Choć prezesi tej spółdzielni nerwowo reagują, kiedy planowane lokale nazywa się barakami - to trudno inaczej nazwać te budynki. Ma zamieszkać tam siedem rodzin, a na jedną osobę będzie przypadać niewiele ponad 5 metrów kwadratowych przestrzeni.
Na razie jednak ten plan został odłożony na półkę. Sprawą budowy zajmuje się samorządowe Kolegium Odwoławcze, ponieważ Urząd Miejski nie wydał pozwolenia na powstanie takich baraków, w których w tak fatalnych warunkach mieszkaliby białostoczanie.
Nie będzie to pierwsze miejsce, gdzie w Białymstoku trafiają ludzie wyrzuceni ze swoich dotychczasowych mieszkań za niepłacenie czynszu. Lokatorzy mieszkań socjalnych przy ul. Dojnowskiej czują się pokrzywdzeni, że mieszkają w "getcie biedy". Sąsiedzi z okolicy traktują ich jak gorszych ludzi:
- Trafiłam tutaj z jednej prostej przyczyny. Kiedy zmarł mój mąż, zaczęło mi się bardzo źle powodzić. Nie płaciłam czynszu, bo nie miałam z czego. Ale staram się żyć normalnie. Nie jestem ani alkoholiczką ani przestępczynią - tłumaczy mieszkanka bloku socjalnego przy ul. Dojnowskiej, w którym mieszka od 2003 roku. Podkreśla jednak, że wielokrotnie zetknęła się z niemiłymi komentarzami jadąc autobusem: - Moja córka wstydziła się przyznać w szkole, że mieszka przy ul. Dojnowskiej.
Więcej w papierowym wydaniu Gazety Współczesnej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?