Fakty w sprawie niechcianej inwestycji Farmutil we Włoszczowie
Mieszkańcy najbardziej boją się fetoru, a także wirusów i bakterii, które zawierałaby przewożona przez miasto padła zwierzyna. Starostwo zwołało więc dla nich sesję nadzwyczajną. Poprzedził ją przemarsz z Rynku. Najpierw mieszkańcy z banerami zatrzymali się przy Urzędzie Gminy i tu krzyczeli "Nie dla padliny!". Następnie pomaszerowali dalej, ku budynku Starostwa Powiatowego.
Zobacz na zdjęciach, co się działo:
Sesja Rady Powiatu zaczęła się chwilę przed godziną 15.00. Po standardowym sprawdzaniu obecności i innych czynnościach sesyjnych, Rada zgłosiła sprzeciw wobec zamiarów inwestycyjnych związanych z budową zakładu przetwórstwa padliny przy ulicy Przedborskiej.
- Inwestycja ta spowodowała uzasadnione obawy mieszkańców miasta i gminy o własne zdrowie i bezpieczeństwo. Duże oburzenie mieszkańców wywołał brak informacji o takich zamiarach i o zakończonym już postępowaniu w sprawie wydania decyzji o warunkach zabudowy
- mówił na wstępnie wicestarosta włoszczowski, Łukasz Karpiński.
Farmutil nie podaje otwarcie przeznaczenia inwestycji we Włoszczowie
Przypomnijmy, że zakład miałby znajdować się niecały kilometr od centrum miasta, a wokół spornego terenu stoją domy. Burmistrz Grzegorz Dziubek wydał warunki zabudowy dla inwestycji, które są jednym z elementów uwzględnianych przy wydawaniu pozwolenia na rozpoczęcie zabudowy. Niemniej, jak stwierdza - brak podania mu przez inwestora informacji o faktycznym przeznaczeniu owego zakładu (informowano tylko o budynku hali, budynku administracyjno-biurowym, wagach i zbiornikach bezodpływowych) sprawił, że burmistrz wydał warunki, co uruchomiło całą lawinę. Obecna nazwa inwestycji brzmi: zakład produkcji wysokogatunkowych protein. Wciąż inwestor nie oznajmuje otwarcie, że byłby to zakład utylizacji padliny, co jest przecież charakterystyczne dla przedsiębiorstw Henryka Stokłosy, właściciela Farmutilu.
Padlina ma we wnętrznościach groźne drobnoustroje. Włoszczowa Farmutilowi mówi nie
Ciekawe informacje podała jedna z radnych, doktor Anna Szczukocka.
- Jestem lekarką i wiem, że każde wyrzucenie igły do kosza czy innego sprzętu medycznego, odbywa się w określonym trybie. Jestem zobowiązana, by wkładać takie odpady do specjalnego, czerwonego worka. Każde zwierzę, które byłoby przewożone do Włoszczowy, miałoby bakterie w przewodzie pokarmowym. To odpady szczególnie niebezpieczne biologicznie! Czy państwo wiedzą co w takich zakładach się utylizuje? Zagazowuje się chore zwierzęta, które zawierają niebezpieczne drobnoustroje. By wydać zgodę, należy mieć wiedzę, co będzie robione. Ja jako przewodnicząca komisji zdrowia, proszę o przygotowanie raportu o wpływie przewożenia biologicznie niebezpiecznych przez powiat włoszczowski.
Zobacz na zdjęciach, co się działo:
Czy Farmutil kręci? Zmieniali powierzchnię inwestycji, by nie było raportu środowiskowego
Poseł Bartłomiej Dorywalski także uczestniczył w sesji. Podkreślał, że wszyscy mieszkańcy gminy Włoszczowa sprzeciwiają się inwestycji. Obawiają się paskudnego zapachu. Parlamentarzysta dodawał, że wielkim zaskoczeniem było dla niego, kiedy dowiedział się, że pierwotnie, inwestycja miała zajmować ponad 2 hektary.
- Taki wniosek początkowo złożył inwestor, a dopiero potem został skorygowany do powierzchni 0.999 hektara. Co to oznacza? Z jednej strony wyeliminowano sąsiadów z postępowania, a z drugiej pozbawiono procedurę raportu oddziaływania na środowisko. Mieszkańcy mają rację, a we Włoszczowie nigdy nie było tak gorąco. Przed 4 ostatnie lata, nie otrzymałem tylu wniosków od ludzi, jak w tej sprawie.
Bartłomiej Dorywalski dodawał, że prawo o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym jasno określa, że jeżeli burmistrz wydaje decyzję pozytywną, to starosta jest nią związany. Jeżeli inwestor spełni warunki zabudowy, to starosta musi wydać decyzję pozytywną.
Pierwsze efekty protestu mieszkańców Włoszczowy przeciwko zakładowi utylizacji padliny
Po długich obradach, zapytany otwarcie przez jednego z mieszkańców burmistrz Dziubek stwierdził, że będzie przeciwny tej inwestycji. Co więcej - rozpoczął już ku temu odpowiednie działania.
- 5 września wznowiłem postępowanie w sprawie wydania decyzji o warunkach zabudowy. Wsłuchałem się w głos naszym mieszkańców. Wnioski, które wpływają do Urzędu Gminy, informujące, że został pominięty interes prawny, będą rozpatrywane indywidualnie. Chcemy dokładnie zbadać co będzie realizowane w tej inwestycji. Nie posiadaliśmy tych informacji, kiedy wydawaliśmy decyzję 23 marca. Rozumiem mieszkańców i się z nimi solidaryzuję, bo cała moja praca samorządowca kierunkowała się na poprawę jakości ich życia. Ale proszę, by zaniechać obelg i podobnych działań, bo trzeba działać wspólnie.
Starosta Dariusz Czechowski informował, że cieszy się, że mieszkańcy tak licznie przyszli na sesję. -
To z ich inicjatywy została zwołana. To zakład, który będzie... śmierdział - mówiąc potocznie. Nie chcę nikogo oceniać, ale gdybyśmy my to procedowali, to bardziej zgłębilibyśmy ową sprawę, ponieważ wątpliwość budzi fakt, że inwestor w pierwszym wniosku informuje o dwóch hektarach, a potem zmniejsza, by nie wydawać decyzji o wpływie na środowisko. Tu powinna zapalić się już lampka. Nikogo nie winię, ale jeżeli dziś jest mowa o tym, że gmina spotykała się z inwestorem, to jak mogła nie wiedzieć co tu będzie budowane? Ja bym na pewno o to dopytał. Nasi urzędnicy inwestora dopytują i na niektóre zagadnienia otrzymujemy wymijające informacje, ale i tak drążymy i dopytujemy
- zakończył.
O sprawie informowaliśmy już wcześniej:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?