Kiedy zdawałam na studia, moja starsza siostra powiedziała mi: "Sylwia, pamiętaj, że studia to tylko 50 proc., reszta to działanie, pasje - opowiada Sylwia Sachajko, studentka IV roku ekonomii na Uniwersytecie w Białymstoku.
Jedno to za mało
- I miała rację - mówi Sylwia. - Pracodawcy mówią, że sam papier ukończenia studiów już nikogo nie zadowala. Liczy się, co robiło się poza nauką. To właśnie różne koła naukowe i rozwijanie pasji uczą nas najwięcej.
Studentka już na pierwszym roku wstąpiła do Studenckiego Koła Menadżerów.
- Bardzo podobała mi się sama nazwa - śmieje się. - Dużo się tam nauczyłam. Na drugim roku działałam już w czterech kołach. Ktoś stwierdzi, że to przesada, ale chodzi o coś zupełnie innego. Młody człowiek poszukuje siebie, sprawdza w czym jest dobry, co go pasjonuje. Tak było ze mną. Próbowałam wielu różnych rzeczy i dzięki temu teraz wiem, do czego chcę dążyć. Warto zapisywać się do różnych kół i szukać.
Studentka działa też w samorządzie studenckim, który zajmuje się organizowaniem różnych imprez kulturalnych, studenckich, dni otwarte dla maturzystów.
- Organizacja dni wydziału zaczyna się już w grudniu - mówi. - Zbieramy pomysły, szukamy sponsorów. Same studia nie nauczą przedsiębiorczości, ale już takie akcje - tak.
Kadra naukowa też inaczej patrzy na studentów działających w różnych kołach, organizacjach. Cieszą się, że dzięki nim coś się na uczelni dzieje.
Sylwia podkreśla, że różne koła naukowe czy organizacje studenckie, to przede wszystkim ciekawi ludzie, których się spotyka.
- Owszem, można iść do pubu i tam też kogoś spotkać - tłumaczy. - Ale kiedy ludzie razem pracują nad jakimś przedsięwzięciem, wspólnie organizują imprezę, warsztaty, dni uczelni, to takie więzi są dużo trwalsze. Zawsze jest ktoś, kogo można poprosić o pomoc.
Jednak koła naukowe to nie wszystko. Sylwia poza studiami i pracą, tańczy.
Taniec - hobby i praca
Na początku było to tylko hobby. Zaczęła jeździć po Polsce na różne szkolenia, warsztaty. Teraz sama została instruktorką. Od poniedziałku do soboty uczy belly dance w jednej z białostockich szkół tańca. Zimą zorganizowała w Białymstoku imprezę tańca orientalnego.
- Ten najstarszy taniec świata uczy kobiecości - mówi. - Ruchy mogą być energiczne, żywe albo delikatne i zmysłowe. Trzeba wsłuchać się w muzykę i dopasować ją do melodii ciała. Tańczymy z różnymi rekwizytami, np. ciężkimi mieczami, z tacą ze świecami. To robi duże wrażenie.
Są też saggaty, czyli arabskie kastaniety, woal, skrzydła Izis, bambusowa laska, jedwabne wachlarze.
- Tańczenie to całe moje życie. Wyzwala moją energię, odrywa od problemów mówi. - Ale wiem, że taniec nie jest sposobem na całe życie, dlatego teraz myślę o rozwoju w dziedzinie ekonomii.
Trzeba myśleć o przyszłości
Ostatnio zaczęła prowadzić szkolenia np. z savoir vivre'u w biznesie, radzenia sobie ze stresem podczas wystąpień publicznych czy mowy ciała.
- Różne szkolenia prowadziliśmy w stowarzyszeniu Kuźnia Talentów i pomyślałam, że przekazywanie wiedzy bardzo mi się podoba - mówi.
Jak znaleźć na to wszystko czas? W końcu działanie w kołach studenckich uczy organizacji i zarządzania czasem. Jednak z wielu rzeczy trzeba też zrezygnować, a dzień jest zajęty od rana do wieczora.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?