Kononowicz, to ja!

Jego klip wyborczy obejrzało ponad 2,5 miliona osób z całego świata! Szkoda, że posłużył on głównie do tego, by nabijać się z Białegostoku.
Kononowicz nie może opędzić się od dziennikarzy prasowych i telewizyjnych. Ma już nawet swojego rzecznika prasowego. Mimo że zdobył w wyborach zaledwie 1,89 proc., nie jest z siebie niezadowolony. Wręcz przeciwnie - cieszy się z niespodziewanego rozgłosu.
Wszystko zaczęło się w ostatnich dniach przed wyborami, kiedy ktoś udostępnił na stronie internetowej amerykańskiego serwisu Youtube klip wyborczy Krzysztofa Kononowicza. Nawet wtedy jednak nic nie zapowiadało gigantycznego powodzenia. Klip był bardzo prosty - Kononowicz po prostu siedział i czytał z kartki swoje postulaty, czasem dodawał coś od siebie. Ale jego sposób bycia, umiejętność (lub jej brak) wypowiadania się - wszystko to spowodowało, że tysiące osób chciało go obejrzeć. I oczywiście pośmiać się z niego. Bo Kononowicz ma wykształcenie zasadnicze zawodowe, mówi prosto, często powtarza słowa.
- Mam mamę, mam brata, mam też tatę, ale on patrzy na nas z nieba - przedstawiał się widzom kandydat na prezydenta Białegostoku. Obiecywał walczyć z mafią, która jest na ulicach Białegostoku, bo napadła na jego mamę. Zapewniał, że zlikwiduje w Białymstoku wszystko (czyli alkohol i papierosy), zrobi za to komunikację - miejską i... dalekobieżną.
- Jeśli ludzie się z niego śmieją, bo jest niewykształcony i bezrobotny, to źle świadczy o nich samych - mówi Adam Czeczetkowicz, pełnomocnik Komitetu Wyborczego "Podlasie XXI wieku", a teraz także rzecznik Kononowicza. - A jeśli się śmieją z jego sposobu bycia? To dobrze, mają poczucie humoru. Niby dlaczego mieliby się nie śmiać? A z prezydenta Kaczyńskiego się nie śmieją?