Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Antoni Przechrzta: Uzdrawiam dusze

Redakcja
– Uzdrowiciele zwykle pracują rękami w bliskiej odległości od ciała pacjenta, czasem lekko pacjenta dotykają, oczywiście za zgodą – tłumaczy Antoni Przechrzta.
– Uzdrowiciele zwykle pracują rękami w bliskiej odległości od ciała pacjenta, czasem lekko pacjenta dotykają, oczywiście za zgodą – tłumaczy Antoni Przechrzta.
Antoni Przechrzta jest jedynym w Polsce licencjonowanym nauczycielem NFSH - największej federacji duchowych uzdrowicieli w Wielkiej Brytanii. Dlaczego pacjenci płaczą lub usypiają podczas jego terapii opowiada Izabeli Krzewskiej.

Czy uważa się Pan za cudotwórcę?
- Byłem świadkiem wielu cudownych uzdrowień ciała i duszy, a także sytuacji życiowych, w których wydawało się, że nic nie da się zrobić. Ja nie czynię cudów, ale proszę, aby się zrealizowały, np. proszę o uzdrowienie. Rozumiem to tak, że jeżeli jest taka wola Boga, a człowiek usunie przeszkody i ktoś się jeszcze za nim wstawi, to dzieją się rzeczy niezwykłe.

Na czym polega duchowe uzdrawianie?
- To proces terapeutyczny, w którym uzdrowiciel dostraja się do źródła energii duchowej i przekazuje ją pacjentowi. Uruchamia w nim w ten sposób jego własne siły życiowe, proces regeneracji, który pozwala pacjentowi pokonać chorobę.

Z drugiej strony usiłuję też nawiązać kontakt z pacjentem na poziomie duchowym, wsłuchać się w to, co go boli. Nie w sensie miejsca, tzn. noga, ręka, czy serce, ale i podłoża emocjonalnego tkwiącego u podstaw danej choroby. Duchowe uzdrawianie to uwalnianie przykrych doświadczeń z przeszłości, wybaczanie i pozbycie się lęków.

Jak przebiega proces terapeutyczny?
- Uzdrowiciele zwykle pracują rękami w bliskiej odległości od ciała pacjenta, czasem lekko pacjenta dotykają, oczywiście za zgodą. Zachęcają, żeby się rozluźnił i zamknął oczy. Podczas seansu można doświadczyć najróżniejszych wrażeń: ciepła lub zimna, łaskotania bądź ucisku. Można poczuć, że na powierzchnię wydobywa się ból, a potem znika.

Ale uzdrowiciel nie potrzebuje bezpośredniego kontaktu z pacjentem, prawda?
- Uzdrawianie na odległość jest formą terapii, jak mówi nazwa, gdzie pacjent przebywa z dala od uzdrowiciela. Odległość nie ma znaczenia. Szczególnie jest ono pożyteczne, kiedy pacjent potrzebuje pilnie pomocy, a nie możemy udać się do miejsca, w którym przebywa, bo jest to np. szpital, więzienie lub inny kraj. Albo też np. pacjent jest agresywny. Skuteczność uzdrawiania na odległość jest porównywalna z uzdrawianiem dłońmi, w obecności pacjenta. Co niektórym terapeutom pomaga kontakt telefoniczny lub też zdjęcie danej osoby.

Jak reagują pacjenci podczas terapii?
- Proces terapeutyczny niekiedy pobudza w człowieku jego zdolność odczuwania. Zaczyna płakać, jest wzruszony lub też zasypia. Tak jak wcześniej czuł, że nic się nie da zrobić, żył w poczuciu strachu lub winy, tak po terapii odzyskuje nadzieję i widzi sens życia. Czuje się lepiej.

Jakich najbardziej spektakularnych uzdrowień Pan dokonał?
- Znam osoby, które po sesji spotkań z własnej woli rezygnowały z chemioterapii, pokonywały nowotwory wiele lat temu i żyją do dzisiaj. Inni pacjenci przez lata korzystali z leków psychotropowych, a pod wpływem pracy z energiami odzyskiwali własne poczucie "ja". Po konsultacjach z lekarzem odstawili leki i dobrze funkcjonowali. Leki pomagają im przeżyć, ale co to za życie?

Spotykam się też z przypadkami migren, bólów głowy... Nie badałem, co było ich przyczyną, ale po kilku wizytach okazało się, że tych bólów głowy już nie ma. Na pewno w jednej części jest to przekaz energii pozytywnej i praca z relaksacją, ale w jakimś stopniu jest to też placebo. Jeżeli placebo jest skuteczne, to ja nie widzę powodu, żeby tego nie praktykować. Na ten temat też są badania. W Ameryce opublikowano raport dotyczący działania leków na łagodne depresje. W drugiej grupie - kontrolnej - zastosowano placebo. Liczba wyleczeń w jednej i drugiej grupie wynosiła 70 proc. To czemu nie stosować placebo, po co niszczyć człowieka?

Wspomniał Pan wcześniej, że próbuje "wsłuchać się" w pacjenta. Co to oznacza?
- Chodzi o wsłuchanie się empatyczne, posłużenie się intuicją. Zaczynamy rozmawiać, nawiązujemy kontakt, a w końcu udaje się taką osobę uzdrowić. Głównie dzięki temu, że dotarliśmy do źródła problemu, którego nie odkrył psychoterapeuta ani psychiatra.

Ale uzdrowiciele duchowi działają trochę jak psychoterapeuci, czyż nie?
- Psychoterapeuci nie docierają do takich głębin jak uzdrowiciele. Nie wiedzą, co człowiek czuje, co go boli, co mu mówi sumienie czy poczucie winy. Psychoterapia bardziej zajmuje się psychiką, czyli umysłem człowieka, a ja zajmuje się duszą.

Ale działanie duchowych uzdrowicieli przynosi też rezultaty w leczeniu chorób nie tylko psychicznych, ale i fizycznych?
- Nie możemy mówić, że leczymy, bo leczenie według prawa jest zarezerwowane dla lekarzy. My wspomagamy w procesach terapeutycznych. I widzę tu bardzo pozytywne działanie duchowego uzdrawiania jako medycyny komplementarnej w sytuacjach związanych z chorobami nowotworowymi i chorobami nieuleczalnymi, przewlekłymi bólami, stanami emocjonalnymi.

Kiedy kilka lat temu w USA pojawiły się pieniądze na badania medycyny niekonwencjonalnej, okazało się, że duchowe uzdrawianie i różne formy przekazu energii, są bardzo korzystne w procesie odzyskiwania zdrowia, nawet w sytuacjach nieuleczalnych. Robiono nawet badania na przekaz energii na komórki nowotworowe. Okazało się, że wówczas stopień, w jakim te komórki się rozdzielały, był o wiele mniejszy.

Wiele osób nadal podchodzi jednak do różnych dziedzin medycyny niekonwencjonalnej, w tym do duchowego uzdrawiania, z dużym scpetycyzmem...
- Ja wolę używać słowa medycyna komplementarna, tzn. uzupełniająca. Przykładowo w Anglii coraz więcej uzdrowicieli pracuje w gabinetach lekarskich i szpitalach, gdzie są opłacani przez National Health Service. Brytyjskie instytucje medyczne chętnie zatrudniają też mistrzów reiki, hipnoterapeutów, akupunkturzystów.

Przytacza Pan zagraniczne przykłady. A jak wygląda sytuacja uzdrowicieli duchowych w Polsce?
- Miesiąc temu byłem na konferencji prasowej, w której uczestniczyła cała czołówka onkologów i profesorów medycyny. Przedstawiłem im wyniki badań naukowych, które mówią, że to, co stosują, działa bardzo szkodliwie na organizm, np. chemioterapia, skanowanie, naświetlenia. Przedstawiam tym lekarzom argumenty, a oni ignorancko mi odpowiadają, że samochód też jest dobry, a jadąc nim można się zabić. Lekarze w naszym kraju niechętni są do jakiejkolwiek współpracy. Przyczyniają się do tego media. Przywołują przypadki uzdrowicieli, którzy popełnili błąd i w jakiś sposób zaszkodzili pacjentowi. Ale są to najczęściej osoby niezrzeszone. Gdyby należały do jakiś organizacji, obowiązywałby je kodeks etyczny, który zakazuje stawiania diagnozy i odwoływania recepty, którą przypisze lekarz.

Czy każdy przypadek da się uzdrowić poprzez energię duchową?
- Wszystko zależy od tego, ile razy przyjdzie pacjent do uzdrowiciela i w jak zaawansowanym stopniu jest jego choroba. Dolegliwości ostre, takie jak bóle głowy, urazy czy infekcje, mogą ustąpić w przeciągu kilku minut lub godzin po zabiegu. Dolegliwości przewlekłe dla uzyskania poprawy mogą wymagać cotygodniowych zabiegów przez kilka miesięcy. Pamiętam jednak pewną 16-latkę sprzed kilku lat. Miała guza na jajniku. Szła do szpitala. Trzy dni wcześniej poprosiła, żebym ja pouzdrawiał. Tak też zrobiłem. Ona poszła do szpitala, przed samym skanem okazało się, że guz zniknął.

Jak odkrył Pan w sobie te niesamowite zdolności?
- Od dziecka interesowałem się zagadnieniami mistycznymi. Zawsze czułem to połączenie wewnętrzne, duchowe z duszą, z boską obecnością, do uzdrowienia. Prawie 25 lat temu wyjechałem na stałe do Anglii i tam zapisałem się do londyńskiego stowarzyszenia NSFH (National Federation of Spiritual Healers - przyp. red.). Fascynowało mnie przekazywanie energii duchowej. To tak, jakbym się modlił, żeby uzdrowić drugiego człowieka. Jeśli ktoś jest religijnie nastawiony do życia, to można powiedzieć, że duchowy uzdrowiciel stwarza sobie empatię w stosunku do pacjenta i prosi Boga, żeby go uzdrowił. Naukowcom tłumaczę zaś, że to ja się dostrajam do tej siły życiowej i ją przekazuję pacjentowi. Czyli jest to proces samouzdrawiania pacjenta. Ja go tylko wspieram w pierwszej fazie, aby rozpalił się jak ta świeczka.

Czy duchowe uzdrawianie nie kłóci się z wiarą chrześcijańską?
- Duchowe Uzdrawianie jest mistyczną i namacalną formą praktyki religijnej. W historii Chrześcijaństwa mieliśmy wspaniałych uzdrowicieli, chociażby nawet ostatnio ojca Pio, który całe życie oddał pomocy ludziom. Przykładem uzdrowiciela jest też Jan Paweł II. Nie potrzeba być osobą konsekrowaną, aby w ten sposób pomagać innym ludziom. Każdy prawdziwy uzdrowiciel kieruje się w stosunku do pacjenta empatią, miłością bezinteresowną i odwołuje się do Boga, prosząc o uzdrowienie pacjenta, więc uzdrawianie nie tylko nie kłóci się, ale i jest wymierną formą praktyki religijnej. W naszym stowarzyszeniu NFSH mamy członków z całego świata, pochodzą oni z różnych religii, są osobami pełnymi ciepła i wyrozumiałości dla wszystkich ludzi.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna