Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ofiara czy napastnik? Policjant przed sądem

ika
Archiwum
Uszkodzenia ciała, naruszenie miru domowego i zniszczenia mienia. Pod takimi zarzutami stanął przed sądem białostocki policjant, który po służbie poturbował dwóch mężczyzn. Oskarżony twierdzi, że bronił się przed atakiem, a do mieszkania wtargnął, by ich zatrzymać.

33-letni Adam B. nie chciał wczoraj składać wyjaśnień, ale potwierdził to, co mówił wcześniej. Zadawał ciosy, ale działał w obronie koniecznej. Został zaatakowany bez powodu, bez ostrzeżenia.

Jeden z pobitych miał złamany oczodół i kości szczęki. Drugi siniaki i urazy głowy. Pierwszy twierdzi, że zadał Adamowi B. tylko jeden cios (po tym jak sam rzekomo został potraktowany gazem), a drugi, że nie uderzał wcale.

- Skąd w takim razie moje obrażenia? - pytał retorycznie oskarżony. Miał pęknięty staw skokowy, ułamany ząb.

Wersja osób mających w tym postępowaniu status pokrzywdzonych jest diametralnie różna od wersji Adama B. A sytuacja - niejednoznaczna. W innym procesie (skończy się prawdopodobnie w czerwcu) role napastnik-ofiara są odwrócone. Pokrzywdzeni oskarżeni są o udział w pobiciu.

Zdarzenie miało miejsce styczniowej nocy 2014 r. Oskarżony wracał żoną z imprezy urodzinowej znajomych. Wyszli już przed blok. W tym samym czasie mieszkający po sąsiedzku Grzegorz D. i Piotr L. spacerowali ze swoimi psami. Wcześniej osoby wychodzące z tej samej imprezy, na której był Adam B., zażartowały sobie z yorka jednego z pokrzywdzonych. - Zawołałem: Piko, a ci zaczęli przedrzeźniać: „Piko - sryko” - relacjonował Grzegorz D.

Dlatego gdy po kilku godzinach w tym samym miejscu natknął się na Adama B, sądził, że był on wśród żartownisiów. Doszło do fizycznej konfrontacji, w czasie której według oskarżonego Grzegorz D. uderzył go pięścią w głowę (ten zaprzecza). W zamian, jak ustaliła prokuratura, policjant bił pięściami po głowie, twarzy, kopał po klatce piersiowej lub nogach. Gdy mężczyźni ukryli się w mieszkaniu Piotra L., wyważył kopniakiem drzwi, uszkodził futrynę.

- Gdyby uciekli, nie można by było ustalić kim byli - wyjaśniał Adam B. Jednego z pokrzywdzonych potraktował gazem łzawiącym. W drodze były już liczne patrole policji, ale na miejscu - tylko policjantka. Oskarżony tłumaczył , że kobieta nie radziła sobie z obezwładnieniem sprawców. Dlatego postanowił jej pomóc. Według pokrzywdzonych po wtargnięciu do mieszkania, Adam B. od razu ich zaatakował. Domagają się zadośćuczynienia.

To powtórny proces w tej sprawie. W pierwszym Adam B. został uniewinniony, ale sąd odwoławczy uchylił wyrok. Kolejna rozprawa 26 maja.

Tylko teraz! Przy zakupie prenumeraty cyfrowej Gazety Współczesnej na 90 dni z e-wydaniem, otrzymasz rewelacyjną książkę kulinarną gratis! Sprawdź ofertę!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna