Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uciekają, bo ich życie zostało zniszczone przez wojnę

Dorota Naumczyk
- Jesteśmy świadkami największej katastrofy humanitarnej od czasów II Wojny Światowej - mówi Endy Gęsina-Torres, autor reportażu „Ucieczka z piekła“. Co widział wędrując z grupą uchodźców przez Macedonię i Serbię?

- Przez trzy tygodnie wędrowałeś z uchodźcami z Syrii tzw. szlakiem bałkańskim.To była mordercza wyprawa.

- Dołączyłem do grupy uchodźców na granicy macedońsko-greckiej. I od tego miejsca na Węgry przebyłem z nimi ponad tysiąc kilometrów, zaś Syryjczycy mieli do pokonania ponad 3 tysiące kilometrów... Na piechotę, autobusami, pociągami, tratwami...

Ogromna większość z nich z Turcji do Grecji dopłynęła na tratwach i starych pontonach, które absolutnie się do tego nie nadają. Ale nie to jest głównym problemem. Problemem są łapówki, które muszą płacić strażnikom granicznym. Już na samym początku trzeba zapłacić do kieszeni strażników tureckich za to, że wpuszczą na teren Turcji. Tam wszystko jest ustawione.

- Pokonanie szlaku bałkańskiego to dla uchodźcy z Syrii ogromny koszt. I nie chodzi tu o bilety na pociągi, tylko właśnie o łapówki, które musi na każdym kroku wręczać, o kolejne opłaty dla przemytników...

- Uchodźcy muszą płacić za wszystko. 90 procent z nich za to, że przepuszczono ich przez granicę syryjsko-turecką zapłaciło po 300 euro od osoby. Potem po 500 lub nawet 700 euro za przerzucenie ich na pontonach do Grecji, a dalej kwoty wahają się w granicach 1600 euro, które trzeba dać przemytnikowi za „przerzut“ np. z Macedonii do Budapesztu. W okolicach kolejnych granic jest też mnóstwo przydrożnej mafii cygańskiej, której uchodźcy boją się najbardziej. Ci ludzie bowiem często biorą od nich pieniądze i obiecują, że gdzieś ich dowiozą, a potem wysadzają w środku pola czy lasu i doszczętnie okradają.

Uchodźcy, żeby pokonać szlak bałkański, sprzedają w Syrii wszystko, co mają. Sprzedają swoje domy, samochody i do tego się zapożyczają się. Warto podkreślić, że to nie ci najbiedniejsi uciekają z ogarniętej wojną Syrii, tylko ci, których na to stać. Ci, którzy są w stanie zgromadzić na tę podróż co najmniej kilka tysięcy dolarów lub euro.

W grupie uchodźców, z którą podróżowałem, byli ludzie bardzo dobrze wykształceni: lekarze, prawnicy, producenci filmowi, dziennikarze, tłumacze, ludzie z branży reklamowej. To syryjska elita. Niektórych z nich stać było nawet na to, żeby nie tłoczyć się w pociągach czy autobusach, ale pewne odległości pokonywać taksówką. Wszyscy świetnie mówili po angielsku. Kiedy później, np. w Macedonii, rozmawiałem z taksówkarzami, mówili mi, że ich angielski jest znacznie słabszy niż ludzi uciekających z Syrii.

- Większość uchodźców to samotni mężczyźni, którzy uciekają przed przymusowym wcieleniem do syryjskiego wojska?

- Tak wynika z danych ONZ, że większość uchodźców stanowią mężczyźni, którzy potem planują ściągnąć na Zachód swoje rodziny. Ale w grupie, z którą ja szedłem, było też dużo pełnych rodzin, które zdecydowały się razem pokonywać tę trudną trasę.

- W tej grupie spotkałeś też Miram - samotną matkę, która podróżowała z dwójką dzieci: 6-letnią córeczką i 8-letnim synkiem.

- Miram to jedna z najodważniejszych i najsilniejszych kobiet, jakie w życiu spotkałem. Takiego wyzwania, którego ona się podjęła, nie podejmują ludzie, którzy chcą mieć tylko nowy rower i laptop gdzieś tam w Niemczech. Żadna matka nie naraża swoich dzieci na takie niebezpieczeństwo, jakim jest droga z Syrii do Europy Zachodniej, tylko po to, żeby gdzieś tam dostać jakiś zasiłek. Miriam uciekła z Syrii, bo nie miała innej możliwości. Bo jej normalne życie zostało zniszczone przez wojnę.

Miriam ma 35 lat i pracowała jako nauczycielka. Ale już nie ma gdzie pracować, bo szkoły zostały zniszczone.

Ona i jej rodzina przeżyli liczne bombardowania. Od czterech lat żyli bez prądu i wody, a żeby dostać coś do jedzenia, ta kobieta musiała pokonywać na piechotę… 60 kilometrów!

Dłużej nie dała rady tak żyć. Wzięła dwójkę dzieci i ruszyła w drogę... I proszę sobie wyobrazić, że po całej tej traumie, jaką przeżyła, bił od niej ogromny spokój. Po drodze potrafiła nawet żartować! Robiła wszystko, by dodać sił swoim dzieciakom.

Miriam marzy, by dostać się do Szwecji, bo tam ma siostrę i od niej miałaby jakieś wsparcie, ale nie wiadomo, czy jej się to uda.

Jej mąż mieszka w Danii. Opuścił ją i dzieci kilka lat temu i związał się z inną kobietą, ale teraz odezwał się i proponował, by Miriam przyjechała do niego... Ona jednak jest zbyt dumna, by prosić o łaskę kogoś, kto ją zdradził i zostawił z małymi dziećmi.

- Jak wyglądały dni, które spędziłeś z Miriam i jej dziećmi? Co np. jedliście?

- Życie uchodźcy to albo ciągły pośpiech, albo czekanie. Jedliśmy głównie ciastka i chipsy, które można kupić w przydrożnych sklepikach i włożyć do plecaka na potem. Na bałkańskim szlaku spędziłem trzy tygodnie i w tym czasie ciepły posiłek - typu hamburger czy pieczony kurczak - zjadłem może dwa razy. Schudłem 5 kilogramów! Zawsze było to jedzenie w biegu. Oni się ciągle spieszyli, podróżowali w ogromnym stresie, powodującym problemy z żołądkiem. W momencie, kiedy mieli do wyboru: zdążyć na autobus do Belgradu albo zjeść coś ciepłego, to wiadomo, że wybierali ten autobus, bo kraje Unii Europejskiej właśnie uszczelniały granice i spieszyli się, bo byli już umówieni z jakimiś przemytnikami itp.

Na bałkańskim szlaku nie ma czasu, ani możliwości, by np. wziąć prysznic. Miram mówiła mi, że ostatni raz kąpała się dwa miesiące temu... Podróżując z tą rodziną, cały czas się zastanawiałem, jakie wspomnienia z tej przeprawy będą miały jej dzieciaki. Przecież one powinny mieć normalne dzieciństwo, spać w swoich łóżkach, a nie ganiać po jakichś polach kukurydzy, przechodzić pod kolczastymi drutami i chować się przed helikopterami...

- Z Miriam rozstałeś się na węgierskiej granicy. Czy wiesz, co dalej dzieje się z nią i jej dziećmi?

- Kiedy się rozstawaliśmy, oddała się w ręce węgierskiej policji. Bo żeby się dostać na Węgry, musiała razem z dziećmi przejść pod zasiekami. I z tego zrezygnowała. Bo gdyby została złapana, zostałyby od niej pobrane odciski palców i cała jej procedura azylowa musiałaby być rozpoczęta na Węgrzech. Tymczasem Niemcy, wiedząc o antyemigranckich nastrojach na Węgrzech i o tym, jak straszne warunki panują w tamtejszych obozach dla uchodźców, zawiesiły ten obowiązek i przyjmowały do siebie duże rzesze Syryjczyków. W węgierskich obozach są tak straszne warunki, że nasze polskie ośrodki strzeżone dla uchodźców wyglądają przy węgierskich jak pięciogwiazdkowe hotele. Miriam chciała więc zrobić wszystko, żeby dotrzeć do Niemiec. Spędziła tydzień w węgierskim obozie i w efekcie jedno z jej dzieci trafiło z zatruciem pokarmowym do szpitala. W końcu jednak trafiła do Niemiec, do obozu prowadzonego przez Caritas koło Monachium. Tam czeka na tzw. relokację, czyli przeniesienie do miejsca, które jej wyznaczą, gdzie będzie miała pracę, itp.

- Co podczas tych trzech tygodni spędzonych z uchodźcami na bałkańskim szlaku najbardziej cię zaskoczyło?

- Największy szok przeżyłem w Belgradzie. Nie spodziewałem się, że tak wygląda stolica Serbii…

Belgrad jest dla uchodźców z Syrii ostatnim większym przystankiem przed Budapesztem, więc spodziewają się, że już tam spotka ich jakaś odrobina normalności. A tymczasem, kiedy wysiedliśmy po kilkunastogodzinnej podróży z autobusu, zobaczyliśmy największy slams, jaki normalnemu człowiekowi trudno sobie wyobrazić. Wszędzie: na placach, chodnikach, krawężnikach są tysiące wegetujących osób… Widziałem, że ci, którzy wysiedli ze mną z autobusu, są w ciężkim szoku. Ja spojrzałem na moich operatorów i normalnie ścisnęło mnie za gardło. Nie mogłem dalej pracować, bo łzy napłynęły mi do oczu i zaczął mi się łamać głos, więc musiałem na chwilę odejść, żeby się uspokoić.

Ten obraz ludzi wegetujących na ulicach mnie dobił. W brudzie, w głodzie, w pełnym słońcu... Nikt się nimi nie interesuje. Niby żyjemy w bogatej Europie, a jest problem z wodą, z jakimś kocem, namiotem, żeby dać im odrobinę schronienia. Nikt im nie przynosi nic do picia ani do jedzenia. A oni - nawet jeżeli mają pieniądze - nie mogą sobie wynająć pokoju w hotelu, żeby się chociażby wykąpać, bo w Serbii prawo jest tak skonstruowane, że aby się zameldować, trzeba mieć paszport.

- Do tego są na każdym kroku naciągani przez miejscowych na większe wydatki.

- Wielu Turków, Greków, Macedończyków czy Serbów traktuje uchodźców jako okazję do wzbogacenia się. Już pomijam mafię, ale i inni obywatele tych krajów potrafią sprzedawać uchodźcom butelkę wody, która normalnie kosztuje kilkadziesiąt centów, za 3 euro! Albo chińskie rowery warte 50 dolarów sprzedaje się im po 300 dolarów.

To ma miejsce głównie w Macedonii. Z jednej strony Macedończycy narzekają, że brud, że fekalia, że śmierdzi, a z drugiej traktują uchodźców jako okazję do zarobienia. Uchodźcy na Macedonię mówi mafiadonia. Co drugi Syryjczyk był tam okradany. A kiedy to zgłaszali na policję, zamykano ich w areszcie jako… świadków w postępowaniu przeciwko gangom, z których oczywiście nic nie wynikało.

- Uważasz, że powinniśmy otworzyć wszystkie granice i przyjąć tylu uchodźców, ilu będzie chciało do nas przyjechać?

- Nie. Moim zdaniem, procedura azylowa powinna zaczynać się już w Syrii, a właściwie na granicy syryjsko-tureckiej. Gdyby oni mogli już tam ubiegać się o azyl i potem jechać do Niemiec, nie musieliby przechodzić tej traumatycznej drogi w niepewności, wchodzić w układy z przemytnikami, nabijać kieszeni mafii. A tak, to trudno oprzeć się wrażeniu, że wszyscy pozwalamy, aby na naszych oczach dokonywała się jakaś selekcje naturalna. Komu uda się przejść te kilka tysięcy kilometrów, to przeżyje i wówczas to oznacza, że nadaje się do pracy w Unii Europejskiej, a kto odpadł, ten odpadł…

Jesteśmy świadkami największej katastrofy humanitarnej od czasów II Wojny Światowej. To, co przez te trzy tygodnie zobaczyłem na własne oczy, osłabia moją wiarę w wartości europejskiej, o których na każdym kroku mówi się w Brukseli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna