Burmistrz obsadzający swego zięcia w radzie nadzorczej przedsiębiorstwa komunalnego według prawa jest w porządku. Natomiast jego kolega, który społecznie zasiadał w zarządzie lokalnego klubu sportowego musi odpowiadać za złamanie ustawy antykorupcyjnej.
Oba te przykłady, ukazujące luki w polskim prawie pochodzą z województwa podlaskiego. Pierwszy dotyczy urzędu miasta w Bielsku Podlaskim. W radzie nadzorczej podległego mu przedsiębiorstwa komunalnego zasiada Paweł Kulesza, zięć burmistrza miasta Eugeniusza Berezowca. Mało tego, w tej samej radzie zasiada też Bogdan Sokołowski, który jest jednocześnie kierownikiem referatu gospodarki komunalnej w magistracie.
Burmistrz nie krył oburzenia, gdy poprosiliśmy go o komentarz w tej sprawie.
- Faktycznie osoby te zasiadają w radzie nadzorczej przedsiębiorstwa komunalnego - przyznaje. - Powierzyłem im te stanowiska, ponieważ mają odpowiednie kwalifikacje, potwierdzone zdanym w ministerstwie egzaminem oraz znają się na tej pracy. Nie znalazłem nikogo, kto mógłby ich zastąpić.
Z rozmowy z burmistrzem wynika, iż w Bielsku, który ma ok. 30 tys. mieszkańców nie ma innych na tyle kompetentnych osób. Nie można mieć jednak do niego pretensji, bo prawa nie złamał.
- Powoływanie do rad nadzorczych spółek podległych miastu członków rodziny burmistrza lub łączenie stanowisk w radzie nadzorczej i magistracie nie narusza prawa, o ile osoby te spełniają odpowiednie kryteria - mówi Artur Modrzejewski, wykładowca z Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku. - Co innego kwestie moralne.
Zupełnie odwrotna sytuacja jest w przypadku Zbigniewa Karwowskiego, burmistrza Moniek, któremu wojewoda na wniosek CBA wygasił mandat. Powód? Burmistrz był wiceprezesem lokalnego klubu sportowego, który w statucie miał wpisaną działalność gospodarczą. A zakazuje tego ustawa antykorupcyjna. Korupcji jednak tu nie było.
- Klub nie prowadził żadnej działalności gospodarczej - wielokrotnie tłumaczył Karwowski. - A udzielałem się w nim czysto wolontarystycznie. Nie miałem z tego tytułu żadnych dochodów.
Sam klub, co najwyżej sprzedawał bilety na mecze - wielkich pieniędzy raczej na tym nie zarabiał. Burmistrz od decyzji wojewody odwoła się do sądu.
Podobna sytuacja spotkała Katarzynę Turosieńską-Durlik, byłą zastępczynię wójta Mielnika oraz Włodzimierza Pietroczuk, starostę hajnowskiego. Zasiadali oni we władzach Podlaskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej, skupiającej samorządy. Nimi też zainteresowało się CBA, bo organizacja miała wpisaną w statucie działalność gospodarczą. W punkcie informacji turystycznej w Białymstoku sprzedawała pamiątki.
Turosieńska, gdy sprawą zajęło się CBA, zrezygnowała ze funkcji. Pomimo, że - jak zaznaczyła - jej działalność w PROT była czysto społeczna, podobnie jak starosty Po kontroli CBA stwierdziło, że funkcji tych nie można łączyć.
- Ja również spodziewam się wniosku o moje odwołanie - przyznaje Pietroczuk. - Nie zgadzam się jednak z taką interpretacją przepisów. To nie ja należałem do PROT, tylko samorząd powiatu hajnowskiego.
- Niestety, samorządowcy często nie znają przepisów, które ich obowiązują - komentuje Jarosław Matwiejuk, konstytucjonalista z UwB. - Z drugiej strony, prawo antykorupcyjne należy znowelizować, by wykluczyć inne patologie, z którymi mamy do czynienia w samorządach.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?