Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Porębski będzie walczył o kolejną szansę

Krzysztof Sokólski [email protected]
Tomasz Porębski ciężką pracą doszedł do pierwszego zespołu Jagiellonii i nie chce aby jeden mecz przekreślił jego wysiłek
Tomasz Porębski ciężką pracą doszedł do pierwszego zespołu Jagiellonii i nie chce aby jeden mecz przekreślił jego wysiłek W. Wojtkielewicz
Ochłonąłem już i przemyślałem swój ligowy debiut. Popełniłem błędy, spotkała mnie ostra krytyka, ale jeszcze pokażę, że potrafię grać w piłkę - mówi Tomasz Porębski.

Porębski dochodzi do siebie po przegranym 0:1 meczu z Ruchem Chorzów. Jego błąd kosztował Jagiellonię stratę bramki. 19-latka po godzinie gry zaczęły łapać skurcze. Białostoczanie nie zdążyli ze zmianą, co wykorzystali "Niebiescy".
Niedzielne spotkanie wciąż pozostaje częstym tematem dyskusji kibiców oraz futbolowego środowiska. Wiele osób zastanawia się i nie potrafi zrozumieć, jak młody środkowy obrońca mógł nie wytrzymać trudów meczu, który nie był przecież toczony w zawrotnym tempie.

Kto jednak wie, jak wyglądały ostatnie miesiące piłkarskiego życia Porębskiego, ten nie jest zdziwiony tym, co wydarzyło się w Chorzowie.

- Od 3 stycznia Tomek pozostaje w ciągłym treningu. Do minionej niedzieli miał może w sumie z siedem dni wolnego - tłumaczy Artur Woroniecki. Woroniecki był szkoleniowcem drużyny, która w lipcu sięgnęła po mistrzostwo Polski juniorów starszych. Porębski to kapitan jego zespołu. - Po mistrzostwach uważałem, że chłopcy powinni otrzymać trzy tygodnie wolnego. To było może mało realne, ale przynajmniej należało skorzystać z indywidualnego cyklu treningów. Tomek w Chorzowie miał kryzys, związany z trudami poprzedniego sezonu. Do tego doszły adrenalina i emocje. Jestem jednak przekonany, że Porębski nie załamie się pierwszym nieudanym występem. To silny psychicznie chłopak. Jeszcze trzy lata temu robił na boisku takie rzeczy, że ręce opadały, ale sumienną pracą wyeliminował błędy i doszedł do ekstraklasowego zespołu Jagiellonii. Nie tylko zresztą on. Kilku juniorów trenuje z pierwszą drużyną. Najważniejsze, aby nie zrazili się tym, że początki są czasami bardzo trudne.

A co o swojej sytuacji myśli sam Porębski? W poniedziałek nie chcieliśmy zawracać mu głowy, wczoraj zapytaliśmy, czy otrząsnął się już po meczu z Ruchem.

- Ochłonąłem i spokojnie przemyślałem swój ligowy debiut. Z całą pewnością mogło być lepiej. Popełniłem błędy. Przede wszystkim, kiedy zaczęły mnie łapać skurcze powinienem wcześniej poprosić o zmianę. Poniosła mnie jednak młodzieńcza ambicja i chciałem wrócić na boisko. Wróciłem, lecz w kluczowej akcji nie trafiłem w piłkę i straciliśmy bramkę.

Koledzy z zespołu mieli do ciebie pretensje? - kontynuujemy rozmowę z Porębskim.
- W szatni było spokojnie. Zawodnicy mnie pocieszali. Tomek Frankowski powiedział: "głowa do góry". Trener Michniewicz też nie miał pretensji. Wszyscy w drużynie wiedzą dlaczego złapały mnie skurcze.

Dlaczego?
- Po mistrzostwach Polski juniorów miałem tylko trzy dni wolnego. Byłem strasznie zmęczony, ale zadzwonił Michał Probierz i powiedział, żebym przyszedł na zajęcia. Nie chciałem tracić szansy treningów z pierwszym zespołem. Zmęczenie nawarstwiało się i teraz są tego efekty. Po godzinie gry skurcze nie powinny mi się przytrafiać. Najgorsze, że chwyciły, kiedy z minuty na minutę czułem się coraz pewniej na boisku.

Więcej w środowym wydaniu "Gazety Współczesnej"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna