MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z trenerem Pronaru-Zeto Astwa Marianem Kardasem

Miłosz Karbowski
Marian Kardas zdołał utrzymać białostockie siatkarki w Lidze Siatkówki Kobiet.
Marian Kardas zdołał utrzymać białostockie siatkarki w Lidze Siatkówki Kobiet. A. Zgiet
Białystok. Chcę zostać w Białymstoku, a jeśli odejdę, to ze spokojnym sercem - mówi Marian Kardas.

Szkoleniowiec Pronaru-Zeto Astwa AZS Białystok dotrzymał słowa. Nasza drużyna utrzymała się w ekstraklasie. Całe środowisko siatkarskie liczyło jednak na więcej. Na pewno na uniknięcie takich nerwów, jakie towarzyszyły barażom. - Cieszymy się, że LSK zostaje w Białymstoku. Szkoda, że trwało to tak długo, ale myślę, że cel osiągnęliśmy. Ten sezon wszystkim dał pewnego rodzaju nauczkę - mówi Kardas.

Można powiedzieć, że w Krakowie nasz zespół wreszcie coś naprawdę wygrał. Jak świętowaliście zwycięstwo?

- Mieliśmy zarezerwowany hotel, na wypadek konieczności rozgrywania czwartego meczu. Nie nocowaliśmy, ale za to zjedliśmy tam superkolację w ogródku i wypiliśmy piwo. Potem trzeba było wracać do Białegostoku. Każdy ma tu obowiązki. Na pewno jeszcze nastąpi jakieś uroczyste zakończenie sezonu.

Czy utrzymanie, choć w takim stylu, to sukces?

- Na pewno osiągnęliśmy mniej niż wiele osób zakładało. Może ktoś zarzucić mi minimalizm, ale ja uważam, że takie utrzymanie to jednak sukces. To był bardzo trudny dla nas sezon. Na lewo i prawo wszyscy mówili, że jesteśmy jednym z faworytów. Wszystkie drużyny traktowały nas przez to bardzo poważnie i na mecze z nami szczególnie się koncentrowały. Nie mieliśmy żadnej taryfy ulgowej.

Dlaczego wyniki rozminęły się z oczekiwaniami?

- Zespół dopiero w drugiej fazie przygotowań zaczął być budowany na ekstraklasę, a nie I ligę i - choć czasem dzielnie walczyliśmy z najlepszymi zespołami - to od dziewcząt oczekiwano więcej niż mogły wygrać. Tej drużynie brakuje 1-2 siatkarek na skrzydłach, które mogłyby pociągnąć grę, wziąć na siebie odpowiedzialność w ważnych momentach. Moim celem była ósemka. Nie osiągnęliśmy sukcesu stuprocentowego, ale ostatnie mecze graliśmy o wielką stawkę i wygraliśmy je - tym więcej jest teraz radości.

Czy popełnił pan jakieś błędy?

- Generalnie nie uważam, bym je popełnił. Dużym, naszym wspólnym błędem na pewno była smutna w skutkach porażka u siebie ze Stalą Mielec. Wszyscy mieliśmy na koncie jakieś pomyłki, ale trudno powiedzieć, które były decydujące. Teraz nie ma co do tego wracać, tylko iść do przodu. Ze mną czy bez.

Czy zna pan już swoją najbliższą przyszłość?

- Nie, ale chciałbym jak najszybciej poznać. Mój kontrakt wygasa 17 czerwca. Jeśli mam zostać w Białymstoku, już teraz trzeba się zastanawiać nad przygotowaniami i niezbędnymi wzmocnieniami drużyny. Jeśli zespół ma prowadzić ktoś inny, też powinien dostać taki komfort.

Nie ma żadnych przecieków z zarządu? Nic pan jeszcze nie wie?

- Szczerze mówię, że nie. Byłem skupiony wyłącznie na utrzymaniu w LSK. Nie chciałbym, by mówiono, że Kardas przyszedł i spuścił drużynę z ekstraklasy. Teraz, choć chcę zostać, to jeśli będę musiał odejść, zrobię to z czystym sumieniem i rozejrzę się za nowym miejscem pracy. Jeśli jednak dostanę kolejną szansę w Białymstoku, będę miał zespół od samego początku przygotowań. To zupełnie inna sytuacja niż w minionym sezonie. W takiej sytuacji można wziąć na siebie pełną odpowiedzialność za wyniki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna