Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzice: Ten facet nas nęka. Piotr: Modlę się o ich dzieci

Helena Wysocka [email protected]
Archiwum
Samotnie mieszkający w Augustowie mężczyzna dręczy grupę nastolatków i ich matki. Jedną z kobiet oskarża, że swojemu dziecku podaje karmę dla psa. Drugą, że pije denaturat i grzebie w śmietniku. Kolejną, że kradnie. Ich synów zaś wyzywa od pedałów. - Ja? - dziwi się augustowianin. - Poza panem Bogiem mam tylko ich.

Ale te dzieci mają źle. Cierpią na brak miłości - przekonuje augustowianin. - Byłem przerażony, gdy opowiadali mi o tym, co dzieje się w ich domach. Prawda jest taka, że matki nie radzą sobie z wychowaniem chłopców i trzeba to zmienić, jak najszybciej. Najlepiej byłoby ich zabrać i osadzić w ośrodkach wychowawczych. Modlę się, by tak się stało.

Sprawą zajmują się organy ścigania. Ale nie wyjaśniają rodzinnych „patologii”, bo tych nie ma i prawdopodobnie nigdy nie było. Zajmują się postępowaniem Piotra z Augustowa. Rodzi się bowiem podejrzenie, że mężczyzna próbuje molestować seksualnie nastolatków. A do tego nęka ich rodziny.

Śledczy mówią, że sprawa jest trudna i we wstępnej fazie. Ale „podopieczni” Piotra są już na skraju wytrzymałości.

- Wciąż jesteśmy wzywani do przeróżnych instytucji, gdzie wpływają oskarżające nas pisma - tłumaczą obrzucane błotem kobiety. - Składamy wyjaśnienia, rozliczamy się niemal z każdej godziny życia, z zakupów, wyjazdów i tego, co mamy w domowych lodówkach. Ten pan bawi się naszym kosztem. Tyle tylko, że nam wcale nie jest do śmiechu. Augustów to małe miasto, niebawem będą nas wytykać palcami.

Bawi się w batmana

Piotr ma ponad 40 lat. Żyje z renty w komunalnej klitce, hoduje parę kotów. Jest sam jak palec. Matka zmarła kilkadziesiąt lat temu, ojciec mieszka za granicą, a rodzeństwa nie widać. Albo go nie ma, albo nie chce utrzymywać kontaktu.

- To trudny człowiek - oceniają sąsiedzi. - Na osiedlu nikt nie chce się z nim się zadawać. Dlaczego? Nigdy nie wiadomo, co i kiedy strzeli mu do głowy. A kłopotów nikt nie chce.

Ale Piotr nie lubi samotności, lgnie do ludzi. Upatrzył więc sobie grupę nastolatków, mieszkających w innych dzielnicach miasta i zaczął za nimi chodzić. A to na zajęcia sportowe, a to na spacery po nadrzecznych bulwarach, a to do parku. Wygląda na to, że początkowo nikomu to nie przeszkadzało.

- Mam dużo kolegów, właśnie trochę młodszych, którzy jeszcze się uczą - przekonuje nas mężczyzna. - Różnica wieku nie ma najmniejszego znaczenia. Jeździmy skuterem, chodzimy do klubu, na dyskoteki. Myślę, że jestem lubiany wśród młodzieży.

Ale nie wszyscy są zadowoleni z tych kontaktów. Kilku nastolatków uznało bowiem, że najwyższa pora zakończyć tę nieco dziwną znajomość. Tyle tylko, że Piotr tego nie rozumie. Albo poczuł się odtrącony i próbuje się odegrać.

- Czeka na mojego syna przed szkołą, śledzi go, przychodzi przed nasz dom i bombarduje nas smsami, w których wyznaje miłość do jakiegoś chłopca - opowiada jedna z kobiet. - Zarzuca, że kradniemy w galeriach handlowych i zażywamy narkotyki. Tymczasem nigdy nie był w naszych domach.

Ale nie to jest najgorsze. Sen z oczu kobiet spędzają oskarżenia, które kieruje do policji, pracowników socjalnych, szkół, władz miasta, czy powiatu. Mężczyzna wysyła tam alarmujące pisma. Twierdzi, że rodziny są rozbite, patologiczne, a dzieci zaniedbane. Przykłady sypie jak z rękawa, np. czternastolatek śpi w piwnicy i je karmę dla psów, inny nastolatek rzekomo nie ma co na siebie włożyć, nosi podarte i brudne spodnie, zaś buty musiał wygrzebać na śmietniku. A kolejny chłopak, jak wynika z donosów, handluje „kryształem”, zaś jego matka zalewa się denaturatem.

- Znajomi dopytują, gdzie go kupuję, bo podobno w sklepach nie ma - opowiada oskarżana kobieta. - Ale dla mnie nie jest to śmieszne. Niemal bez przerwy jestem wzywana przez urzędników i muszę się tłumaczyć. Ten gość chyba bawi się w Batmana, a nam rujnuje życie.

Gonił, bo się całowali

„Opiekuńczość” Piotra odbija się też czkawką dla nastolatków. Chłopcy nie chcą chodzić do szkół, ponieważ ich równieśnicy zaczęli się z nich śmiać. Piotr nawiązuje z nimi kontakty, dopytuje o swoich byłych „kolegów” i opowiada przeróżne, niejednokrotnie wymyślone sytuacje.

- Dzieci denerwują się - tłumaczą rodzice. - Nie dość, że nachodzi je na ulicy, to jeszcze wypisuje różne historie na facebooku. To, co się dzieje, przechodzi ludzkie pojęcie. Jesteśmy osaczani przez tego człowieka.

Kilka tygodni temu grupa rodziców zawiadomiła o nękaniu organy ścigania.

- Prowadzimy czynności w tej sprawie - informuje Paweł Jakubiak, oficer prasowy augustowskiej komendy.

Ale nie tylko w tej. Prokuratura sprawdza też, czy Piotr nie molestował nastolatków. Do incydentu miało dojść kilka tygodni temu. Mężczyzna zaczepił wtedy na ulicy, niedaleko kościoła, grupę chłopców wracających ze szkoły. Miał składać im jakieś propozycje. Przerażeni chłopcy zaczęli uciekać, a Piotr ich gonił.

- Widziałem, jak oni się całowali - tłumaczy mężczyzna. - Chciałem tylko powiedzieć, że to bardzo brzydko wygląda. Nie wolno tak zachowywać się na ulicy.

Nastolatkowie zaalarmowali policję, ale na widok radiowozu Piotr rzucił się do ucieczki. Funkcjonariusze zatrzymali go w pościgu, kilka kilometrów dalej, w pobliskim lesie. Zapakowali do samochodu i zawieźli na komendę. A że podobno groził, iż targnie się na swoje życie, wezwali lekarza.

- Sprawdzamy, czy doszło do molestowania seksualnego nieletnich - mówi Ryszard Tomkiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Suwałkach.

To jeden z wątków śledztwa, ale nie jedyny. Prokuratorzy badają też, czy w trakcie interwencji funkcjonariusze zachowywali się tak, jak powinni. Piotr twierdzi, że nie. Skargę złożył do komendanta wojewódzkiego policji.

- Pobili mnie - przekonuje. - Uderzyli w twarz, skrępowali i obdarli z godności. Mówili, że jestem zboczeńcem, a to przecież nieprawda. Grozili, że mnie załatwią.

Paweł Jakubiak z komendy nie chce odnosić się do tych zarzutów. Mówi tylko, że skarga jest jeszcze wyjaśniana. Ale inni augustowscy policjanci nie kryją rozbawienia. Przypominają, że interwencję podejmowały dwie chude jak palec i niezbyt rosłe funkcjonariuszki. Jak pobiły rosłego Piotra? - Musiały nieźle podskakiwać, by dosięgnąć jego głowy - żartują mundurowi.

Ale nie przesądzajmy sprawy. Czy i kto usłyszy prokuratorskie zarzuty, będzie wiadomo w najbliższych tygodniach.

Miarka się przebrała

Piotr dziwi się zarzutom swoich ofiar. Uważa, że są one wyssane z palca. Tłumaczy, że nie mógłby śledzić chłopców, bo oni szybko biegają. - Nie nadążyłbym za nim - przekonuje. - Mam swój rytm.

Nie dostrzega też problemu w tym, że wysyła do nastolatków smsy. Uważa, że jeśli komuś to się nie podoba, to przecież może... zmienić numer telefonu.

Niby logiczne, ale nękane rodziny widzą sprawę inaczej. Mówią, że miarka już się przebrała. Poruszą niebo i ziemię, by w końcu odzyskać spokój.

A co na to Piotr?

- Znam prawdę o sobie - ucina pytania.- Kocham ludzi, pomagam im. Czy to źle?

P.S. Imię mężczyzny zostało zmienione

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna