MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rolnik z gminy Krasnopol czuje się szykanowany. Poszedł na wojnę z wójtem

Helena Wysocka [email protected]
- Z ziemi żyje moja czteroosobowa rodzina - mówi Tomasz Sawicki. - Nie mogę jej stracić. Urzędnicy powinni mi pomagać, a nie zamieniać życie w piekło.
- Z ziemi żyje moja czteroosobowa rodzina - mówi Tomasz Sawicki. - Nie mogę jej stracić. Urzędnicy powinni mi pomagać, a nie zamieniać życie w piekło. Helena Wysocka
Od ponad roku na głowę Tomasza Sawickiego, rolnika z podsuwalskiej wsi, sypią się same kłopoty. Urzędnicy kontrolują co się da, a policjanci zarzucają mu swawolne działanie i piszą do sądu wnioski o ukaranie.

Czuję się szykanowany - mówi rolnik. - Myślę, że za tym, co się teraz dzieje, stoi wójt. Dopóki mu przyklaskiwałem wszystko było w porządku. Gdy postawiłem się, posypały się kary, mandaty i oskarżenia. Dziś więcej czasu tracę na bieganie po sądach, niż pracę w gospodarstwie.

Tomasz Sawicki to jeden z lepszych rolników we wsi Piotrowa Dąbrowa (gm. Krasnopol). Gospodaruje na kilkunastu hektarach przejętej od ojca ziemi. Do tego dzierżawi z gminy ponad dwa hektary pola. Pola niezgody.

Radny nie dostał ziemi

Zaczęło się w połowie minionego roku. Wtedy Sawicki przyniósł do gminy dwa podania. Jedno w sprawie dalszej dzierżawy ziemi, drugie - kupna. Dowiedział się bowiem, że wójt potrzebuje pieniędzy na gminne inwestycje i zamierza sprzedać działkę. Licytacja odbyła się kilka tygodni później. Wzięły w niej udział tylko trzy osoby - Sawicki, jeden z radnych i jego szwagier.

- Gminni urzędnicy pouczyli mnie, że nie muszą się targować. Dzierżawiłem ziemię przez jedenaście lat i mam prawo pierwokupu - opowiada rolnik.

Komisja spisała z posiedzenia protokół i pogratulowała panu Tomaszowi nowo nabytego majątku. Gdy kilka dni później dowiedział się, że przetarg na sprzedaż ziemi zostanie unieważniony, aż usiadł na zaoranym polu.

- Nie mogłem w to uwierzyć - dodaje. - Jedyny powód, dla którego gmina mogła podjąć tę decyzję był taki, że ziemi nie kupił radny.

Gminni włodarze podali inne przyczyny. Po pierwsze: działka została źle oszacowana. Po wtóre: rolnik nie miał prawa pierwokupu. Umowa dzierżawy tej nieruchomości wygasła bowiem miesiąc wcześniej.

Mieszkaniec Piotrowej Dąbrowy postanowił szukać sprawiedliwości. Zawiadomił organy ścigania, że umowa dzierżawy została sfałszowana, a przetarg - ustawiony. Prokuratura nie dopatrzyła się żadnych uchybień i umorzyła oba postępowania. Wprawdzie białostoccy śledczy wykryli, że na jednym z dokumentów ktoś podrobił podpis Sawickiego, ale nie udało się ustalić, kto to zrobił. Winę wziął na siebie jeden z gminnych urzędników, jednak badania grafologiczne wykluczyły taką możliwość. Urzędnik odpowie więc za matactwo, a ten, kto podrobił podpis pozostanie bezkarny.

Mimo niekorzystnych rozstrzygnięć prokuratury, rolnik dalej walczy o pole. Kilka tygodni temu wystąpił do sejneńskiego sądu z wnioskiem o zawarcie umowy, na mocy której byłby właścicielem komunalnej działki. Proces w tej sprawie już się rozpoczął. Kiedy się zakończy, nie wiadomo.

Policję niepokoił ze swawoli

Sawicki twierdzi, że od czasu, gdy zainteresował sprawą działki organy ścigania, nad jego głową zaczęły zbierać się czarne chmury. I ma na to dowody. Najpierw gminni urzędnicy przyjechali, by sprawdzić, gdzie odprowadza ścieki. Podobno ktoś anonimowo doniósł, że gnojowica płynie na pola i z tego powody wyschły rosnące tam drzewa.

- Przez kilkadziesiąt lat nikt nie interesował się ściekami. Skąd taka nagła troska o ekologię? - zastanawia się głośno.

Później urzędnicy długo nie podejmowali działań w sprawie drogi, a właściwie jej braku. Rolnik nie miał jak dojechać na swoje pole. Następnie zaczął toczyć z gminą boje o podatek. Wójt nie chciał bowiem wymierzyć opłaty za dzierżawioną ziemię. Zobowiązało go do tego dopiero Samorządowe Kolegium Odwoławcze. W końcu pracownik punktu skupu miejscowej mleczarni stwierdził, że w mleku jest za dużo wody. A to oznacza, że cena za litr będzie niższa niż do tej pory.

- Hoduję krowy od lat i nigdy nie było problemu - żacha się rozmówca. - Zwierzęta są zdrowe, więc nie wiem skąd te zastrzeżenia.

Wreszcie sejneńscy policjanci zaczęli - jak mówi Sawicki - jakoś dziwnie reagować na jego prośby o pomoc. Np. w lipcu tego roku w ogóle nie podjęli interwencji. - A sprawa, przynajmniej dla mnie, była bardzo ważna - dodaje rolnik.

Otóż, ktoś uwolnił z łańcuchów wypasane w sąsiedztwie domu jego zwierzęta. Weszły w ogrody, narobiły ogromnej szkody. A kilka dni później jedno z cieląt, warte kilkaset złotych, padło. Rolnik podejrzewa, że zostało pobite. Policjanci przyjęli zgłoszenie, ale sprawy nie wyjaśnili. Sawicki niewiele wskórał także wtedy, gdy zawiadomił mundurowych, że sąsiad wykosił mu część trawy. Policja zasugerowała, aby dochodził odszkodowania na drodze cywilnej. - Ale kiedy sąsiad poskarżył się, że omijając wyrwę na drodze zniszczyłem jego łąkę, to mundurowi skierowali do sądu wniosek o ukaranie - opowiada Sawicki. - To gdzie tutaj jest sprawiedliwość?

Jakby tego było mało, rolnik siedzi już na sądowej ławie. Funkcjonariusze zarzucili mu bowiem, że "ze złośliwości i swawoli wywołał niepotrzebną czynność policji" i wniosek o ukaranie skierowali do sądu.

- Prosił nas o interwencję, choć nie było takiej potrzeby - wyjaśnia Ewa Bednarska, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Sejnach.

Na pytanie, czy często mundurowi ścigają mieszkańców, którzy "wywołują niepotrzebną czynność" odpowiada, że raczej nie. - Ale, jak widać, zdarza się - dodaje.
Skargę na działalność stróżów porządku Sawicki wystosował do Komendanta Wojewódzkiego Policji w Białymstoku. Jak się dowiedzieliśmy, jest jeszcze w toku rozpatrywania.

Wójt: To polityczna gra

- Mszczę się? - dziwi się Józef Stankiewicz, wójt krasnopolskiej gminy. - Myśli pani, że ja nie mam co robić? Wręcz przeciwnie.

Rozmówca dodaje, że jego decyzje nie mają nic wspólnego ze złośliwością.
- Gdybym chciał, to faktycznie mógłbym umilić mu życie - dodaje. - Ale ja jestem od tego, żeby ludziom pomagać, a nie rzucać kłody pod nogi.

I zapewnia, że nie nastawia wrogo do rolnika ani policji, ani innych służb: - Każdy robi to, co powinien.

Do winy nie poczuwa się też sejneńska policja. Jej rzeczniczka mówi, że Sawicki jest traktowany tak samo, jak inni mieszkańcy. Skąd więc problemy? Zdaniem wójta Stankiewicza, rolnik dał się uwikłać w polityczne rozgrywki.

- Ma złych doradców i stąd ta wojna - dodaje wójt.

Sawicki twierdzi, że polityki nie prowadzi, tylko broni swoich racji. - Miałem oddać bez walki ziemię? - dziwi się. - Przecież ja z niej żyję!

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna