MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wędkarzu, dmichnij w balonik!

Julia Szypulska [email protected]
Kiedy pogoda nie dopisuje, wielu wędkarzy "dogrzewa” się łykiem czegoś mocniejszego. Jeśli sterują łodzią motorową i zostaną przyłapani przez policję na "gazie”, mogą się pożegnać z prawem jazdy.
Kiedy pogoda nie dopisuje, wielu wędkarzy "dogrzewa” się łykiem czegoś mocniejszego. Jeśli sterują łodzią motorową i zostaną przyłapani przez policję na "gazie”, mogą się pożegnać z prawem jazdy.
Jak jest zimno, trzeba się ogrzać - tłumaczą wędkarze, którzy po jednym głębszym wsiadają na łódkę. Po godzinie na wodzie znowu sięgają po piersiówkę, a kiedy ryba nie bierze coraz częściej przechylają butelkę. A o tragedię nietrudno...

Potężnego rybobrania spodziewali się dwaj białostoczanie po trzydziestce, którzy kilka dni temu łowili na zalewie Siemianówka. Ubrali się ciepło, zabrali niezbędne akcesoria, wikt i wsiedli na łódkę. Ale na rybach czas płynął im zbyt leniwie. Zaczęli więc raczyć się alkoholem. W głowach im zaszumiało, łódź się przewróciła, a panowie wpadli do wody. Mieli dużo szczęścia. Pomogli im inni wędkarze łowiący w sąsiedztwie. Wyciągnęli topiących się zanim dotarł na miejsce policyjny patrol wodny.

- Wyziębieni mężczyźni trafili do szpitala - informuje Andrzej Baranowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku. - Obaj panowie byli pijani. Jeden miał ponad 2 promile alkoholu, a drugi ponad 0,7.

Ponieważ obaj twierdzili, że prowadzili łódź, obaj stracili prawo jazdy. Po tym wydarzeniu policjanci postanowili wzmożyć kontrole na zalewie Siemianówka. Tym bardziej, że akwen ten przeżywa ostatnio oblężenie. Nawet policjanci patrolujący ten zalew są zdziwieni - takie tłumy wędkujących o tej porze roku? W minioną niedzielę doliczyli się około 200 łódek! Nawet w sobotę, kiedy deszcz siąpił cały dzień, na środku Siemianówki łowiło ponad stu wędkarzy. Nie licząc tych, którzy rozłożyli się wzdłuż brzegów zalewu.

- Jest tłok, bo teraz najlepiej bierze szczupak i okoń - wyjaśniają wędkarze.

Pływał po imieninach szwagra
Wszyscy na zalew narzekają, że brudny, że ryba śmierdzi, ale i tak przyjeżdżają. Można tu bowiem trafić naprawdę piękne okazy. Zalew słynie zwłaszcza z ryb drapieżnych.

- Największa ryba, jaką tu widziałem w tym sezonie to 50-kilogramowy sum - wspomina mł. asp. Adam Jelski, który patroluje Siemianówkę.

Każdy wędkarz marzy o takim okazie. Stąd tłoki na zalewie. Policjanci z patrolu wodnego nie mogą narzekać na brak zajęcia. Podpływają do małej łódeczki z silnikiem. W niej spokojne małżeństwo w średnim wieku. Chcieli tu spędzić całą minioną niedzielę. Przywieźli termosy, kanapki. Nie udało się.

- Jest pan trzeźwy? - pyta policjant.

- Jedno piwo wypiłem rano - odpowiada szczerze mężczyzna.

Policjanci przypominają, że kierującego łodzią motorową obowiązują te same przepisy, co kierowcę samochodu. Jednym z nich jest konieczność zachowania trzeźwości.

- W sobotę wypiłem ze szwagrem - tłumaczył się białostoczanin. - Świętowaliśmy imieniny Sławomira. Dziś rano wypiłem tylko piwo, a samochód prowadziła żona.

Gdyby oddał jej ster łodzi, tak jak wcześniej kierownicę auta, uniknąłby kłopotów. Niestety, po zbadaniu alkomatem okazało się, że wędkarz jest pod wpływem alkoholu. Urządzenie wykazało pół promila w wydychanym powietrzu. To więcej niż dopuszczają przepisy. Parę wędkujących policjanci odwieźli na brzeg, a łódź odholowali.

- Przestępcę ze mnie zrobili! To co, ja niby tutaj kolizję spowoduję? - irytował się ukarany, któremu policjanci chcieli zabrać prawo jazdy. - Jedno piwo, co to za alkohol?

Kilka minut później policjanci ustalili jednak, że mężczyzna stracił prawo jazdy już kilka lat temu i dotąd go nie odzyskał. W związku z tym ukarano go grzywną.

Będą karać za brak uprawnień Prbaktycznie przy kontroli każdej łodzi w minioną niedzielę policjanci znajdowali nieprawidłowości. Alkoholowych ekscesów na szczęście nie było. Wędkujący słyszeli o kontrolach i mieli się na baczności. Pamiętali też o niedawnym wypadku dwóch białostoczan. Na bakier byli jednak z przepisami dotyczącymi rybołóstwa.

Policjanci znaleźli na przykład w jednej z łodzi suma. Wędkarze najwyraźniej zapomnieli, że w stosunku do tej ryby od 1 listopada do końca czerwca trwa okres ochronny i nie wolno jej łowić. Wielu wędkarzy nie miało też wymaganych uprawnień na przykład do tzw. trollingu, czyli łowienia wędką z płynącej łodzi.

- Na razie policja nie może za to karać, ale od nowego roku zmieni się ustawa i zaczniemy - ostrzegał kontrolowanych Adam Jelski. - Na razie o trollingu nie ma w niej mowy. Mówią o nim jedynie przepisy PZW.

Za brak uprawnień będzie grozić kara nawet do 500 zł.

Tu fala jest wysoka i krótka
Patrolujący Siemianówkę pracownicy Państwowej Straży Rybackiej niejedno już wiedzieli. Myliłby się ten, kto sądzi, że wędkarze to ludzie cierpliwi i spokojni. Tadeusz Karasiewicz, z-ca komendanta Państwowej Straży Rybackiej w Białymstoku pamięta, jak kiedyś wędkarze zebrali się na przejeździe kolejowym i... siekierami próbowali walczyć o najlepsze miejsce do łowienia. Strażnicy mają też kłopot z kłusownikami:

- Nagminnie znajdujemy rozstawiony sprzęt kłusowniczy - irytuje się Karasiewicz. - Ale co się dziwić, kiedy 20 metrów siatki można kupić na bazarze za 20 zł. Inwestycja zwróci się błyskawicznie, bo kilogram szczupaka kosztuje 17 zł, a ryb za jednym zamachem wpadnie kilkanaście.

Według strażników, problemem wielu wędkarzy jest nie tylko alkohol, ale przede wszystkim brak wyobraźni. Niejedna już łódź przewróciła się na wodzie przez głupotę pasażerów.

- Na przykład wtedy, kiedy jeden stanął po jednej stronie, drugi po drugiej i chcieli oddać mocz - wspominają strażnicy.

Często wędkarze ignorują też pogodę:

- Wypływają na środek zalewu maleńką łódką nie patrząc, że zbierają się chmury - wspomina z-ca komendanta PSR. - Wystarczy, że zawieje nawet nieduży wiatr, a na zalewie powstaje kilkumetrowa fala. Jest wtedy gorzej niż nad morzem, bo fala jest krótka i wysoka. Nie daje czasu na reakcję, od razu zalewa łódź.

A Siemianówka to ogromny zbiornik. Ma powierzchnię 3,2 ha i głębokość nawet do 8 metrów. Zima przyniesie kolejne niebezpieczeństwa. Kiedy chwyci mróz, pojawią się amatorzy wędkowania spod lodu.

- Pierwszy lód jest twardy i gnie się jak guma pod stopami - opowiadają strażnicy. - Ale kiedy pęknie, nie można tego zatrzymać. Pęka i pęka, a kiedy się jest kilkaset metrów do brzegu, nie ma się czego chwycić... Nie ma już wtedy nadziei.

Tym bardziej, że wielu wędkarzy nie wyobraża sobie łowienia spod lodu bez łyka z piersiówki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna