieniu sobie przerwy, to muszę przyznać, że mam duszę globtrotera i strasznie ciągnie mnie na wyprawy. Szczególnie takie, które pozwalają sprawdzić się, pokonać samego siebie.
- Tak więc, gdzie chcesz pojechać?
- Tam gdzie jest zimno, czyli np. na Alaskę, Grenlandię. Chcę także wrócić raz jeszcze na Spicbergen. Tam chyba podobało mi się najbardziej. Do dziś mam przed oczami te lodowce, góry, mnóstwo śniegu i pluskające się foki.
- Na Spicbergenie jest dużo niedźwiedzi. Spotkałeś jakiegoś misia?
- Nie i trochę żałuje, bo to fajne zwierzaki. Ale takie spotkanie mogłoby być niebezpieczne. Szczególnie dla mnie.
- Jeśli już mówimy o niebezpieczeństwach, to powiedz, która wyprawa była trudniejsza?
- Pierwsza. Nie byłem na nią przygotowany, ani psychicznie, ani fizycznie. Nie wiedziałem, co mnie czeka i czy tak naprawdę dam sobie radę. Poza tym, choć lubię zimno, trudno mi było poradzić sobie z niską temperaturą. Przyzwyczajałem się kilka dni.
Jednak już podczas drugiej wyprawy, poszło mi o wiele łatwiej. Bo choć nie znałem terenu, byłem już bardziej obyty i wiedziałem, jak powinienem się zachować w różnych sytuacjach. W czasie zdobywania Bieguna Południowego (druga wyprawa - od red.) mieliśmy natomiast więcej problemów z aurą. Wiał bardzo silny wiatr, co wzmacniało uczucie zimna i przede wszystkim musieliśmy pokonać o wiele dłuższy dystans.
- Wyobraźmy sobie, że za kilka dni dzwoni do Ciebie Marek Kamiński i proponuje następny mroźny wypad. Odmówiłbyś?
- Gdyby cała wyprawa nie trwała dłużej niż miesiąc, to pewnie nie… Na pewno nie.
- Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna