Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezes kazał drukować?

Redakcja
Prezes Podlaskiego Związku Piłki Nożnej Witold Dawidowski wpływał na to kto w sezonie 2003/2004 ma awansować z klasy okręgowej do czwartej ligi. Tak wynika z wypowiedzi sędziego Adama Jarockiego, który zdecydował się ujawnić kulisy rządzące naszym futbolem.

Przed kilkoma tygodniami wywiad prasowy jakiego udzielił prezes GKS-u Katowice Piotr Dziurowicz wstrząsnął sportowym środowiskiem w całym kraju. Dziurowicz mówił o zjawiskach przestępczych w futbolu, w skali makro. Gangrena, jaka trawi polską piłkę sięgnęła także naszego regionu. Taki wniosek będzie można śmiało wysnuć, jeżeli potwierdzą się słowa Jarockiego. Arbiter utrzymuje, że szefowie podlaskiego związku wpływali na niego, by "wydrukował" jedno ze spotkań!

Krypnianka nie może przegrać

Chodzi o mecz klasy okręgowej z 23 maja 2004 roku pomiędzy Cresovią Siemiatycze a Krypnianką Krypno. - Kilka dni przed tym pojedynkiem zadzwonił do mnie szef obsady sędziowskiej Dariusz Groszfeld - opowiada Jarocki. - Poprosił o spotkanie. W jego trakcie przedstawił mi jednego pana, jako kierownika Krypnianki. Rozmawialiśmy w cztery oczy. Po dziesięciu minutach dołączył do nas Groszfeld. Chodziło im o to samo. Miałem poprowadzić mecz Cresovia - Krypnianka. I sędziować tak, by Krypniance nie zdarzyła się żadna krzywda. Zespół z Krypna miał co najmniej zremisować. Dodatkowo zawodników Krypnianki miałem nie karać kartkami.
Jaki interes miał w tym Groszfeld? Jarocki nie ma wątpliwości, że był tylko pośrednikiem.
- Tak przedstawiciel Krypnianki, jak i Groszfeld powoływali się na prezesa Podlaskiego Związku Piłki Nożnej Witolda Dawidowskiego. Oni mówili o nim, jak o swoim mocodawcy. Twierdzili, że Dawidowski życzy sobie, aby Krypnianka awansowała do czwartej ligi. Że to jej się należy, bo tam są kibice, zapotrzebowanie na futbol, atmosfera. Krypno miało też dostać organizację meczu międzypaństwowego jakichś reprezentacji młodzieżowych. Prezes Dawidowski wówczas osobiście ze mną się nie kontaktował, ale nie ulega wątpliwości, że ci panowie, z którymi rozmawiałem, działali w jego imieniu - podkreśla arbiter.
Jarocki nie sędziował jednak meczu w Siemiatyczach. - O całym zajściu poinformowałem zaufaną mi osobę. Ta przekazała sprawę jednemu z prezesów podlaskiego związku. Ten sam prezes zdjął mnie z obsady. Spotkanie poprowadził Tomek Wojno. Traf chciał, że rzeczywiście padł remis 1:1, ale Tomek z całą pewnością sędziował uczciwie - zaręcza Jarocki.

Do prokuratury

Czemu dopiero po kilkunastu miesiącach zdecydował się poinformować o całej sprawie?
- Ale przecież wiedzieli o tym wszyscy. Wiedzieli inni sędziowie. Przecież całą sprawę dobrze znał jeden z prezesów związku. To chyba logiczne, że on powinien dalej zająć się sprawą. Ale do tej pory zarząd nic nie zrobił. Patrząc na to co się dzieje, nie mogę dłużej czekać. Jeśli podlaski związek nie podejmie kroków, a wątpię, by tak się stało, skieruję sprawę do Wydziału Sędziowskiego PZPN i Komisji Etyki, a także do prokuratury - powiedział zdecydowanym głosem.
Czy doniesienie Jarockiego będzie dotyczyło tylko jednego meczu? - Nie bądźmy dziećmi - odpowiada. - Nie mogę jednak mówić czy były inne ustawiane mecze, bo nie mam na to dowodów. Mówię natomiast o spotkaniu, które sam osobiście miałem ustawić. I na to mam dowody, które mam nadzieję, że zbada prokuratura.

Nie jestem drugim Dziurowiczem

Jarocki zwyczaje panujące w środowisku sędziowskim opisał - często w niewybredny sposób - na stronie internetowej Olimpii Zambrów.
Pisze tam m.in. o łamaniu regulaminu przez przewodniczącego kolegium sędziowskiego Przemysława Sarosieka.
- Nie jestem drugim Dziurowiczem. Zawsze byłem uczciwy i w przeciwieństwie do Dziurowicza nie działam sam. Jest grupa sędziów, która podpisała się pod listem do prezesa Dawidowskiego. Piszemy tam o wszystkich nieprawidłowościach w związku. Na razie jedyną odpowiedzią jest to, że zdjęty zostałem z obsady kilku spotkań. Wydaje mi się, że to kara za to, że przyczyniłem się do odwołania pana Sarosieka z zajmowanego stanowiska. W środę zadzwonił też do mnie prezes Dawidowski. Powiedział, że dopóki będzie szefem związku, to nie posędziuję żadnego meczu - dodaje Jarocki.
Jarocki ma dzisiaj skierować pismo do Podlaskiego Związku Piłki Nożnej z zapytaniem, dlaczego jest odsuwany od prowadzenia spotkań. Kolejnym krokiem ma być prokuratura.

Wypowiedział im wojnę

Co na to prezes Dawidowski? - To skandal nad skandale - stwierdza. - Pierwszy raz słyszę o tych bzdurnych zarzutach. Co ja mam do Krypnianki, albo do meczu w Siemiatyczach. A pan Jarocki na razie nie sędziuje, bo jak ma sędziować ktoś, kto oskarża prezesa związku o korupcję. Dopóki wszystko się nie wyjaśni ta osoba nie może gwizdać żadnych meczów.
Dawidowski podkreśla, że w ogóle nie zna Jarockiego. Tylko raz kontaktował się z nim telefonicznie. To było w minioną środę. - Nie wiem, co to za klient. Zadzwoniłem do niego tylko po to, by powiedzieć, żeby zamiast wypisywać bzdury w internecie, skoncentrował się na sędziowaniu. To wszystko - dodaje Dawidowski.
- Nie boję się jego oskarżeń. Poradzę sobie z nimi, bo nie mam nic na sumieniu. Całą sprawę odbieram jak atak grupy sędziów na moją osobę. Szykują się, żeby ze mną powalczyć. Jako jeden z nielicznych prezesów wytoczyłem im wojnę. Teraz oni próbują się mścić. Jarocki jest manipulowany. Za nim stoi grupa arbitrów. Znam kilku z nich. To nie są pionki w naszym kolegium - kończy Dawidowski.
Krzysztof Sokólski**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna