Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jagiellonia Białystok - Podbeskidzie Bielsko-Biała. Było 0:1 i było 1:2, ale na koniec 3:2!

Mariusz Klimaszewski
To był prawdziwy dreszczowiec z happy-endem. Piłkarze Jagiellonii po ostatnim gwizdku sędziego padli na murawę radując się ze szczęścia, ale i też ze zmęczenia. W walkę o trzy punkty, o trzy punkty, które oddaliły widmo spadku oddali bowiem mnóstwo sił i serca.

Niedzielny mecz żółto-czerwonych przypomniał kibicom pojedynki z poprzedniego sezonu, gdy białostoczanie w końcówkach spotkań odwracali losy meczu wygrywając w doliczonym czasie gry. W niedzielne popołudnie podopieczni trenera Michała Probierza przegrywali z Podbeskidziem Bielsko-Biała dwukrotnie. Najpierw stracili gola w 17. minucie, gdy Taras Romanczuk niepotrzebnie sfaulował w polu karnym Jozefa Piacka. Adam Mójta z jedenastu metrów nie dał najmniejszych szans Bartłomiejowi Drągowskiemu strzelając potężnie pod poprzeczkę.

Waga spotkania była ogromna. Wcześniejsze mecze kolejki w grupie drużyn walczących o utrzymanie i wygrane Górników z Zabrza i Łęcznej spowodowały, że wygrany uciekał z dołów tabeli, a przegrany wpadał w nie na dobre.

Jagiellończycy ruszyli więc szybko do odrabiania strat i zepchnęli rywali do głębokiej defensywy, praktycznie nie pozwalając im wyjść z ich własnej połowy. Ataki te do końca pierwszej połowy przyniosły jednak tylko jedną bramkę. W 33. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Piotra Tomasika wspaniałą główką popisał się 20-letni Dawid Szymonowicz.

- Stwarzamy sobie sytuacje, ale trochę jest gorzej z ich wykończeniem - mówił w przerwie strzelec gola. W drugiej połowie kibice łapali się aż za głowy, gdy jagiellończycy nie wykorzystali właśnie jednej takiej wyśmienitej sytuacji.. Tomasik pobiegł na szybką kontrę, minął rywali, ale nie zdecydował się na strzał podając piłkę do Karola Mackiewicza. Niestety, zrobił to bardzo niedokładnie i Mackiewicz nie miał szans strzelić do pustej bramki Podbeskidzia.

A takie sytuacje szybko się mszczą. Tomasik i Guti pozwolili Robertowi Damjanowi zagrać piłkę w pole karne. Łukasz Burliga spóźnił się z kryciem i Mateusz Szczepaniak po raz drugi wyprowadził Podbeskidzie na prowadzenie. Do końca meczu pozostało wówczas tylko 16 minut.

Jagiellończycy jednak nie kapitulowali. Z ogromną determinacją i ambicją raz jeszcze podnieśli się. Wyrównał w 80 minucie strzałem z rzutu wolnego Kontantin Vassiljew, a tym którym przesądził o wygranej został ten piłkarz, który był antybohaterem z 17. minuty, czyli Romanczuk.

Ukrainiec w 90. minucie, po kapitalnej akcji Karola Świderskiego strzałem przy słupku dał Jadze zwycięstwo trzy punkty, kto wie czy nie wagę pozostania w ekstraklasie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna