MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Halina Łabuda: - Syn przewartościował mi całe życie

Agnieszka Kuraś
O chorobie, niepełnosprawności i życiu - Rozmawa z Haliną Łabudą wyróżnioną w kolejnej edycji nagrody “Echa Dnia” Człowiek Roku 2015 w powiecie staszowskim

Jest pani inicjatorką utworzenia Koła Polskiego Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym w Staszowie i dyrektorem Ośrodka Rehabilitacyjno – Edukacyjno – Wychowawczego. Jak to wszystko się zaczęło?

- Wszystko zaczęło się tak naprawdę od mojego niepełnosprawnego syna Łukasza, który urodził się w 1989 roku. Czułam się osamotniona i zaczęłam szukać ludzi, którzy mają podobną sytuację.

Jaki był skutek tych poszukiwań?

- Jeździłam po różnych poradniach, zdobywałam różne kontakty. Pewnego dnia udało mi się zorganizować spotkanie dla rodzin, które borykają się z niepełnosprawnością swoich dzieci. Przyszło około 50 osób, to było w grudniu 1994 roku.

Co pani wtedy pomyślała?

-Wtedy właśnie pomyślałam, że powinniśmy się trzymać razem. Organizowałam pierwsze wspólne spotkania wigilijne, zabawy karnawałowe dla naszych dzieci, wyjazdy w góry na przykład na ogniska. Pierwszy turnus rehabilitacyjny udało mi się zorganizować w 1995 roku. Tworzyliśmy taką grupę, która dość długo trzymała się razem. Do tej pory się znamy. Ale to wszystko przestało wystarczać. Owszem były spotkania, ale to było za mało. Pamiętam, że mój syn w przedszkolu mógł być tylko 4 godziny i musiałam przychodzić za każdym razem, kiedy trzeba było zmienić pieluchę. Inni rodzice mieli podobne problemy. Nasze dzieci nie miały swojego miejsca i stąd pomysł utworzenia Ośrodka Rehabilitacyjno – Edukacyjno – Wychowawczego dla dzieci i młodzieży z upośledzeniem umysłowym.

Kiedy Ośrodek rozpoczął działalność?

W 2000 roku po latach starań i ciężkiej pracy, Ośrodek rozpoczął działalność w wyremontowanym budynku przy ulicy Rytwiańskiej, który użyczył nam ksiądz dziekan Henryk Kozakiewicz. Budynek był wręcz w stanie agonalnym. Zaczęliśmy szukać pieniędzy, sponsorów żeby udało się go wyremontować. Udało nam się to i to dosyć szybko. Trzeba też przyznać, że było pospolite ruszenie rodziców. On przychodzili, wyrzucali te stare rzeczy, orali plac… To było po prostu szaleństwo, ale się udało. Ośrodek jest placówką edukacyjną, w której dzieci realizują obowiązek szkolny na poziomie szkoły podstawowej, gimnazjum poprzez szkołę ponadgimnazjalną i przysposobienie do pracy, ale to także okazuje się za mało. Po pierwsze absolwenci, dla nich nie ma żadnej propozycji w Staszowie. Dlatego utworzyliśmy klub terapeutyczny, który jest finansowany ze środków Pefronu. Młodzież niepełnosprawna może tu wspólnie spędzać czas do 8 godzin dziennie. Od września stworzymy też grupę przedszkolną.

Ile osób korzysta z usług Ośrodka?

- Obowiązek szkolny w Ośrodku realizuje 53 osoby. Mamy też 10 osób korzystających z wczesnego wspomagania, są to dzieci do 7 roku życia. Prowadzimy też rehabilitację, mamy podpisany kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia. Rehabilitacja jest na bardzo wysokim poziomie. Trzeba to podkreślić, że nasza kadra jest wysoko i profesjonalne wykształcona, wykorzystujemy wszelkie możliwe metody terapii, jakie tylko są sprawdzone. Poza tym, kierując się spojrzeniem nie tylko rodzica, ale też społecznika to wiem, że udało mi się dobrać taką kadrę, która wie po co tu pracuje. Mają dużo w sobie akceptacji dla drugiego człowieka, to bardzo ważne.

Czy myśli pani, że gdyby nie miała takiego doświadczenia osobistego, byłaby w stanie tyle od siebie dać, tyle zrobić?
- Przypuszczam, że nie. Wydaje mi się, że jak człowiek znajdzie się w sytuacji ekstremalnej, to znajduje w sobie takie pokłady siły, o które wcześniej, by się nawet nie podejrzewał. Lubiłam wcześniej prace społeczne i tak dalej, ale o taką determinację siebie nie podejrzewałam. Tym bardziej, że ja byłam po ciężkich przejściach chorobowych. Sytuacja była na tyle poważna, że lekarz powiedział mężowi, że ja będę żyła tylko pół roku. Od tego czasu, dokładnie 6 lutego, minęło 24 lata.

W takiej sytuacji znalazła pani jeszcze siłę do stworzenia Koła Polskiego Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym w Staszowie?

- Syn urodził się w 1989 roku. Na raka zachorowałam w 1992 roku. W grudniu 1994 roku odbyło się, z mojej inicjatywy, pierwsze spotkanie Koła w Staszowie, a 23 stycznia 1995 roku zostało ono zarejestrowane. Długo nie potrafiłam o tym mówić, ale teraz po tylu latach mam do tego dystans. Być może wszystkie te działania były dla mnie terapią. Widocznie w moim przypadku to było potrzebne. Mogło się wydawać, że mój syn Łukasz w jakiś sposób obciąży rodzinę, mnie, a było inaczej – dodał mi sił. Człowiek dopóki nie znajdzie się w takiej trudnej, ekstremalnej sytuacji, nie wie do czego jest zdolny.

Łukasz jest pani jedynym dzieckiem?

- Mam troje dzieci. Dwóch synów i córkę oraz dwie wspaniałe wnuczki.

Dzieci są do pani podobne z charakteru, uporu?

- Chyba tak…

A co mówi pani, takiej mamie, która przyjdzie do Ośrodka, zrozpaczonej sytuacją, niepełnosprawnością dziecka?
- Nie pocieszam, bo wiem, że to nie dociera. Trzeba wysłuchać tego rodzica. Bycie rodzicem dziecka niepełnosprawnego wiąże się z tym, że on przechodzi różne etapy. Jest ból, rozpacz, szukanie przyczyny, a nawet winnego, potem przychodzi czas wielkiej nadziei, że znajdziemy cudotwórcę, lekarza, który nam to dziecko naprawi. Rodzice potrafią jeździć po całej Polsce i szukać rozwiązania. Ten etap też jest potrzebny, dziecku nie pomaga, ale dodaje siły rodzicom. Później przychodzi okres akceptacji. My próbujemy pomóc rodzicom zaakceptować tą sytuację.

Jak pani odpoczywa?

- Lubię wyjeżdżać. Jeżdżę w różne miejsce. Takie kilkudniowe wyjazdy dają mi siłę. Wtedy odpoczywam najbardziej, a po powrocie mam inne spojrzenie na wszystko. Jestem jak nowa.

A co dla pani jest w życiu najważniejsze?

Myślę, że każdy człowiek chce być szczęśliwy i akceptowany przez innych, takim jakim jest i samoobsługa jest ważna. Łukasz mi przewartościował życie. W życiu nie jest ważne to ile mam, są inne wartości. Do życia tak niewiele potrzeba.
Dla mnie ważne jest też to, że mogę komuś pomóc. Myślę, że każdy chce się czuć potrzebny.Takie zdanie mi utkwiło w pamięci, które gdzieś usłyszałam – Nikt nie jest ubezpieczony od niepełnosprawności. W życiu zdarzają się różne rzeczy. Jeśli takie osoby są wśród nas, to spróbujmy im pomóc, bo niewiadomo czy ta pomoc nie będzie dotyczyła mnie kiedyś. Korzystając z okazji chciałabym podziękować wszystkim, którzy przekazują 1 procent swojego podatku na Koło Polskiego Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym w Staszowie, prosząc by nadal to robili.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie