MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Między nutami znaleźli miłość

Diana Krasowska
Bohdan Marciuk ma 61 lat i należy do chórzystów z najdłuższym stażem - w chórze UwB śpiewa od 40 lat! Na jednej z prób poznał też swoją obecną żonę - panią Bożenę.
Bohdan Marciuk ma 61 lat i należy do chórzystów z najdłuższym stażem - w chórze UwB śpiewa od 40 lat! Na jednej z prób poznał też swoją obecną żonę - panią Bożenę. Archiwum
Swoją drugą połówkę poznali dzięki miłości do muzyki. Przez 40 lat istnienia Akademickiego Chóru Uniwersytetu w Białymstoku zostało w nim zawartych aż 25 małżeństw.

To była miłość od pierwszego wejrzenia. Ale długo się przed sobą do tego uczucia nie przyznawali. Kiedy Emilia Żabińska przychodziła na próby chóru, zawsze sprawdzała, czy on - Marcin Adamski - już siedzi na swoim miejscu. A Marcin przez całą próbę zerkał na jej kucyk, uszy i plecy... I tak wpatrywał się w nią przez kilka lat. Miesiąc temu, 16 kwietnia, wzięli ślub. Są już 25. parą małżeńską, którą na całe życie połączyło wspólne śpiewanie w Akademickim Chórze Uniwersytetu w Białymstoku.

Jej piękny głos słychać z daleka

Emilia Żabińska pochodzi z Jabłonki Kościelnej, ale kiedy dostała się na studia pedagogiczne na Uniwersytecie w Białymstoku, przeprowadziła się do stolicy Podlasia. Marcin Adamski, student zarządzania i marketingu na Politechnice Białostockiej, mieszkał wtedy w Białymstoku. Już od dwóch lat śpiewał w chórze, gdy do ich zespołu dołączyła ona - piękna blondynka. Od początku coś między nimi zaiskrzyło. Ze skrzydłami na plecach przybiegali więc na kolejne próby, koncerty... Jednak żadne z nich nie przyznawało się przed tą drugą osobą, że ciągle o niej myśli. Dopiero po kilku miesiącach zaczęli ze sobą rozmawiać.

- Emilka okazała się energiczną, wręcz dosyć głośną dziewczyną - mówi Marcin. - A jako że ja byłem bardzo spokojny, spodobał mi się jej konkretny, zdecydowany charakter. No i piękny głos, który słychać było z daleka!

- A mnie urzekło to, że Marcin potrafił mnie zawsze uspokoić i wyciszyć - dodaje Emilia.

Bardzo zbliżyły ich do siebie wspólne, chóralne wyjazdy. Podczas jednego z nich, we Francji w 2013 roku, w końcu - po latach podchodów - zostali oficjalnie parą.

- Pierwszy krok zrobiła Emillia, bo jest bardziej zdecydowaną i odważną osobą - wyznaje Marcin. - Ale ja od początku wiedziałem, że to właśnie ona będzie moją żoną.

I tak się stało trzy lata później - w kwietniu br. stanęli na ślubnym kobiercu. Jak nakazuje tradycja, w ślubie 35-letniego dziś Marcina i 31-letniej Emilki uczestniczyli koledzy i koleżanki z Akademickiego Chóru UwB. Zresztą, ich ślubni świadkowie też należą do grona chórzystów! A jakżeby inaczej. I co to był za ślub! W kościele wszyscy razem odśpiewali swoje chóralne pieśni. Nie zabrakło więc i „Ave Maria“ Keatinga, i „Zdrowaś bądź Maryja“ Góreckiego. Para młoda doskonale zna wszystkie utwory, ponieważ mimo tego, że studia ukończyła już kilka lat temu, nadal uczestniczy w próbach chóru.

Nie chciał dziewczyny z chóru!

- A ja w czasach studenckich zawsze sobie powtarzałem: Nigdy nie będę miał dziewczyny z chóru! - wspomina pochodzący z Brańska Piotr Ostrowski. - Sam oczywiście śpiewałem w chórze, ale dziewczyny tam nie szukałem. Chórzystki wydawały mi się bardzo miłe, ale nigdy nie widziałam wśród nich kandydatki na narzeczoną.

Zmienił zdanie, gdy na jednej z prób Akademickiego Chóru UwB pojawiła się piękna studentka pedagogiki i instruktorka tańca, wówczas 20-letnia Kamila. Przez pierwszy rok widywali się tylko na próbach. Ale Piotr przyznaje, że dziewczyna od razu wpadła mu w oko. Ona zresztą też nie ukrywa, że od pierwszej próby zwracała uwagę na Piotra. Ale nie to, żeby od razu wiązała z nim jakieś nadzieje...

- On po prostu mnie irytował, bo ciągle się spóźniał na próby i w dodatku robił wokół siebie dużo szumu - śmieje się Kamila.

W sierpniu 2009 roku razem z innymi chórzystami pojechali do Hiszpanii. Piotr trzymał kciuki, żeby Kamili też na tym wyjeździe nie zabrakło.

- Bo mimo tego, że jeszcze się dobrze nie znaliśmy, ona mnie po prostu zachwycała - tłumaczy. - Ciągle się uśmiechała i biła od niej ogromna sympatia, która udzielała się innym osobom w jej towarzystwie.

Dzień przed podróżą zdarzył się jednak nieszczęśliwy wypadek. Piotr grał w turnieju w siatkówkę i... skręcił nogę. I okazało się, że w efekcie wyszło mu to na dobre, bo to dzięki kulom, które kupił na pierwszym przystanku wycieczki - w Słubicach, Kamila zwróciła na niego uwagę. Widząc to, zaczął się koło niej kręcić... W końcu podszedł i się przedstawił. Później poszło już z górki.

- Podczas wyjazdu rozmawialiśmy, a on to mi buziaka dał w policzek, to mnie przytulił - wspomina Kamila. - Nie powiem, że mi się to nie podobało, tym bardziej, że zawsze uważałam go za przystojnego faceta... Ale gdy zobaczyłam, że chwilę później podrywa trzy Hiszpanki, wiedziałam, że nic poważnego z tego nie będzie.

I tak przez cały wyjazd Kamila zapewniała znajomych z chóru, że nigdy się nie zwiąże z takim podrywaczem. A tymczasem Piotr już trzeciego spędzanego w Hiszpanii wieczoru ogłosił wszystkim, że to właśnie ona zostanie jego dziewczyną.

- I do tej pory znajomi się śmieją, że zostałam przez niego zaklepana - żartuje Kamila.

- Ale dzięki temu już nikt z kolegów mi w drogę nie wchodził! - dodaje Piotr. - Chociaż niektórzy robili mi na złość... Pamiętam, jak jeden z chórzystów udawał, że obściskuje Kamilę na moich oczach. Ale wiedziałem, że to żarty i tylko chce mnie zdenerwować...

Dwa miesiące po powrocie z Hiszpanii w końcu umówili się na pierwszą prawdziwą randkę w Białymstoku. Wybrali się na romantyczny spacer Aleją Zakochanych. Od tego momentu minęło już siedem lat, a Ostrowscy już za miesiąc, 18 czerwca będą świętować drugą rocznicę ślubu.

Nie zwracała na niego uwagi

Swoją drugą połówkę w Akademickim Chórze UwB odnaleźli też 44-letnia Anna Dobrowolska-Cylwik i 37-letni Łukasz Cylwik. Oni jednak nie tak od razu wpadli sobie w oko.

- Bo kiedy Łukasz dołączył do nas w 1999 roku, ja śpiewałam w chórze już od kilku ładnych lat... Poza tym, on był aż 7 lat ode mnie młodszy! - tłumaczy Ania. - Na początku więc nawet ze sobą nie rozmawialiśmy. Ja byłam naprawdę skupiona na śpiewaniu, więc nie miałam okazji poznać go na próbach.

Jednak los chciał, że kiedy Łukasz dołączył do zespołu, właśnie rozpoczynały się przygotowania do jubileuszu 25-lecia Akademickiego Chóru UwB. Anna prężnie działała przy organizacji tej uroczystości, a on zgłosił się do pomocy.

- Pamiętam, jak wszystko przygotowywaliśmy w budynku Filharmonii Białostockiej - wspomina Ania. - To był piątek, zaczęliśmy wcześnie rano, a wyszliśmy wszyscy późno w nocy. Było bardzo dużo pracy i wtedy zauważyłam, że Łukasz jest niezwykle pomocny oraz... bardzo przystojny.

On także zwrócił na nią uwagę.

- W chórze było dużo dziewczyn, zawsze zresztą więcej niż chłopaków, ale Ania wyróżniała się wśród wszystkich pod względem urody - mówi Łukasz.

I tak od sześciu już lat Ania i Łukasz są szczęśliwym małżeństwem.

- A różnica wieku? To motywacja, żeby ciągle świetnie wyglądać, by podobać się mężowi - śmieje się Ania.

I choć w chórze już aktywnie nie śpiewają, gdyż oboje są bardzo zapracowani - ona jest animatorem kultury, on zajmuje się sprzedażą produktów przemysłowych do drewna - to nadal znajdują czas, aby wspierać chórzystów, gdy tego potrzebują.

W chórze śpiewa od 40 lat!

61-letni Bohdan Marciuk z Białegostoku należy do chórzystów z najdłuższym stażem. W Akademickim Chórze UwB śpiewa już od 40 lat! I on również spotkał tam miłość swojego życia.

- Pamiętam jak dziś - to był 1982 rok i do naszego zespołu dołączyła urocza studentka pierwszego roku edukacji elementarnej o imieniu Bożena... - wspomina pan Bohdan.

- Bohdan od razu zrobił na mnie niemałe wrażenie - dodaje pani Bożena z uśmiechem na twarzy. - Patrzyłam na niego i widziałam przystojnego i dowcipnego, dojrzałego mężczyznę. Był ode mnie o 8 lat starszy, ale to mi nie przeszkadzało. Pamiętam, że podobały mi się jego ładne dłonie. I podczas jednej z prób przyszło mi do głowy pytanie: „A nóż to właśnie on będzie moim mężem?” On zaś przez długi czas traktował mnie jak każdą inną chórzystę. Łączyły więc nas tylko koleżeńskie relacje.

Na pytanie, kto kogo pierwszy poderwał, oboje dziś reagują śmiechem.

- A pamiętasz, jak w Lublinie wchodziłaś do mnie pod prysznic?” - pyta żonę pan Bohdan.

- To było na basenie i nie było tam innego wolnego miejsca, żeby się opłukać - tłumaczy pani Bożena. - Zobaczyłam, że taki duży facet wchodzi pod prysznic, więc namówiłam koleżankę i, żeby było szybciej, obie do niego wskoczyłyśmy. Oczywiście w strojach kąpielowych!

Ich znajomość stała się bardziej poważna po jednym z chóralnych sylwestrów.

- Wtedy zacząłem się Bożence przyglądać, i tak przyglądam się już od 31 lat - śmieje się pan Bohdan.

Ponad dwa lata później, 1985 roku, wzięli ślub - w Przasnyszu, bo to stamtąd pochodziła pani Bożena. Z racji tego, że miasto mieści się około 170 km od Białegostoku, nie chcieli oni prosić kolegów z chóru, aby ci fatygowali się na tę uroczystość.

- Miałem nadzieję, że sami się domyślą, ale żadnych sygnałów od nich nie dostawałem - wspomina pan Bohdan - A kiedy już wschodziliśmy do kościoła, nagle usłyszałem „Gaude Mater Polonia” w wykonaniu naszego chóru! Byłem przekonany, że na naszym ślubie będzie miauczał organista, a oni zrobili nam taką piękną niespodziankę.

Bożena i Bohdan Marciuk w prezencie ślubnym od swojego chóru otrzymali lniany obrus. Wyjmują go tylko na specjalne okazje. Ma bowiem dla nich dużą wartość sentymentalną. W końcu jest od prawdziwych przyjaciół, ludzi, których połączyła podobna wrażliwość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna