Walnęliśmy w coś - powiedziała konduktorka i szynobus się zatrzymał. Potrącony koń leżał w krzakach, nie mógł się podnieść. Po chwili przybiegły inne. Wtedy pojechaliśmy dalej - opowiada nasza Czytelniczka, która jechała wczoraj ok. godz. 7 rano z Olecka do Ełku.
Zbulwersowana kobieta zadzwoniła do naszej redakcji. - To było między Kijewem a Chełchami.
Konduktorka radziła się kogoś przez telefon, co ma zrobić, ale nie wiem jak to się skończyło, bo szynobus szybko odjechał. Mam nadzieję, że ktoś pomógł temu zwierzęciu - dodaje.
Naczelnik sekcji przewozów pasażerskich w Ełku wyjaśnia, że sprawą zajęli się policjanci. Poranione zwierzę miał zabrać właściciel.
- Koń prawdopodobnie przerwał pastuch elektryczny i nagle wbiegł na tory. Szynobus uderzył w niego zderzakiem, ale nie ma nawet znaku po uderzeniu - powiedział nam ok. godz. 14 Dariusz Rybaczek.
Tuż przed godz. 17 kolejny telefon do redakcji.
- Jechałem szynobusem rano i widziałem, jak szynobus potrącił konia. Gdy wracałem do Olecka po 16, to biedne zwierzę nadal leżało jakieś 50 metrów od torowiska - opowiadał zdenerwowany mężczyzna. - Jak można było je tak zostawić? Przecież mamy ustawę o ochronie zwierząt, ten koń cierpiał tam przez 10 godzin!
O interwencję poprosiliśmy oleckich policjantów.
- Właściciel potrąconego zwierzęcia nie mógł doczekać się przyjazdu weterynarza, a sam nie chciał podejmować decyzji, co zrobić. W ciągu pół godziny ta sprawa ma być załatwiona, dopilnuje tego policjant - zapewnił nas o godz. 17 Dariusz Pawluczyk z oleckiej komendy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?