Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podlaska gwara to jej konik, z powodzeniem zaraża nim internautów

Ewa Bochenko
Ewa Bochenko
Chciałam sprawdzić, czy mieszkańcy Suchowoli znają miejscową gwarę i pewnego mroźnego dnia poszłam „w miasto” z mikrofonem, by ich o to zapytać - wspomina Karolina Cymbor
Chciałam sprawdzić, czy mieszkańcy Suchowoli znają miejscową gwarę i pewnego mroźnego dnia poszłam „w miasto” z mikrofonem, by ich o to zapytać - wspomina Karolina Cymbor Archiwum Prywatne
Konto suchowolskiego Centrum Informacji Turystycznej na Facebooku bije rekordy popularności. I wcale nie przez to, że miejscowość jest geograficznym środkiem Europy. Od kilku miesięcy pojawiają się na nim filmy traktujące o dawnym życiu na wsi, z aktorami posługującymi się miejscową gwarą. Zaczęło się od sond ulicznych, w których przechodnie zgadywali znaczenie słów używanych przez naszych dziadków. Stoi za tym Karolina Cymbor, której w ten sposób udało się zainicjować popularyzację tzw. mowy prostej. Pomysł miejscowy ośrodek kultury przekuł w projekt „Gawęda zza płota”, którego zwieńczeniem był spektakl o dawnych zwyczajach zaślubin, z kwestiami wypowiadanymi właśnie gwarą.

Redakcja: Karolino, opowiedz od czego wszystko się zaczęło?
Karolina Cymbor: Pracuję w Centrum Informacji Turystycznej i jednym z moich zadań jest promocja miasta i gminy. Zauważyłam lukę w filmowej promocji naszej gminy. Kierowałam się intuicją. Sama lubię oglądać materiały video, które są przyjemne w odbiorze, krótkie, humorystycznie, ukazujące prawdę i jednocześnie obrazujące wartościowe treści. A że do tego uwielbiam naszą lokalną gwarę, połączyłam oba obszary. Spróbowałam i okazało się, że był to strzał w dziesiątkę.

Nawet w setkę. Twoje filmy o gwarze mają miliony odsłon i tysiące udostępnień. A dziś niełatwo w sieci przyciągnąć uwagę internautów. Czy uważasz to za swój mały sukces?
Oczywiście! To, że filmy cieszą się tak ogromną popularnością, sprawia mi wielką radość, bo czy może być coś piękniejszego, niż robienie tego, co się kocha ze świadomością, że podoba się to również innym? Chyba nie.

Źródłem filmów jest tik tok. Czujesz się influencerką- tiktokerką?
Absolutnie nie! Moje tiktoki największe zasięgi zdobywają na Facebooku, gdzie głównie je publikuję. Właśnie na Facebooku znalazły swoją grupę odbiorców. Tik toka używam jedynie jako bardzo łatwego, a zarazem przyjemnego w użyciu, narzędzia do montowania filmów, które pozwala mi też wykorzystać popularność takich form przekazu i mediów społecznościowych do zaprezentowania treści, jakie w danym momencie są istotne dla naszej pracy.

Dostajecie propozycje współpracy reklamowej?
(śmiech) Póki co nie, ale kto wie co przyniesie los.

Pierwsze filmy miały formę sondy ulicznej. Jej bohaterowie zgadujący słówka byli przypadkowi czy podstawieni? I czy chętnie brali udział w Twoim przedsięwzięciu?
Osoby, które widzimy w sondach ulicznych, były jak najbardziej przypadkowe To po prostu przechodnie, których oczywiście wcześniej pytałam, czy zechcieliby odpowiedzieć na kilka pytań dotyczących naszej gwary. Nie chciałam ich zaskakiwać. Kiedy wyrażali zgodę, podpinałam im mikrofony, włączałam kamerę i zadawałam pytania, o których wcześniej nie mieli pojęcia. Co ciekawe, nikt mi nie odmawiał udziału.

Jak zrodził się pomysł tej sondy?
Już wcześniej zbierałam materiały dotyczące naszej gwary. Pomagali mi oczywiście mieszkańcy z całej gminy, bardzo się angażując. Dzięki temu zgromadziłam imponująco dużo słówek i powiedzonek w „tym języku”, tworząc słownik gwary. Sonda była zupełnie spontanicznym pomysłem. Wpadłam na niego pewnego mroźnego dnia. Chciałam po prostu sprawdzić znajomość gwary wśród mieszkańców i długo się nie zastanawiając, poszłam „w miasto” szukać chętnych, którzy pomogliby mi zrealizować mój plan. Muszę przyznać, że każdy napotkany bardzo chętnie brał w tym udział. Kto wie, może też trochę z ciekawości? W końcu wcześniej takie rzeczy na ulicach naszego miasteczka były rzadkością, o ile w ogóle kiedyś jakieś sondy tu przeprowadzano.

Kiedy zaczynałaś realizację swego pomysłu, miałaś przychylność szefowej ośrodka kultury, czy może spotkałaś opór? Jednak na wsi wciąż o gwarze mówi się mało.
Nie, wręcz przeciwnie. Miałam poczucie, że moje poczynania spotykają z aprobatą. Za co byłam bardzo wdzięczna. Czułam wsparcie ze strony szefostwa.

A jaki był odbiór twoich filmów lokalnie? Bo globalnie zdecydowanie pozytywny, temu nie da się zaprzeczyć.
Na pewno budziły duże zainteresowanie. Na początku tak jakby nieśmiało docierały do użytkowników, ale z czasem osiągały coraz większe zasięgi. Odbiór głównie był bardzo ciepły. Miałam wręcz wrażenie, że moje filmy wywoływały w ludziach jakiś rodzaj tęsknoty, do czasów które już nie powrócą. Szczególnie w przypadku filmów nagrywanych w ramach projektu „Gawęda zza płota”. Zdarzały się również komentarze mniej przychylne, zarzucające, że np. osoby, które występują w naszych video, nie znają się na pracy, którą wykonują, co oczywiście nie było prawdą. Zresztą, wystarczy wejść w komentarze pod filmami i je poczytać. Niczego tam nie brakuje (śmiech). Jednak widząc reakcje internautów, miałam poczucie dobrze wykonanej pracy.

Skoro o „Gawędzie zza płota” mowa, jaki miałaś udział w tym projekcie?
Projekt napisała Renata Anna Żywno, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury i Turystyki w Suchowoli. Ona zresztą koordynowała całe przedsięwzięcie. Moim zadaniem były prace terenowe, czyli zbieranie materiałów filmowych, następnie ich montaż i publikacja. Ja również odpowiedzialna byłam za spotkania i rozmowy z ludźmi, szukanie chętnych, którzy swoja wiedzą i doświadczeniem wspomogłyby realizację celów projektu. I przede wszystkim, którzy chcieliby wziąć udział w przedsięwzięciu. Moim głównym celem było pokazanie tradycyjnych zwyczajów i obrzędowości w sposób nowoczesny, który mógłby trafić do jak najszerszego grona odbiorców, w tym do osób młodszych. Idealnym narzędziem do tego wydawał się właśnie tik tok. Projekt współtworzony był wspólnie z innymi osobami. Z Łukaszem Horoszko, który zbierał materiały fotograficzne. To z nich potem powstała fantastyczna wystawa, którą nadal można podziwiać w salach wystawowych w Centrum Trzech Kultur w Suchowoli, z Mariuszem Klimem, który zbierał materiały filmowe.

Zobacz też: Dawne zwyczaje weselne

Trudno było przekonać aktorów do udziału w tym przedsięwzięciu?
Miałam ogromne szczęście, bo udało mi się trafić na wspaniałe osoby, które bardzo mocno zaangażowały się w projekt i tchnęły w niego życie. Największy udział zdecydowanie miał pan Jan Bogdan z Kiersnówki, który wystąpił w największej liczbie filmów. I co ciekawe, zrazem najchętniej oglądanych. Ogromne podziękowania należą się również Joannie Beczko, Krystynie Gryszkiewicz, Marii Gołąbiewskiej, Adasiowi Zieziulewicz, członkom całego klubu Seniora z Suchowoli, mieszkańcom wsi Karpowicze, Kiersnówka, Dryga, Chodorówka Nowa i Chodorówka Stara, którzy z ogromnym entuzjazmem podchodzili do każdego kolejnego pomysłu.

Skąd czerpałaś inspiracje do scenariuszy?
Inspiracje to samo życie. To ludzie, z którymi się spotykałam, rozmawiałam, to obserwacja tego, co się dzieje wokół mnie.

Bardak znaczy bałagan

Masz jakieś ulubione słowa i powiedzonka w gwarze?
Mam mnóstwo. To jest tak piękna i śpiewana mowa, że trudno mi wybrać te najulubieńsze. Ale na pewno lubię powiedzonko „Ty uże zdureł z usim!” co znaczy- Ty już zgłupiałeś do reszty. Albo „Hledź żeb zare nie skatłował się z hetoj hore!”czyli uważaj, żebyś zaraz nie spadł z góry. No i klasyka Kipiatok, czyli wrzątek, chwacić – wystarczy, bardak – bałagan

W gwarze istotny jest akcent. Ty go „nie kaleczysz”. Posługujesz się na co dzień takim językiem?
Jeśli mam okazję z kimś okazję porozmawiać w gwarze, to chętnie jej używam. Jednak ciężko by było posługiwać się nią na co dzień pracując w PIT. Odpowiadanie na pytania turystów w gwarze mogłoby ich bardzo zaskoczyć (śmiech). Przypuśćmy, że turysta z Warszawy chciałby się dowiedzieć jak dojechać nad Biebrzę i w odpowiedzi usłyszałby: A hundzie, na uproszczkie - raczej jest mało prawdopodobne, że by coś zrozumiał. Chociaż trzeba przyznać, że na pewno by to nas w jakiś sposób wyróżniło.

Czy to znaczy, że biegle posługujesz się gwarą?
Na pewno wszystko rozumiem, jednak zdecydowanie nie mam takiej płynności w mowie, jak na przykład miała moja nieżyjąca już babcia czy ma mój tata.

To dzięki nim nauczyłaś się prawidłowej wymowy?
Tak, w ten sposób rozmawiało się u mnie w domu. A dziecko, jak to dziecko, chłonie wszystko nieświadomie. To jest taka sama sytuacja, gdy dzieci wychowywane są w rodzinie, w której rodzice posługują się dwoma językami, np. polskim i angielskim. U nas był polski i „po naszemu”.

Różnica jest taka, że w niektórych rodzinach dziadkowie zabraniali wnukom mówienia w ten sposób, wstydząc się swojej mowy. U ciebie tak nie było?
Nie, Wydaje mi się, że dla nich to był jedyny słuszny język, którym posługiwali się na co dzień.

A czy realizując swój projekt zastanawiałaś się z czego ten wstyd mógł wynikać?
Być może z mylnego poczucia, że gwarą posługują się jedynie ludzie mniej wykształceni, mniej obyci w świecie? Sytuacja gwary jest kłopotliwa, ponieważ przez dziesiątki lat faktycznie nasza mowa była powodem szyderstw i rozmaitych negatywnych stereotypów. Wyśmiewają ją ci, którzy nie mają wiedzy o polszczyźnie i kulturze ludowej.

Rośnie "popyt" na mówienie pa prostemu

Zauważasz teraz wzrost zainteresowania gwarą?
Zdecydowanie tak. Dzisiaj budzi się świadomość lokalna. Ludzie szukają korzeni, tożsamości, zaczynają cenić znaki odrębności swojego regionu, z którego pochodzą. A nasza gwara to również nasze dziedzictwo kulturowe. Ludzie zaczynają być dumni, kiedy dowiadują się kim są i skąd pochodzą i pewnie stąd taka rosnąca popularność oraz zainteresowanie tematem.

Faktycznie, coraz częściej młodzi ludzie posługują się tym językiem rozmowach między sobą, nieco go kalecząc. Nie irytuje Cię to?
Słyszę to, ale może nie określiłabym tego, w taki sposób, że rozmawiają między sobą. Zaobserwowałam, że chodzi bardziej o takie wtrącanie pojedynczych słówek do ich rozmów, żeby było zabawniej. Ale mnie osobiście to nie irytuje, cieszę się, że chcą sięgać do swoich korzeni.

„Gawęda zza płota” za nami, co teraz? Koniec filmów „pa prostamu”? Czy może masz jakieś inne, nowe pomysły na promocję gwary?
Mam, oczywiście! Bardzo chcielibyśmy w naszym ośrodku kultury w przyszłości wydać publikację, w której zawarte będą słowa i zwroty tej pięknej i jedynej w swoim rodzaju gwary podlaskiej. To spuścizna, którą trzeba pielęgnować, podobnie jak robi się to na Podhalu czy na Śląsku. Na pewno w planach mamy organizację różnych wydarzeń prezentujących kulturę ludową, podczas których będzie można zobaczyć inscenizacje z tekstami przygotowanymi w gwarze, tak jak to już miało miejsce w spektaklu „Agusi i Antka historia prawdziwa”. Spotkał się on z bardzo pozytywnym odbiorem publiczności. Były dwa pokazy i za każdym razem brakowało miejsc na widowni. To znaczy, że ludzie tego potrzebują. Być może kluczem do tego naszego małego sukcesu była autentyczność przekazu. Scenariusz powstał na podstawie wspomnień z lat swojego dzieciństwa i młodości, jakie zebrali aktorzy. Całość spisała i wyreżyserowała – Beata Rucińska. Zabawne scenki z rekwizytami i strojami „pozbieranymi” ze strychów i kufrów plus ogromne zaangażowanie uczestników przedstawienia i reżyserki przełożyły się na ogromny zainteresowanie inscenizacją. Całości dopełniła strona muzyczna w wykonaniu Barbary Tarasewicz. Spektakl był również jednym z elementów projektu „Gawęda zza płota”. Nagranie z niego można obejrzeć na kanale Youtube GOKSiT w Suchowoli.

Skoro gwara cieszy się tak dużym zainteresowaniem, to czy nie powinna stać się naszym podlaskim produktem turystycznym?
Potencjał na pewno jest w tej materii olbrzymi. Ale może nie tyle co produkt turystyczny, a bardziej sposób na promocję Podlasia oraz naszej gminy Suchowola. Już od jakiegoś czasu widoczne jest zapotrzebowanie na wszystko co naturalne, „swojskie”, pochodzące ze wsi. Być może w dobie coraz bardziej skażonego środowiska konieczny jest pewien powrót do natury by odzyskać równowagę? Rośnie popularność agroturystyki, w szczególności tych oferujących lokalne tradycyjne posiłki. Warto wpisać się w ten nurt i przy tej okazji promować też wartość niematerialną, jaką jest właśnie lokalna gwara.
Zobacz też: Kiedy mówię po chachłacku, w sklepie zawsze mnie obsłużą

Dziękujemy za rozmowę.

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna