Rocznica katastrofy smoleńskiej. Jarosław Kaczyński ciągle nie doszedł do siebie. Jak mówi w rozmowie z "Super Expressem", żałobę po ukochanych będzie nosić do końca życia...
- W piątek wieczorem, u mamy w szpitalu, staliśmy po obu stronach jej łóżka. Tam ostatni raz widziałem brata. Pamiętam, że długo rozmawialiśmy i nawet o coś się pospieraliśmy. Umawialiśmy się, że w sobotę, o 18 będzie w Warszawie. Rano zadzwonił z samolotu. Powiedział mi, że dzwonił do szpitala, rozmawiał z lekarzami. I że z mamą wszystko jest w porządku. Powiedział też, że w takim razie nie muszę się śpieszyć do szpitala. Że mogę jeszcze pospać - zdradził w wywiadzie dla "Super Expressu" Kaczyński.
Później dotarła do niego dramatyczna wiadomość. - Kiedy zbierałem się do mamy, zadzwonił telefon. Na początku byłem przekonany, że to brat dzwoni powiedzieć mi, że wylądowali. Że wszystko jest w porządku. Kiedy usłyszałem głos ministra Sikorskiego, wiedziałem, że stało się coś złego. Bo po co miałby do mnie dzwonić? To była taka sekunda, w której pomyślałem, że stało się coś strasznego. I wtedy on mi o tym wszystkim powiedział - zdradził Kaczyński.
Jak podaje "SE", czas po katastrofie był dla niego szalenie ciężki, gdyż informację o śmieci brata musiał zachować w tajemnicy przed ciężko chorą mamą. Udawał też swojego brata przed młodszą córką Marty Kaczyńskiej.
Teraz prezes PiS nie zamierza jednak bezczynnie pogrążyć się w rozpaczy. Chce wypełnić testament brata.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?