MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Skromnie, ale radośnie

Krzysztof Sokólski
W II połowie meczu w polu karnym Kmity często było bardzo gorąco
W II połowie meczu w polu karnym Kmity często było bardzo gorąco M. Kość
Białystok. W pierwszym meczu pod wodzą trenera Artura Płatka Jagiellonia zremisowała 0:0 z Odrą Opole, w drugim pokonała 1:0 Kmitę Zabierzów.

Płatek podkreślał przed wczorajszym spotkaniem, że mecz z Kmitą będzie trudniejszy od pojedynku w Opolu. Miał rację. Jagiellonia nie potrafiła narzucić własnego rytmu gry. W pierwszej połowie inicjatywę posiadali goście. Grali wysoko pressingiem, długo utrzymywali się przy piłce, a żółto-czerwoni często nie byli w stanie przerwać ich akcji.
- Pierwsze czterdzieści pięć minut przespaliśmy - powiedział po meczu Płatek. Mimo niemrawej postawy jagiellończycy mieli swoje okazje na zdobycie gola. Już w 3 minucie spotkania w nieco przypadkowej sytuacji Janusz Wolański trafił w słupek bramki zespołu z Zabierzowa.
Jednak prawdziwe emocje rozpoczęły się po przerwie. Najpierw wyborną okazję na objęcie prowadzenia zaprzepaścili goście. W 53 minucie po dośrodkowaniu Dariusza Zawadzkiego Mirosław Pokrywka trafił w Jacka Banaszyńskiego.
Kmita postraszył i... cofnął się do defensywy. Do energicznych ataków przystąpiła Jaga. Dużą ochotę do gry przejawiał Mariusz Marczak, który pod okiem nowego trenera jakby narodził się na nowo. Aktywny był wprowadzony w drugiej części spotkania na boisko Ernest Konon. I to właśnie akcja rezerwowych przyniosła białostoczanom trzy punkty.
W 65 minucie Radek Divecky (zmienił kontuzjowanego Vuka Sotirovicia) doskonałym podaniem uruchomił Konona, a ten pewnym uderzeniem pod poprzeczkę pokonał Mariusza Różalskiego.
- Radek zagrał mi superpiłkę, ja dopełniłem tylko formalności - skromnie opowiadał popularny "Erni".
Kmita próbował odrabiać straty. Raz goście skierowali nawet piłkę do siatki, ale sędzia gola nie uznał - nakazał powtórzenie za szybko rozegranego rzutu wolnego. Zabierzowianie mieli zresztą sporo zastrzeżeń do pracy arbitra. Ich zdaniem na początku meczu nie widział także faulu w polu karnym gospodarzy Dariusza Łatki na Macieju Bębenku.
Goście musieli jednak pogodzić się z porażką. Natomiast Jagiellonia odniosła pierwsze zwycięstwo od czterech spotkań (nie licząc walkoweru z Zawiszą Bydgoszcz). O kolejną wygraną walczyć będzie w niedzielę w Bytomiu z liczącą się w walce o ekstraklasę Polonią.

Powiedzieli po spotkaniu

Artur Płatek, trener Jagiellonii: - Przez pierwsze 45 minut nasza gra nie wyglądała tak jak sobie zakładaliśmy. Pierwszą połowę przespaliśmy. Stworzyliśmy niewiele sytuacji strzeleckich, mało graliśmy skrzydłami, a cały czas pchaliśmy się środkiem. Jeśli chodzi o drugą część meczu, to zawodnikom należą się słowa uznania za walkę i zaangażowanie. To był czynnik, który przechylił szalę zwycięstwa na naszą stronę.

Ernest Konon, napastnik Jagiellonii: - Na treningach pracujemy nad prostopadłymi podaniami i to zaczyna wychodzić. Poza bramką stworzyliśmy dzisiaj jeszcze parę ciekawych sytuacji strzeleckich.

Jerzy Kowalik, trener Kmity: - Uważam, że zagraliśmy niezły mecz. Chcieliśmy atakować, strzelać bramki. Remis byłby dzisiaj bardziej obiektywny. Mam pretensje do sędziego. Łatka zahaczył Bębenka i należał się nam ewidentny karny. Niezrozumiała jest też sytuacja, kiedy po szybko rozegranym wolnym zdobyliśmy gola, którego arbiter nie uznał.

Dariusz Romuzga, pomocnik Kmity: - Okazaliśmy się równorzędnym rywalem dla Jagi. Po przerwie gospodarze trochę przycisnęli, ale nie było widać wielkiej różnicy między zespołami. Nie wymagamy, żeby sędziowie nam pomagali, ale niech będą obiektywni.

Mecz kontuzji

Dwóch piłkarzy Jagiellonii i jeden Kmity nie dotrwało z powodu kontuzji do końca środowego meczu. Już w 19 minucie boisko opuścił bramkarz zespołu z Zabierzowa Artur Sarnat. - Poczułem ból w kolanie i wolałem nie ryzykować - mówi.
W 31 minucie z murawy zszedł Vuk Sotirović, któremu odnowił się uraz mięśnia. - Vuk normalnie z nami ostatnio trenował i na nic się nie uskarżał, dlatego zdecydowaliśmy, że zagra - tłumaczy trener Jagiellonii Artur Płatek. - Niestety, dolegliwość znowu dała o sobie znać. Takie rzeczy się zdarzają.
Kolejnym pechowcem był Rafał Naskręt. Tuż przed końcem pierwszej połowy meczu został sfaulowany, a z murawy zniesiono go na noszach. Po przerwie na boisku już się nie pojawił.
- Faul był od tyłu i rywal powinien dostać za to przewinienie czerwoną kartkę. Teraz czekam na diagnozę lekarską i zobaczymy co będzie - powiedział zawodnik Jagi.

Jagiellonia Białystok - Kmita Zabierzów 1:0 (0:0)

Bramka: Konon 65.
Jagiellonia: Banaszyński-nota 4 - Łatka-4, Nawotczyński-3,5, Wincel-3,5, Wasiluk-3 - Dzienis-4, Markiewicz-3,5, Naskręt-3,5 (46 Konon-4), Marczak-4,5, Wolański-3 (90 Burkhardt) - Sotirović (31 Divecky-3,5).
Kmita: Sarnat (19 Różalski) - Krauz, Pokrywka, Kocis, Gawęcki - Ankowski, Romuzga, Zawadzki, Cebula, Bębenek - Onyekachi (63 Goncerz).
Żółte kartki: Wasiluk, Dzienis, Banaszyński, Divecky (Jagiellonia), Bębenek, Zawadzki, Cebula Ankowski (Kmita). Sędziował: Artur Radziszewski (Warszawa) - nota 4. Widzów: 2 500.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna