MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pełnia Smaków. Beata Wnuszyńska otworzyła bar z daniami na wynos

Agata Sawczenko
– Będę robić wszystko, by firma się rozwijała. Ale wszystko w swoim czasie, nie chcę przeinwestować – mówi Beata Wnuszyńska.
– Będę robić wszystko, by firma się rozwijała. Ale wszystko w swoim czasie, nie chcę przeinwestować – mówi Beata Wnuszyńska. Fot. W. Wojtkielewicz
Całe życie lubiłam coś pichcić, gotować. Uwielbiałam pomagać mamie w kuchni - opowiada Beata Wnuszyńska.

O tym, by prowadzić lokal gastronomiczny, Beata Wnuszyńska marzyła już 20 lat temu. Teraz plany te udało jej się w końcu zrealizować. - Kiedyś myślałam, by przygotowywać kanapki na gorąco, z dostawą na telefon - opowiada.

Jednak z realizacją planów musiała poczekać. Najpierw zajęła się wychowywaniem dzieci, potem na otwarcie własnego lokalu po prostu nie miała pieniędzy.

Decyzję: ruszamy, podjęła, gdy jej mąż wrócił ze Stanów Zjednoczonych. Przywiózł stamtąd pomysł, że lokal ma mieć otwartą kuchnię. Żeby klienci widzieli, co się tam dzieje, żeby nie podejrzewali ich o złe praktyki, żeby każdy mógł na własne oczy przekonać się, że w kuchni jest czysto i porządnie.

Tak się złożyło, że akurat dostali spadek. Resztę pieniędzy na rozruch pani Beata pożyczyła z Funduszu Pożyczkowego Podlaskiej Fundacji Rozwoju Regionalnego.

- Żeby dostać kredyt w banku, firma musi działać na rynku co najmniej przez rok. Inaczej nikt nie chce nawet rozmawiać o jakiejkolwiek pożyczce. PFRR to jedyna szansa dla takich jak ja, którym brakuje funduszy na początku - mówi pani Beata.

Rozkręcanie firmy zaczęła od znalezienia lokalu. Nie zależało jej na tym, by był w centrum. I nie miał być wcale duży.

- U nas kupuje się tylko na wynos. Gdybym chciała postawić tu kilka stolików dla klientów, lokal musiałby być większy o co najmniej 30-40 metrów kwadratowych. Do tego by trzeba urządzić co najmniej dwie toalety, takie są wymagania. No i żeby utrzymać ten lokal, musiałabym podnieść ceny posiłków - wyjaśnia pani Beata.

Od razu na początku zrobili stronę internetową, rozrzucili w mieście ulotki. - Zależy nam nie tylko na kliencie indywidualnym, ale i na zakładach pracy czy cateringach - mówi pani Beata.

Postawiła na kuchnię polską, ale niekoniecznie tę tradycyjną, tylko przyrządzoną nieco inaczej. Przepisy zbierała przez całe życie, teraz je wykorzystuje. Przyznaje, że zależy jej, by bar był kojarzony z dobrą jakością. Dba o to, aby wszystkie posiłki były nie tylko smaczne, ale i zawsze świeże.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna