Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bazarek przy szosie

Urszula Bisz [email protected]
Aleksander Supruniuk (z lewej) na brak klientów nie narzeka. Kupują u niego głównie mieszkańcy Białegostoku, ale częstymi gość-mi są też Litwini, Łotysze, Białorusini.
Aleksander Supruniuk (z lewej) na brak klientów nie narzeka. Kupują u niego głównie mieszkańcy Białegostoku, ale częstymi gość-mi są też Litwini, Łotysze, Białorusini.
Ktokolwiek przejeżdżał przez Ryboły, niewielką wieś w gminie Zabłudów, musiał ją zapamiętać. Położona jest przy drodze krajowej nr 19, która dla mieszkańców wioski jest jednocześnie przekleństwem, jak i źródłem utrzymania. Narzekają, że przez jadące wciąż "19-tką" samochody jest tu strasznie głośno, że w powietrzu unoszą się spaliny, a gdy jadą tiry, to ściany ich domów aż się trzęsą.

Jednak z drugiej strony, to właśnie temu, że jest tam tak duży ruch, zawdzięczają dużą ilość klientów. Kierowcy przejeżdżający przez Ryboły mogą bowiem tu kupić wszelkiego typu warzywa i owoce, a także grzyby.

Międzynarodowe transakcje w euro na przydrożnym straganie

Gdy wjeżdża się do Rybołów, poza zabytkową cerkwią w jaskrawych kolorach niebieskim i zielonym, w oczy przede wszystkim rzuca się rządek sprzedających przy drodze mieszkańców. Małe stragany rozłożone są po obu stronach jezdni, w odległości kilku, kilkunastu metrów od siebie. Każdy organizuje je sobie tak, żeby było jak najwygodniej. Większość mieszkańców rozkłada turystyczne stoliki i duże parasole, by ukryć się w ich cieniu. Stoiska mają kilka kroków od domu, więc kiedy ruch jest mniejszy, mogą zajść na chwilę do domu, by np. zjeść obiad. Jest to też udogodnienie dla kupujących, bo w każdej chwili można poprosić o doniesienie świeżych warzyw prosto z grządki. A chętnych na te specjały jest coraz więcej. Niektórzy mieszkańcy Rybołów mają już nawet swoich stałych klientów, którzy przyjeżdżają po warzywa specjalnie z Białegostoku. Często kupującymi są też obcokrajowcy.

- Nasi klienci to przejezdni z całej Polski i z zagranicy. Dużo jest klientów z Litwy i Łotwy. Kiedyś sporo było z Białorusi - mówi Tamara Supruniuk, mieszkanka Rybołów. - Płacą też w różnych walutach. Nasza babcia, która tu z reguły handluje, tak się wyszkoliła, że umie przeliczyć.
To właśnie babcia Nina wiedzie prym w tej dziedzinie. Cała rodzina jej w tym pomaga, a ona handluje od rana do nocy i zdobywa stałych klientów. Niestety, pod koniec lata trafiła do szpitala, i teraz muszą ją
zastępować młodsi członkowie rodziny Supruniuków.

- Niektórzy klienci nie o towar pytają, tylko gdzie ta starsza pani jest - śmieje się Tamara Supruniuk.
Teraz to ona i jej mąż Aleksander kontynuują rodzinną tradycję. A handlują już... sami nie pamiętają jak długo. Zapytani o to, najpierw mówią, że minęło już około pięciu lat, potem dochodzą do wniosku, że jednak dziesięć, ostatecznie stwierdzają, że handel trwa już od co najmniej kilkunastu lat.
A kto zapoczątkował we wsi tę tradycję? Tego chyba nie ustaliłoby nawet śledztwo. Bo naprawdę wielu mieszkańców Rybołów powiedziało nam, że to właśnie on lub ktoś z jego rodziny zaczął tę tradycję, a potem podłapali to od niego sąsiedzi. Między mieszkańcami Rybołów brak też wspólnego zdania co do tego, czy ich klienci zatrzymujący się na trasie są mniej wybredni i wymagający od tych np. na giełdzie rolno-warzywnej w Białymstoku.

Na lewo chętni, na prawo wybredni

Wiktor Martyniuk jednak uważa, że bardziej opłacalny finansowo jest handel warzywami na białostockiej giełdzie.
- Malinowy pomidor np. w Białymstoku jak sprzedaję go za 5 zł, to tylko wyjmę i zaraz już go nie ma. A tutaj to trzeba się napraszać - tłumaczy pan Wiktor. - Na giełdzie sprzedaję do hurtu i mnie nic nie interesuje.
Może popyt i zainteresowanie klientów jest zależne od tego, po której stronie drogi się sprzedaje... Pan Wiktor kram z warzywami ma bowiem rozstawiony po prawej stronie "19-tki", jadąc od strony Białegostoku. Zaś jego sąsiedzi z drugiej strony szosy chwalą swoje miejsce sprzedaży, twierdząc, że ich klienci nie wybrzydzają.

- My już na rynek nawet nie wozimy - mówią Tamara i Aleksander Supruniuk. - Ceny są takie same jak w Białymstoku, ale nikt tu przynajmniej nie narzeka. Jak jeden coś marudzi, to drugi staje i mówi, że to jest smaczne, z pewnego źródła. A jak chcą więcej kupić, można pójść i zerwać świeże. Można nawet pójść i zobaczyć, gdzie to rośnie. Natomiast jak towar jest w sklepie, to nie wiadomo skąd pochodzi, czy z Polski, z Bułgarii czy Rumunii.

Ci zaś, którzy raz spróbują warzyw i owoców z Rybołów, nieraz po nie wracają i w razie czego kupują większe ilości, na zapas.
- Pytałem kiedyś klienta, który przyjeżdżał specjalnie z Białegostoku: Chce się panu? A on mi na to: A panu źle, że przyjeżdżam?

Emerycka rozrywka przy drodze

No i źle nie jest, bo jak jest ciepły, słoneczny dzień, to na jednym stoisku można sprzedać nawet 300 kilogramów np. ogórków.
- Czy się opłaca? Zawsze kilka złotych do ręki wpadnie - twierdzi Walentyna Stefaniuk, która sprzedaje głównie warzywa na malowniczo przygotowanym stoisku, tuż przy płocie obwieszonym warkoczami cebuli i drewnianym domku z białymi okiennicami. - Będzie trochę więcej do emerytury.

Jednak nawet jeśli mieszkańcy Rybołów nie handlują przy drodze, to i tak nie znikają z jej pobocza. Siedzą na ławkach, obserwując, co dzieje się przy i na drodze. Nie można ich tam spotkać tylko w zimne miesiące. Jednak wiosną, latem i jesienią wszystkie przydrożne ławki w Rybołach są zajęte.

- Bo tu sami renciści mieszkają - tłumaczy pani Walentyna. - Nie ma w ogóle ludzi młodych. Wychodzimy na zewnątrz, siadamy na ławki, żeby poplotkować i żeby popatrzeć na tych, którzy drogą przejeżdżają. Ruch tutaj niesamowity. Jak jedzie dużo tirów, to aż ściany w domu się trzęsą.
Mimo to mieszkańcy nadal wychodzą na drogę, prawie pod koła tirów, żeby posiedzieć na ławkach i pogadać. O życiu, o sąsiadach, o kupujących, o przejeżdżających ulicą, i tych, którzy się zatrzymali, ale i o tych, którzy widać nie mieli na to czasu. Może śpieszyli się do pracy, a może do rodziny? Tu też raz w tygodniu o określonej porze czekają na przyjazd samochodu z piekarni, by zaopatrzyć się w bułki i chleb.
- Takie to już nasze życie, co się wokół tej drogi plecie - mówią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna