MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W Białymstoku nareszcie widać coraz więcej policjantów, a przestępcy mniej dają o sobie znać

Jolanta Gadek
Bratton w ciągu kilku lat uczynił Nowy Jork z jednego z najbardziej niebezpiecznych miast jedno z miast najbezpieczniejszych na świecie. Dokonał tego przy pomocy programu "Zero tolerancji dla przemocy". W ciągu dwóch lat policjantom z białostockiej komendy miejskiej udało się ograniczyć liczbę przestępstw popełnianych w centrum miasta o...55 proc. Zrobili to wdrażając program 17x5.

Jest to wynik imponujący tym bardziej, że trudno zliczyć, ile w okolicy ul. Lipowej i Rynku Kościuszki przybyło pubów, ogródków piwnych, restauracji czynnych do ostatniego klienta.
Coraz więcej jest też imprez masowych - festynów, koncertów odbywających się na ul.Suraskiej, dziedzińcu Pałacu Branickich czy na Plantach. W czasie Dni Białegostoku całe rzesze mieszkańców miasta po zapadnięciu zmroku spacerowało po parkach i śródmiejskich ulicach, bawiło się do późna w ogródkach piwnych. W tym czasie odnotowano zaledwie kilka przestępstw - wyrw torebek czy pobić. Doszło do nich nad ranem, na obrzeżach miasta. Ofiarami padły te osoby, które po zabawie wracały do domu pieszo.
Takie wyniki mogą niemal szokować i budzić podejrzliwość - a nuż "poprawiono" statystykę. Niedawno do białostockiej komendy miejskiej przyjechali kontrolerzy z warszawskiej KGP. Sprawdzali dokumenty bardzo skrupulatnie, przyglądali się pracy policjantów. Stwierdzili, że wszystko jest w porządku i złożyli wniosek o wręczenie nagród finansowych funkcjonariuszom nadzorującym realizację programu 17x5.
- Na tak dobre wyniki pracowali wszyscy białostoccy policjanci - zapewnia młodszy inspektor Stanisław Pawlik, szef białostockiej komendy miejskiej. - Sprawdziła się koncepcja przyznania poszczególnym komisariatom możliwości samodzielnego podejmowania decyzji dotyczących rozmieszczenia służb patrolowych i różnych inicjatyw zmierzających do poprawy stanu bezpieczeństwa. Z tą samodzielnością wiąże się odpowiedzialność, dlatego każdy stara się wywiązać z zadań jak najlepiej. Poza tym żaden z komisariatów nie chce znajdować się na końcu listy.
To prawda. Od dłuższego czasu komendanci komisariatów pytani przez nas o to, co u nich słychać podają swoje ostatnie wyniki z cotygodniowej odprawy 17x5.
Dodatkowym bodźcem do dobrej pracy jest wprowadzony przez Pawlika motywacyjny system płacy. Nagrody finansowe dostają tylko ci policjanci, którzy osiągają wyniki. Funkcjonariusze ze służb patrolowych dobrze znają "cennik" nagród za "gorące uczynki", czyli sprawców zatrzymanych na popełnianiu przestępstw. Najwięcej, bo 250 zł brutto można dostać za schwytanie uzbrojonego bandyty. Niektóre pary patrolowe tak wyspecjalizowały się w tej czynności, że miesięcznie zatrzymują po kilku przestępców. Chcąc tego dokonać, trzeba w czasie służby mieć oczy i uszy otwarte. Nie poruszać się jedynie głównymi arteraiami, lecz wchodzić w ciemne zaułki, sprawdzać zaplecza sklepów i lokali.
Z drugiej strony można "dostać po głowie" od przełożonych, jeśli w czasie służby w patrolowanym rejonie popełnione zostało przestępstwo, którego sprawców nie tylko nie zatrzymano, lecz także nie ujawniono samego czynu. Jest to sygnał o źle wykonanej pracy.
Im mniej, tym lepiej
Program 17x5 jest realizowany przez białostocką komendę miejską od półtora roku. Jego głównym celem nie jest poprawa wykrywalności, lecz przede wszystkim ograniczenie liczby przestępstw kryminalnych najbardziej dokuczliwych społecznie - włamań, kradzieży samochodów, kradzieży mienia, bójek, pobić, rozbojów. Od chwili rozpoczęcia programu w Białymstoku systematycznie, z miesiąca na miesiąc, maleje przestępczość kryminalna. W tym roku liczba bójek i pobić odnotowanych przez policję zmniejszyła się o ponad 26 proc. Było ich zaledwie 62. Jak udało się to osiągnąć? Jest więcej patroli w mieście, funkcjonariusze częściej i wcześniej niż poprzednio podejmują interwencję nie oczekując na rozwój sytuacji. Wkraczają, gdy zatarg pomiędzy dwoma osobami lub dwiema grupami znajomych jest jeszcze w stadium obrzucania się wyzwiskami i szarpania. O sytuacjach takich częściej niż poprzednio informują policję białostoczanie, którzy najwyraźniej mają większe zaufanie do mundurowych. Poza tym takie starcia często są widoczne na telewizyjnych ekranach w centrum monitoringu w komendzie miejskiej, gdzie przekazywany jest obraz z kamer zainstalowanych w centrum miasta.
"Zgłaszaki na celowniku"
W pierwszym półroczu tego roku w mieście odnotowano 60 kradzieży samochodów, czyli ok. 10 miesięcznie. W analogicznym okresie roku ubiegłego było ich 111, dwa lata temu jeszcze o kilkadziesiąt więcej.
- W tym roku ograniczyliśmy liczbę kradzieży aut o 45 proc w porównaniu do roku ubiegłego - mówi podinsp. Jacek Biernacki, zastępca komendanta miejskiego policji w Białymstoku. - Muszę powiedzieć, że są to wyniki mocno wyśrubowane, żeby je osiągnąć kilkakrotnie nasi policjanci zapuszczali się do podwarszawskich miejscowości w poszukiwaniu sprawców kradzieży. Poszła fama, że Białystok przestał być atrakcyjnym miastem dla złodziei samochodowych.
Wyniki poprawiono również dzięki temu, że policjanci nauczyli się ujawniać próby wyłudzenia odszkodowań za rzekomo skradzione samochody. Właściciele pojazdów wywozili auta na Wschód i sprzedawali, porzucali je w lesie i podpalali czy - jak to miało miejsce pod Mońkami - zakopywali w ziemi i betonowali, po czym zgłaszali kradzież. Policjanci są obecnie częstymi gośćmi na giełdzie samochodowej, patrolują parkingi, organizują punkty blokadowe na trasach wylotowych z miasta. Dzięki tym działaniom w niektórych częściach miasta, np. na osiedlu Słoneczny Stok, Leśna Dolina i Zielone Wzgórza liczba kradzieży aut zmniejszyła się aż o 70 proc. Nie da się jednak ukryć, że od kilku lat osiedla te były najbardziej zagrożone tego typu przestępczością. Znajdują się bowiem blisko trasy do Warszawy, gdzie najczęściej wędrowały kradzione w Białymstoku pojazdy.
Wyniki te plasują białostocką komendę miejską na pierwszym miejscu w kraju.
Ciężki żywot włamywaczy
W pierwszym półroczu tego roku w Białymstoku policja odnotowała 790 włamań, mniej o 248 niż w analogicznym okresie roku ubiegłego, czyli o prawie 26 proc. Największy spadek ilości włamań miał miejsce na osiedlach Dziesięciny, Wysoki Stoczek, Antoniuk. Takich przestępstw było tu mniej aż o 33 proc., niż w analogicznym okresie roku ubiegłego.
- Wcale mnie nie dziwi, że jest mniej włamań - mówi Katarzyna Kozłowska mieszkająca przy ul. Broniewskiego. - Od jakiegoś czasu wreszcie widać na osiedlowych uliczkach policjantów. Zatrzymują do kontroli samochody, rowerzystów. Z gazet dowiedziałam się, że zlikwidowano na osiedlu kilka rozlewni alkoholu. Dzięki temu mniej tu widać Ormian i innych cudzoziemców zza wschodniej granicy.
Ograniczenie liczby włamań w tym roku jest też skutkiem rozbicia przez policję (w ubiegłym roku) kilku przestępczych grup, trudniących się tym procederem. Policjanci twierdzą, że starzy włamywacze, którzy od lat żyją z kradzieży, nie zmieniają "zawodu". Nie potrafią robić niczego innego. W dzisiejszych czasach pracy nie mają osoby nie karane i wykształcone, więc tym bardziej nikt nie zatrudni recydywisty. Nic dziwnego, że izolacja takich osób jest często jedynym sposobem na ograniczenie przestępczości.
Dzięki staraniom policjantów z "trójki" Antoniuk przestał już być najbardziej niebezpieczną dzielnicą miasta. Liczba rozbojów spadła tu aż o 57 procent. W całym mieście było ich zresztą znacznie mniej, niż w ubiegłym roku, bo aż o 101, czyli o 36,7 proc. To efekt schwytania kilku sprawców zrywających kobietom z szyi złote łańcuszki oraz nieletnich napadających na swych rówieśników.
- Odnotowujemy także mniej kradzieży na dworcu PKS i PKP oraz w ich rejonie - mówi komendant Biernacki. - Policjanci z pionów kryminalnych stale są obecni na dworcowych peronach, jeżdżą pociągami z podróżnymi.
Kiedy na polecenie Komendy Głównej Policji program 17x5 wdrażano w życie w 2001 roku mówiono, że ma on funkcjonować przez rok. Efekty sprawiły, że przedłużono go o rok kolejny. Wówczas policjanci z białostockiej komendy miejskiej ciesząc się z dobrych wyników jednocześnie martwili się, czy uda je się utrzymać w roku kolejnym. Teraz mają podobne obawy. Zaznaczyć trzeba, że po raz drugi z rzędu ograniczono w Białymstoku liczbę przestępstw bez nakładów finansowych na ten cel. Urząd Miejski co prawda przekazał pieniądze na dodatkowe płatne policyjne służby, komenda - podobnie jak inne jednostki w województwie - nie otrzymała jednak ani większej ilości etatów, ani możliwości uzupełnienia wakatów, ani pieniędzy na zakup brakującego sprzętu, zwłaszcza samochodów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna