Młody ornitolog był oskarżony o umyślne i złośliwe płoszenie zwierzyny w Puszczy Białowieskiej.
W uzasadnieniu sąd stwierdził, że w przypadku wykroczenia, dotyczącego płoszenia zwierząt, konieczny jest zamiar bezpośredni, nie zaś ewentualny. Zgromadzony materiał dowodowy nie potwierdził też, iż doszło do płoszenia zwierzyny, natomiast sam pobyt w oddziale leśnym nie może być traktowany jako płoszenie.
- Lasy są ogólnodostępnym dobrem publicznym - stwierdził sędzia Adam Rodakowski. - Nie jest dopuszczalne, by ograniczano ruch po tych lasach, niezależnie od tego, czy istnieje konkurencja dóbr, które reprezentują myśliwi.
O polowaniach nikt nie informuje
Do zdarzenia doszło we wrześniu 2010 r. Spacerujący po lesie i obserwujący ptaki 17-latek był zatrzymywany przez leśników i Straż Leśną, którzy prowadzili tzw. dewizowych myśliwych na polowanie. Po pewnym czasie nastolatek dostał wezwanie na policję, gdzie dowiedział się, że jest oskarżony o złośliwe płoszenie zwierząt. Sprawa trafiła do sądu.
Jak zeznawał na pierwszej rozprawie leśniczy, przez samą obecność ornitologa w lesie, polowanie stało się nieskuteczne i myśliwy musiał z niego zrezygnować. Nadleśnictwo poniosło przez to straty finansowe. Chłopak od początku twierdził, że jedynie obserwował ptaki i nie miał pojęcia, że w okolicy odbywa się polowanie.
W piątek przed sądem zeznawali leśniczy ds. łowiectwa w Nadleśnictwie Hajnówka i ówczesny szef straży leśnej. Pierwszy z nich przyznał, że informacja o polowaniach nie jest dostępna publicznie. Dlatego zdarza się, że ktoś (np. grzybiarze) nieumyślnie je zakłóca. Sprawa do sądu raczej nie trafia.
Strażnik leśny twierdził, że spotkał chłopaka w miejscu oznaczonym jako ostoja żubra i ostoja zwierzyny. Ale nie potrafił wskazać na mapie miejsca spotkania. Przyznał też, że od strony oskarżonego nie było widać tablic informujących o zakazie chodzenia w danym miejscu.
Mamy prawo korzystać z lasów
- Wyrok jest bardzo ważny, ponieważ sąd potwierdził, iż społeczeństwo ma pełne prawo do korzystania z lasów i nie może być ono ograniczane przez leśników - stwierdził Adam Bohdan z Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot.
Romkowi Sołowianiukowi spadł zaś kamień z serca. - Ulżyło mi, że nie muszę się już tłumaczyć, że chodziłem po lesie - stwierdził.
Wyrok nie jest prawomocny. Pełnomocnik Lasów Państwowych w piątek nie wiedział jeszcze, czy będzie się od niego odwoływać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?