Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pieskie jest życie karpia

Magdalena Kleban
Sposobów na domowe uśmiercenie karpia jest niemal tyle, ile sposobów serwowania go na świątecznym stole.

Od lat organizacje walczące o prawa zwierząt domagały się bardziej litościwego traktowania tych ryb. Teraz w sukurs przyszły im zapisy prawa. O ile jednak ustawę zmienić łatwo, to już z ludźmi idzie dużo gorzej...

Jeszcze nie tak dawno wszelkie próby bronienia karpia wywoływały tylko ironiczny uśmiech na ustach słuchaczy. W końcu to tylko ryba, a te - jak wiadomo - głosu nie mają. Ale czasy się zmieniają i coraz więcej z nas ma już dosyć takiego traktowania zwierząt. Bo choć z karpia w galarecie nie zrezygnujemy, to zabijanie go w domowej wannie bawi nas już coraz mniej.

- My wszystko rozumiemy: że to tradycja, zwyczaj, ale choćby już ze względu na charakter tego święta wypadałoby karpie traktować humanitarnie, a już na pewno nie narażać ich na niepotrzebne cierpienie - mówi Anna Jaroszewicz, prezes białostockiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. - A takim jest przetrzymywanie tych zwierząt żywych, wyłożonych na lodzie albo w zbyt małych pojemnikach, gdzie leżą jeden na drugim. Nie mówiąc już o tym, co musi czuć ryba skrobana czy też patroszona na żywca...

To właśnie TOZ postanowił w tym roku ruszyć z odsieczą dla karpia. Stara się przekonać zarówno sklepy, jak i klientów, że nasza tradycja nie ucierpi, jeśli kupować będziemy karpia już zabitego.

O co chodzi z tym karpiem?
Karp w galarecie, karp w śmietanie, karp smażony, karp po żydowsku - jest wiele sposobów przygotowania "króla wigilijnego stołu". Większość Polaków nie wyobraża sobie Bożego Narodzenia bez tej ryby. W okresie świątecznym zjadamy 90 procent rocznej hodowli karpi. To około 10 milionów sztuk tej ryby!

W grudniu karpie sprzedaje się i zabija wszędzie. Bardziej lub mniej krwawą historię dotyczącą wigilijnego karpia zna prawie każdy, kto kiedykolwiek szykował kolację wigilijną.

- U nas w domu żywego jeszcze karpia po prostu wkładało się do zamrażarki. Wszystkim się wydawało, że jest to wyjątkowo łagodny sposób na jego uśmiercenie - przyznaje Urszula, białostoczanka.

- Mój tato zaś zawsze raził je prądem - dodaje jej koleżanka.

Wymyślnych metod na domowe zabicie karpia jest niemal tyle, ile sposobów jego przyrządzania. Ot chociażby patroszenie na żywca, ucinanie głowy, tłuczenie młotkiem po łbie. Tymczasem, według naukowców, najmniej bolesną formą zabijania ryby jest całkowite ogłuszenie jej - przez silne uderzenie w głowę - a następnie wykrwawienie na śmierć. Ludzie jednak nie potrafią dobrze ogłuszyć ryby, przez co karp często budzi się jeszcze podczas usuwania łusek czy też przy... odcinaniu głowy.

Prawie jak żywy
Jeszcze nie tak dawno mogliśmy w sklepach oglądać na własne oczy, jak zmyślny sprzedawca patroszy... żywą jeszcze rybę. Potem zaś ryba jeszcze przez jakiś czas próbowała łapczywie łapać powietrze...

- Myśmy go nie zabili, jeszcze żyje - tłumaczył sprzedawca, bo wiadomo, że nasza tradycja nakazuje, by karpia kupować żywego, świeżego.

Tak jednak być nie musi. W Białymstoku nie brak już rodzin, gdzie z ulgą przyjęto sprzedaż zabitych i wypatroszonych karpi przed świętami.

- Mama zawsze była mistrzynią przyrządzania karpia w galarecie, ale ten cały rytuał zabijania... - wspomina Katarzyna, 35-latka z Białegostoku, która w tym roku po raz pierwszy sama przygotowuje wieczerzę wigilijną dla swoich bliskich. - Nigdy nie było u nas na to chętnych. Pamiętam, że w moim rodzinnym domu ten biedny karp ze dwa dni pływał w wannie, zanim ojciec po cichu zaniósł go do sąsiada. I to właśnie tato z największą ulgą przyjął, kiedy hipermarkety na życzenie klienta same załatwiały ten przykry rytuał, a on mógł po prostu kupić wyfiletowaną już rybę.

Również ona sama nie ma zamiaru kupować żywej ryby.

Przepisy swoje, życie swoje
- Święta Bożego Narodzenia są świętami radości, miłości i przebaczenia, w związku z tym zadajemy sobie pytanie, czy godzi się, aby przygotowując się do nich duchowo dokonywać jednocześnie w sposób tak drastyczny i nieludzki uśmiercania tych ryb - mówi Anna Jaroszewicz.

Do takiego też wniosku doszli posłowie i w połowie kwietnia tego roku znowelizowali ustawę o ochronie zwierząt. Dzięki temu karp powinien być już zupełnie inaczej traktowany: ubijany wyłącznie na zapleczu sklepu, z dala od oczu klientów, a transportowany w odpowiednich warunkach.

- Ustawa stanowi, że należy tej rybie zapewnić właściwe warunki bytowania - podkreśla Andrzej Jarosz, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Białymstoku. - Oznacza to, że żywych karpi nie można pakować do torebek foliowych i reklamówek.

Ale konia z rzędem temu, kto się do tego stosuje. W większości sklepów karpie pakowane są jak leci w plastikowe torby. Nawet jeśli koło basenu z karpiami stoją przygotowane wiadra, to i tak mało kto z nich korzysta.

- Karp jest produktem konsumpcyjnym. Musi być oferowany do sprzedaży i zabity - nie ma wątpliwości Sławomir Wołłejko, inspektor ds. higieny i środków spożywczych w Powiatowym Inspektoracie Weterynaryjnym w Białymstoku. - Pytanie tylko, jak to się robi.

Pytanie czysto retoryczne, bo ani handlowcy, ani klienci nie zawracają sobie tym głowy.

- Czy to Greenpeace, czy prawa zwierząt, świeży karpik na święta musi być - mówi kupiec, którego spotkaliśmy na jednym z białostockich bazarków. Nawet do głowy mu nie przyszło, żeby zwracać uwagę na to, jak ta ryba jest transportowana.

Czekający w kolejce na swoje dwa karpie pan Mirosław tylko mu przytakuje. I po chwili z zadowoleniem wyciąga plastikową torbę po swój wigilijny przysmak.

- Innego niż świeży nie kupuję - zarzeka się. - Teraz rybka trafi do specjalnej beczki z wodą. Popływa tak do świąt, dzięki czemu i tego posmaku mułu się pozbędzie.

Jest też przekonany, że ryby nie odczuwają bólu, a w związku z tym bez znaczenia jest, jak się z nimi postępuje. Naukowcy są jednak innego zdania. Już dawno udowodnili, że kręgowce, do jakich zaliczają się karpie, odczuwają ból i strach. Przeprowadzono nawet dowód - badania na karasiach, bliskich kuzynach karpi. Ponad wszelką wątpliwość wykazano, że reagują na ból. Tyle że nie mogą tego nam okazać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna