MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W ZUS-ie nie ma sprawiedliwości

Lina Szejner [email protected]
fot. Jacek Świerczyński / Dziennik Wschodni
Oto przykłady niesprawiedliwości w naliczaniu emerytur.

Po raz pierwszy, podobno tylko w tym roku, rewaloryzacja rent i emerytur będzie kwotowa. Niezależnie od tego, ile komu co miesiąc ZUS wysyła i czy to jest renta, czy emerytura - każdy dostanie 71 zł.

- Nareszcie coś poczuję w portfelu - cieszy się Krystyna Chudykowska, która w poprzednich latach dostawała grosze. Raz, pamięta, było to 2,40 zł. Zapewne więcej pieniędzy wydano na samo naliczenie tej "rewaloryzacji" i na jej wysłanie.

Pani Krystyna przepracowała 30 lat w handlu i zaraz po zakończeniu pracy ciężko zachorowała. Dziś ma I grupę inwalidzką i gdyby nie pomoc dzieci, miałaby problem z wykupieniem niezbędnych leków. Pracując całe życie, wychowała czwórkę potomstwa i ma żal do państwa o to, że nie zapewnia jej ono teraz godnego życia.

Jadwiga Dalinkiewicz całe życie przepracowała na gospodarstwie. 11 hektarów. Czworo dzieci. Robota na okrągło, bez maszyn. Emerytura - 700 zł. Jej tegoroczna rewaloryzacja po raz pierwszy będzie odczuwalna. Wyniesie aż 10 proc. świadczenia. Sama radość. Ci, co mają najmniej, relatywnie dostali najwięcej.
- Nareszcie jest sprawiedliwie - uważa pani Jadwiga.

Zenon Jankowski nie zgadza się z taką oceną:
- Takim samym przepisom podlegają też ludzie, którzy mają wyższe emerytury. Byli doskonałymi fachowcami, awansowali, pracowali na kierowniczych stanowiskach. I gdyby ten kwotowy system rewaloryzacji pozostał, to ich uposażenie spłaszczyłoby się po kilku latach. Ja tego nie uważam za sprawiedliwe.

Akurat sprawiedliwości w polskim systemie emerytalnym nie ma i chyba nie będzie.
Przykładem jest Jan K. Mieszka w miasteczku, w którym był jeden państwowy zakład, kilka dość dużych spółdzielni pracy i spółdzielni inwalidów. Jan pracował w jednej z nich. W końcu lat 80. spółdzielnie zaczęły plajtować. Ponieważ rosły rzesze bezrobotnych, wielu z nich szukało wtedy w sobie choroby. I znajdowali. Ratunkiem była renta, a można ją było dostać dość łatwo, prawdopodobnie za cichym przyzwoleniem ówczesnych władz. Jan dostał rentę z tytułu schorzeń kręgosłupa.

Ale widać nie były one dokuczliwe, bo wystarał się o niemieckie pochodzenie i potem nigdy już stałej pracy w kraju nie szukał. Znalazł sezonową pod Berlinem, dokąd wyjeżdżał każdego lata. Pracował zawsze u tego samego bauera przy uprawie, pakowaniu i transporcie warzyw. Jakoś mu przy tym nie przeszkadzał "chory" kręgosłup. Do domu przyjeżdżał jesienią.

Żyło mu się w ten sposób całkiem nieźle przez 20 lat i nawet kiedy zarządzono weryfikację rent, Jan K. przebywał już na niej tak długo, że go ona nie objęła. Teraz też dostanie 71 zł.
Podobnie jak pani Brygida, która w swoim życiu na etacie przepracowała 6 lat. Potem imała się tylko doraźnych zajęć. W Niemczech. Ale polską emeryturę dostaje i teraz też otrzyma 71 zł, tyle samo co pani Jadwiga i Krystyna. Tak to jest z tą rewaloryzacyjną sprawiedliwością.

Zenon Jankowski przepracował 40 lat i żałuje tylko jednego: wiele lat temu władze powinny powiedzieć: ludzie, oszczędzajcie na swoje emerytury, i wskazać gwarantowany przez państwo bank, w którym można byłoby bez obawy gromadzić zasoby na starość z możliwością, by "w razie czego" mógłby je dziedziczyć małżonek lub dzieci. A nie gromadzić składki na jakichś funduszach, z których pieniądze "wyparowują", bo im inwestycje nie wyszły. Zenon Jankowski uważa, że państwo robi wszystko, żeby emerytom dać jak najmniej, bo nigdy okres pracy i jej intensywność nie miały istotnego wpływu na wysokość świadczenia.

Okroić, ile się da
Historia Andrzeja Nawrockiego: kiedy zaczął gromadzić dokumenty potrzebne do uzyskania emerytury, okazało się, że posiada wszystkie świadectwa pracy z miejsc zatrudnienia, w których pracował, ale w jednym z nich księgowa przez kilka lat nie wpisywała do książeczki ubezpieczeniowej jego zarobków. Wprawdzie w latach 70., których to dotyczyło, do określonych stanowisk przypisane były taryfikatory płacowe, ale ZUS i tak nie wziąłby tego pod uwagę. Przepis, który obowiązywał, pozwalał zaliczyć lata pracy potwierdzone tylko świadectwem jako nieskładkowe.

I jak tu nie mieć pretensji do państwa? - irytuje się Nawrocki. Jeśli mam świadectwo, to znaczy, że pracowałem. Na dodatek w państwowej instytucji. Jeśli tak, to otrzymywałem wynagrodzenie za pracę. Ostatecznie mogliby mi więc zaliczyć do podstawy wymiaru emerytury choćby minimalne wynagrodzenie, obowiązujące wtedy w gospodarce narodowej, ale państwo w ewidentny sposób tę podstawę mi zaniżyło. Po prostu mnie oszukano. To jeden z dowodów, że szuka się kruczków na to, by emerytura była możliwie najmniejsza.
Po latach protestów, kiedy zmieniano kolejny raz zasady przyznawania emerytury, zlikwidowano także ten przepis. Informowała o tym prasa, ale po pierwsze, trzeba było ją systematycznie czytać, by to wyśledzić, a po drugie - dożyć do zmiany, by poprosić ZUS o przeliczenie emerytury.

Teoria odejmowania
Pani Anna jest wdową. Kiedy umarł jej mąż, wyliczyła, że korzystniejsze będzie dla niej przejście na emeryturę męża. Oddała więc swoją wypracowaną przez 30 lat i otrzymała 85 proc. uposażenia męża. Mimo że państwo dysponuje jej pieniędzmi, nie otrzymała całej mężowskiej emerytury.
Została potraktowana dokładnie tak jak jej sąsiadka, która całe życie nie pracowała, była na utrzymaniu męża i niczego państwu nie oddała. I pomyśleć, że w Niemczech wdowy dostają to, co same wypracowały, oraz emerytury małżonków.

Gerard Gola bardzo ciężko pracował w hutnictwie. Liczył, że z tytułu pracy w szczególnych warunkach odejdzie na wcześniejszą emeryturę i będzie ją miał o 10-15 proc. wyższą niż "normalna". Niestety, urodził się za wcześnie. W 1990 r. zlikwidowano dodatki do emerytury dla ludzi zatrudnionych w szczególnych warunkach.

Państwo zaingerowało w wysokość wypracowanych emerytur w 1990 r., wprowadzając taki system obliczeń, by wskaźnik nie mógł być wyższy niż 250 proc. przeciętnego wynagrodzenia. To powoduje, że nawet jeśli przez 10 i więcej lat ktoś zarabiał niemało, ustawodawca zadbał, żeby jego emerytura nie była do tych zarobków proporcjonalna. Gilotyna ucinająca podstawę wymiaru emerytury prezesa dużej spółki zrównywała ją z podstawą wymiaru jego sekretarki.
Jednak największy "numer" wycięło państwo przyszłym emerytom, nie zmieniając wcześniej przepisów dotyczących obowiązku i czasu archiwizacji dokumentów płacowych. W 1990 r. zmieniono zasady, na podstawie których wyliczano emerytury. Do tego czasu można było do podstawy wymiaru wziąć pod uwagę zarobki z kolejnych 3, 4, 5, 6 lat, a po tym terminie można ją było obliczać z 20 wybranych, najkorzystniejszych w całym okresie zatrudnienia.

Chaos, czyli udowodnij, żeś nie wielbłąd
- W latach 90. wiele się działo w gospodarce - mówi Edyta Klama, z-ca naczelnika wydziału świadczeń emerytalno-rentowych ZUS. Firmy bankrutowały, na ich gruzach tworzyły się nowe spółki, zmieniały się nazwy firm i ich siedziby.
Niestety, nie wszystkie oddawały dokumenty do wskazanych miejsc ich archiwizowania.

Zresztą do końca 1990 r. zakłady pracy miały obowiązek przetrzymywania dokumentów płacowych przez 12 lat. Jeśli zginęły, a ludzie nie mieli świadectw pracy we własnych archiwach, często nie byli w stanie udowodnić, że długość stażu pracy uprawnia ich do starania się o emeryturę albo że mają uprawnienie do wcześniejszego zakończenia pracy zawodowej.

W takiej sytuacji pewniejszą instytucją, przy pomocy której można udowodnić swoje racje, jest sąd. Agnieszka Ostrowska z kancelarii adwokackiej w Warszawie, która prowadzi wiele spraw, reprezentując klientów w sporach z ZUS, uważa, że klienci tej instytucji nie powinni się sugerować, co w ich sprawie ma do powiedzenia ZUS. Algorytm do wyliczania emerytur jest tak skomplikowany, że często warto iść do sądu i powołać biegłych.

Sąd zresztą dopuszcza także inne dowody w sprawie (świadków) niż ZUS, więc powód często wygrywa. I choć nikt wprost o tym nie mówi, ZUS, choć nie tworzy prawa, lecz jest jego wykonawcą, pozostaje jednocześnie zawsze ramieniem władzy. A ta dba, jak widać, o to, żeby emerytów nie było za dużo, a ich świadczenia nie wiodły na manowce finansowego rozpasania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna