MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Na wesele całą wsią

(jsz)
Ożenek poprzedzały dawniej swaty. Kawaler chwalił się majątkiem, a rodzina panny prezentowała posag. Przygotowywano go dużo wcześniej i bardzo skrupulatnie.
Ożenek poprzedzały dawniej swaty. Kawaler chwalił się majątkiem, a rodzina panny prezentowała posag. Przygotowywano go dużo wcześniej i bardzo skrupulatnie.
Tradycyjne wesele. Zobacz, jakie obyczaje panowały na dawnej białoruskiej wsi
Tam po majowuj rosiTradycyjne podlaskie wesele w Muzeum Malej Ojczyzny w Bielsku Podlaskim

Tradycyjne wiejskie wesele

Na wesele całą wsią

Kawaler mógł być stary i brzydki, grunt, że bogaty. Jeśli dysponował odpowiednim majątkiem, stanowił doskonałą partię. Panna nie miała w kwestii swego zamążpójścia nic do powiedzenia. Małżonka wybierali jej rodzice. To elementy białoruskiej tradycji weselnej.

Rekonstrukcję wesela można było obejrzeć w ubiegłym tygodniu w Białostockim Muzeum Wsi. W parę młodą i gości wcielili się członkowie zespołów Żemerwa i Wasiloczki. Inscenizację skrócono, bo dawniej zabawa trwała kilka dni i zaproszona była na nią cała wieś. Nie wszyscy oczywiście przychodzili, ale zaprosić należało każdego bez wyjątku. Czynił to przyszły pan młody z drużbą. Objeżdżając wieś, trzeba było zatrzymać się w każdym domu. Tam zaś wypić z gospodarzami. Wymagało to od kawalera mocnej głowy. Zanim jednak do tego doszło, musiały odbyć się swaty. Ich przebieg różnił się nieco, w zależności od wsi, ale pewne elementy były stałe.

Dziewczyna musiała mieć posag
Kawaler przychodził ze swatem do rodziny panny i przedstawiał swoją ofertę. Wszystko odbywało się oczywiście za stołem. Mężczyzna chwalił się swoim majątkiem, rodzina dziewczyny zaś przedstawiała jej walory i ewentualny posag. Wszystko przypominało targowanie się. Przyszła panna młoda była przy tym obecna, ale jej zdania raczej nie brano pod uwagę. A nierzadko zobaczenie kawalera wywoływało płacz. Bywało, że zupełnie nie przypadł dziewczynie do gustu, ani z wyglądu, ani z obycia. O rękę młodej, ładnej dziewczyny ubiegał się bowiem często stary i brzydki kawaler, albo wdowiec, co przeżył kilka żon. To jednak nie było ważne. Matki miały swoje argumenty.

- I co, że starszy, ale dobry i bogaty - przekonywały. - Będziesz wygodnie żyła, a twoim dzieciom niczego nie zabraknie. A jak się postarasz, to tak, jak ja będziesz w domu rządzić.

I dziewczyna się godziła. Często inne niż uroda oczekiwania wobec przyszłej małżonki miał też kawaler. Dla jednego liczył się dobry posag - liczny inwentarz, kołdry, poduszki i wyszywane obrusy. Inny z kolei wolał towarzystwo.

- A ja wiem, czy ona ładna? Nie przyjrzałem się. Mnie żona potrzebna, bo w łóżku zimno leżeć - stwierdził podczas inscenizacji zapytany przez swata kawaler. - Jak tobie się podoba, to i mnie też.

Zanim doszło do ostatecznego porozumienia, rodzice panny jechali do wsi kawalera, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście ma taki majątek, o jakim opowiadał. Zawartą między rodzinami zgodę trzeba było oczywiście uczcić. Odbywało się to oczywiście za suto zastawionym stołem, na którym nie mogło zabraknąć wódki. ielich wypijali wszyscy.

Do korowaja tylko ładne kobiety
Białoruskie obrzędy weselne miały niezwykle bogatą symbolikę. Niemal każdy gest i słowo miało swoje znaczenie. Większości czynności towarzyszyły też odpowiednie pieśni. Sporo ich było podczas wieczoru panieńskiego, który odbywał się w sobotę. Wówczas do panny młodej przychodziły przyjaciółki. Dziewczyny ściskały przyszłą mężatkę na znak pożegnania panieństwa. Były też śpiewy, tańce i pieczenie korowaja. Bez tego ciasta nie mogło odbyć się żadne wesele. Drożdżowy korowaj wyglądał imponująco. Jego szczyt wieńczyły figurki pary młodej. Stały pod drzewkiem, które symbolizowało szczęście. Wokół ciasta przyklejono także supełki symbolizujące przyszłe potomstwo. Było ich kilkanaście.
Korowaj musiał się udać. Nie mógł mieć nawet najmniejszej skazy, bo to źle rokowało przyszłemu małżeństwu. By to osiągnąć w jego pieczeniu mogły brać udział tylko ładne i szczęśliwe mężatki. Każda przynosiła od siebie jakiś składnik, by szczęście zagościło także w domu nowożeńców. Jeśli ciasto mimo wszystko się nie udało, w niektórych gospodarstwach nawet rozbierano pechowe piece. Ważnym elementem wieczoru panieńskiego było także wyszywanie przez drużki koszuli dla pana młodego. Zwykle dziewczyny w ramach żartu doszywały do niej coś niepotrzebnego. Zarówno koszula, jak i usunięcie psikusa kosztowały. Pan młody dobijał targu w sobotę wieczorem po zakończeniu zapraszania gości.
Równie istotne było także częstowanie pary młodej serem. Robił to marszałek wesela, czyli osoba odpowiedzialna za zabawianie gości przestrzeganie całego ceremoniału. Wspólne spożycie sera miało sprawić, żeby przyszli małżonkowie zawsze się lubili i żeby dobrze im się wiodło.

W niedzielę rano zaczynały się przygotowania do ślubu. One także składały się z wielu symboli. Przygotowywaniem panny młodej zajmowały się drużki i brat. Dziewczyna siadała na dzieży przykrytej futrem, co miało zapewnić jej w przyszłości szczęście i dostatek. Dziewczęta rozczesywały jej włosy, ubierały i nakładały welon. Każda chciała włączyć się w przygotowania po to, by jak najszybciej samej wyjść za mąż. Wstążkę z warkocza - symbol niewinności - panna oddawała młodszej siostrze w tym samym celu.

Bardzo ważne było także to, by panna młoda płakała i wyjechała do cerkwi wzruszona.

- Jeśli nie płacze, to będzie nieszczęście - mawiali dawniej ludzie.
Po ślubie wszyscy jechali na wesele. Tam też wręczali młodym prezenty. Często był to żywy inwentarz. Bywało więc tak, że weselnicy się bawili, a kury biegały po stołach.

Nie ma już dawnej symboliki
Co pozostało z dawnych zwyczajów obecnie? Na pewno błogosławieństwo rodziców, witanie chlebem i solą, a także oczepiny. Ten ostatni obrzęd wygląda jednak zupełnie inaczej. Nikt już nie rozplata pannie młodej warkocza i nie wkłada jej czepca. Dzieje się tak choćby dlatego, że mało która kobieta nosi obecnie taką fryzurę. Przykre natomiast, że wiele z powtarzanych obecnie obrzędów zatraciło swą pierwotną symbolikę. Kiedyś na przykład obsypywano parę młodą zbożem. Robiono to po to, by nowożeńcom nigdy nie zabrakło chleba. Trudno jednak powiedzieć, jaką symbolikę ma współczesny ryż czy modne ostatnio płatki kwiatów.

"Współczesna" włączyła się jako partner w propagowanie konkursu na "Najlepszy produkt turystyczny", organizowanego przez Polską Organizację Turystyczną. Do piątku, 7 sierpnia, trzeba wymyślić scenariusz atrakcyjnego spędzenia czasu w naszym regionie i wypełnić formularz na www.podlaskieit.pl. Podlaska Regionalna Organizacja Turystyczna najlepsze propozycje nagrodzi Certyfikatami POT i wyśle do ogólnopolskiego finału konkursu, w którym nagrodą jest Złoty Certyfikat i ogólnopolska kampania promocyjna. My zaś, najciekawsze propozycje opiszemy na łamach "Współczesnej".

Na wesele całą wsią

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna