Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poseł PiS posłance z PO niczego nie przepuści. I na odwrót

Tomasz Kubaszewski
Podczas oficjalnych uroczystości suwalscy posłowie Bożena Kamińska i Jarosław Zieliński są wobec siebie wręcz przyjaźni. Ale to tylko pozory...
Podczas oficjalnych uroczystości suwalscy posłowie Bożena Kamińska i Jarosław Zieliński są wobec siebie wręcz przyjaźni. Ale to tylko pozory... T. Kubaszewski
Drugiej takiej poselskiej pary w Polsce nie ma. Już kolejny raz sejmowa komisja etyki zajmowała się konfliktem między Bożeną Kamińską z PO i Jarosławem Zielińskim z PiS. Oboje pochodzą z Suwałk. W ich sporach padały już bardzo mocne określenia, takie jak korupcja polityczna czy sitwa.

To rzeczywiście ewenement, by posłowie z tego samego regionu prowadzili ze sobą taką wojnę - zauważył Franciszek Stefaniuk z PSL, od lat członek sejmowej komisji zajmującej się etyką. - Powinni lepiej skupić się na wspólnym działaniu na rzecz lokalnej społeczności.

Jarosław Zieliński zapewnia jednak, że m.in. o lokalną społeczność mu chodzi.

- Nie można w życiu społecznym akceptować fałszu i hipokryzji - dodaje.

- Ja tej wojny nie rozpoczynałam - mówi z kolei Bożena Kamińska. - Ale na każdy atak na mnie będę reagowała.

Na siebie wpadają bardzo często. Choćby z okazji różnych uroczystości organizowanych w Suwałkach. Wtedy jednak jest pełna kultura. Uśmiechy, pogawędki i pocałunek w rękę. Żadnego konfliktu tu nie widać. Ale to tylko pozory.

Poseł podlega prezydentowi

Zieliński posłem jest od 2003 r. Żaden inny suwalczanin tak długo w parlamencie nie zasiadał. Od 2005 r. był zresztą jedynym posłem z Suwałk. W dodatku, nie tylko takim od podnoszenia ręki podczas głosowań. Należący do kierownictwa PiS Zieliński często zabiera głos w imieniu partii, wdaje się w sejmowe polemiki, występuje w ogólnokrajowych mediach.

W 2011 r., trochę niespodziewane, Suwałki doczekały się kolejnego swojego przedstawiciela w parlamencie. Bożena Kamińska została posłanką PO.

- Niektórzy mówili, że mój znany kolega z PiS nie mógł ścierpieć, iż nie będzie już jedynym parlamentarzystą z Suwałk, ale nie sądzę, aby to był powód konfliktu - komentuje Kamińska. - Tu chodzi raczej o moją przynależność partyjną.

Już w kilka miesięcy po ostatnich wyborach Zieliński oskarżył Kamińską o korupcję polityczną. Podjęła bowiem decyzję, że nie zostanie posłem zawodowym, a funkcję w parlamencie będzie łączyć ze stanowiskiem dyrektora Młodzieżowego Domu Kultury w Suwałkach. Ta placówka wkrótce miała być przekształcona w Suwalski Ośrodek Kultury. To wtedy, w lutym 2012 r., pojawiły się słowa o korupcji.

- Dochodzi do dziwacznej sytuacji, w której poseł jest zależny od prezydenta miasta - tłumaczył Zieliński, przypominając, że dom kultury podlega miejscowemu samorządowi. - Pani Kamińska obiecuje suwalskim władzom, że będzie im załatwiała publiczne pieniądze na różne przedsięwzięcia w zamian za stanowisko dyrektora przyszłego SOK.
Posłanka poczuła się tym urażona i skierowała wniosek do sejmowej komisji etyki o ukaranie Zielińskiego. Ten nie pozostał dłużny. Do tego samego gremium wystąpił o sprawdzenie, czy posłanka nie łamie przypadkiem przepisów o zakazie łączenia funkcji. Komisja etyki poprosiła o opinię sejmowych prawników. Ci nie mieli wątpliwości - Kamińska obu funkcji sprawować nie może. Bo MDK jest placówką oświatową, która nie ma osobowości prawnej. Gdyby kierowała "normalnym" domem kultury, działającym na podstawie innych przepisów, wszystko byłoby w porządku.

Po otrzymaniu takiej opinii sejmowa komisja sprawą "korupcji politycznej" już się nie zajmowała. Miała za to wystąpić do komisji regulaminowej o przyjrzenie się wszystkiemu pod kątem odpowiedzialności posłanki, która przez ponad pół roku łamała prawo. Decyzja o ewentualnej karze spoczywała natomiast w rękach ówczesnej marszałek Ewy Kopacz. Sprawa rozeszła się jednak po kościach.

Być może dlatego, że na początku kadencji Kamińska pytała sejmowe biuro prawne, czy obie funkcje może łączyć. Otrzymała odpowiedź twierdzącą. Tyle, że nie zaznaczyła, iż jej placówka działa na podstawie oświatowych przepisów i nie ma osobowości prawnej.

- Nie wiedziałam, że takie rozgraniczenie istnieje - tłumaczyła.

Po tej aferze posłanka przestała być jednak dyrektorem MDK. Wkrótce placówka zakończyła swój żywot. Suwalskie władze ogłosiły konkurs na stanowisko szefa nowej instytucji, czyli SOK. Kamińska nie ukrywała, że będzie o to stanowisko zabiegała. Do konkursu nie zgłosił się żaden inny poważny kontrkandydat. Wygrała więc bez żadnych problemów. Z prawnego punktu widzenia funkcje można już łączyć, bo SOK ma osobowość prawną.

Poseł Zieliński uważa, że sytuacja i tak jest jednak dwuznaczna. Posłanka wciąż bowiem prezydentowi podlega.

- To bardzo niedobrze, gdy jakikolwiek z raptem 460 przedstawicieli narodu w Sejmie uzależnia się od władzy samorządowej - tłumaczy. - Pozostaje też kwestia łapania wielu srok za ogon. Poseł powinien skupiać się na wykonywaniu swoich powinności. Jeśli chce dobrze to robić, ledwie starcza czasu. A jak tu jeszcze kierować dużym domem kultury?

Sitwa się pokłóciła

W październiku ubiegłego roku zaczęła się kolejna wojna. Kamińska wystartowała w wyborach na stanowisko prezydenta Suwałk. Prezydentowi Czesławowi Renkiewiczowi to się wyraźnie nie podobało. W tym samym czasie wyszło na jaw, że kilka miesięcy wcześniej ratusz przeprowadził finansową kontrolę w SOK. Jej efektem był wniosek do rzecznika dyscyplinarnego o naruszenie zasad finansów publicznych przez dyr. Kamińską. - Sitwa się pokłóciła - podsumował publicznie Zieliński.

Takim określeniem władze miasta urażone się nie poczuły. Ale posłanka - tak. Wystąpiła więc po raz kolejny do sejmowej komisji etyki. Ta sprawę badała aż na kilku posiedzeniach. Analizowała, czy określenie "sitwa" jest pejoratywne, czy nie. A jeśli jest, to czy Zieliński miał prawo go użyć. Katarzyna Mrzygłocka z PO uznała zachowanie posła za nieetyczne. Elżbieta Witek z PiS - wręcz przeciwnie. Tomasz Garbow-ski z SLD twierdził z kolei, że Zieliński "zdefiniował sytuację panującą w Suwałkach", a Kamińska do siebie tego brać nie powinna. Franciszek Stefaniuk z PSL to poparł. Nikt z posłów o ukaranie Zielińskiego nie wnioskował. Sprawa została umorzona.

Proponowała współpracę

Poseł Zieliński zapowiada, że jeśli będzie trzeba, znowu nazwie rzeczy po imieniu.

- I nie boję się żadnych idiotycznych wniosków składanych do sejmowych komisji - dodaje.

Bożena Kamińska zapewnia, że przeciwko posłowi z PiS-u niczego nie ma. Wielokrotnie, jak twierdzi, proponowała mu współpracę, ale odmawiał. Choćby w Podlaskim Zespole Parlamentarnym. Więcej proponować już pewnie nie będzie. Tym bardziej, że jesienią odbędą się kolejne wybory. A Bóg jeden raczy wiedzieć, komu ludzie udzielą swojego poparcia.

Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna