Samorządy muszą dołożyć do oświaty, bo rząd obciął subwencję

Gmina Dubicze Cerkiewne i powiat suwalski otrzymają w tym roku najmniej spośród samorządów woj. podlaskiego środków na edukację. To efekt podziału tzw. subwencji oświatowej przez ministra finansów.

- Pieniędzy jest zdecydowanie za mało - alarmuje Iraida Tarasiewicz, przewodnicząca zarządu okręgu Związku Nauczycielstwa Polskiego w Białymstoku. - Nie sposób prawidłowo realizować zadań dydaktycznych, zwłaszcza w małych, wiejskich placówkach.

Samorządy muszą dokładać

Leon Małaszewski, wójt Dubicz Cerkiewnych, gdzie działa jedna szkoła, mówi, że gdyby nie dodatkowe pieniądze na nauczanie dzieci mniejszości białoruskiej, sytuacja byłaby fatalna. A i tak co roku brakuje coraz więcej środków.

- Jeszcze dwa lata temu nie dokładaliśmy do subwencji ani złotówki. Natomiast w tym roku do 1,5-milionowej dotacji musimy dołożyć około 200 tys. zł - wylicza.

Na brak pieniędzy narzeka też Albert Waldemar Litwinowicz, wójt Białowieży. Samorząd otrzyma niespełna 1,8 mln zł.

- Szacujemy, że na utrzymanie szkół - gimnazjum i podstawówki pójdzie około 700 tys. zł więcej - kalkuluje. - To skutek niżu demograficznego.

Podlaski poseł Dariusz Piontkowski, zawodu, członek sejmowej komisji edukacji i nauczyciel z zawodu, mówi, że Ministerstwo Edukacji Narodowej powinno wykorzystać niż.

- To bardzo dobry czas, by zadbać o jakość kształcenia - mówi. - Należy zmniejszyć liczebność oddziałów, dać pieniądze na zajęcia dodatkowe i szkolenia nauczycieli, a nie - zmniejszać subwencję i obciążać finansowo samorządy.

47 zł mniej na ucznia to nie jest mało

Ministerstwo Finansów podzieliło subwencję oświatową na ten rok. Kwota, która trafi do kasy samorządów, zależy m.in. od liczby uczniów. Na każdego z nich resort przeznacza 5241,89 zł. To o 47 zł mniej niż zapowiadano w październiku ub.r.

- Wbrew pozorom są to dla nas duże kwoty - mówi Witold Liszkowski, wójt Puńska. - Otrzymamy o 300 tys. zł mniej niż planowano. Na funkcjonowanie dwóch placówek zabraknie więc około 1,2 mln zł. Spróbujemy zacisnąć pasa i utrzymać te szkoły, ale łatwo nie jest.

Spośród powiatów w naszym regionie najniższą dotację, bo niespełna 840 tys. zł, otrzyma samorząd łomżyński. Tyle, że tamtejsze starostwo... nie prowadzi żadnej szkoły.

- Mamy wyłącznie poradnię psychologiczno-pedagogiczną i na jej utrzymanie środków powinno wystarczyć - wyjaśnia starosta Lech Marek Szabłowski.

W gorszej sytuacji jest starostwo suwalskie, który zarządza jedną placówką.

- Będziemy musieli dołożyć kilkaset tysięcy zł - szacuje starosta Szczepan Ołdakowski.

Na brak pieniędzy narzeka też Wacław Jan Strażewicz, wicestarosta giżycki.

- Niemal 85 proc. otrzymanej z ministerstwa kwoty pochłaniają płace nauczycieli - mówi. - Na edukację pozostaje więc niewiele. Najgorsze jest to, że powiaty nie mają podatków lokalnych i problem z wygospodarowaniem wolnych środków jest znacznie większy niż w gminach.

Zamkną jedną szkołę

Brak pieniędzy to jeden z głównych powodów likwidacji szkół. Hanna Marek, rzecznik Kuratorium Oświaty w Białymstoku informuje, że w tym roku wnioski o zamknięcie placówek złożyły trzy samorządy. W dwóch przypadkach (Żelechy w gm. Piątnica i Brzozowo w gm. Poświętne) to formalność, ponieważ szkoły nie funkcjonują już od września 2013 r. Natomiast w roku szkolnym 2014/15 kłódka zawiśnie na drzwiach szkoły w Uśniku (gm. Śniadowo). Kurator wyraził bowiem zgodę na likwidację. Gminy mają czas na składanie wniosków do 28 lutego.