Okrągły, nie ma w nim MOM (mięso oddzielane mechanicznie), a jego ważność kończy się 27 października br. To pasztet białostocki, który stał się w ostatnich dniach bardzo znany w Polsce. Za sprawą swoich właścicieli, Pauli i Macieja Sawickich z Białegostoku, z którymi dotarł aż do Patagonii. Teraz można go kupić... na Allegro. I to już za ponad 100 zł, kiedy w sklepie kosztuje około 3-4 zł. Ale ten jest szczególny.
- Jakiś czas temu spotkaliśmy się z Marcinem Obałkiem i postanowiliśmy wspólnie zorganizować festiwal podróżniczy w Białymstoku - opowiada Maciek. - Zaczęliśmy myśleć, kto mógłby nas wesprzeć. Często zabieraliśmy ze sobą w podróże pasztet. Dokładnie ten, białostocki. I wtedy pomyśleliśmy, że fajnie by było gdyby pasztet nas wsparł.
Zobacz też: Podróżnik Krzysiek Suchowierski doceniony za rowerową wyprawę po Syberii
Napisali do producenta, wymienili maile. Jednak zabrakło czasu na ustalenia, bo Paula i Maciek zaplanowali już wyjazd do Patagonii. Rozmowy mieli kontynuować po powrocie, wyszło jednak nieco inaczej.
- Zabraliśmy ze sobą dwie puszki pasztetu - wspomina Maciek. - Jedną zjedliśmy, a na drugą zabrakło czasu i wróciła z nami do Polski. Po powrocie zaczęliśmy myśleć, co z nim zrobić. Nie chcieliśmy nim tak po prostu posmarować chleba, bo stał się pewnym symbolem. I wtedy wpadliśmy na pomysł, żeby wystawić go na aukcję. To była totalnie spontaniczna akcja.
Jak pomyśleli, tak zrobili. Aukcja spotkała się z zainteresowaniem. Wyświetlono ją już ponad 1500 razy. Kończy się 20 lutego o godz. 23.15. Wtedy pasztet zdobędzie nowego właściciela, a pieniądze, które „zarobi” zostaną przeznaczone na wsparcie organizacji Festiwalu Kultur i Podróży To Tu To Tam w Białymstoku. Odbędzie się on od 18 do 20 marca w Zmianie Klimatu. Może pasztet też się na nim pojawi razem z nowym właścicielem (którego imieniem zostanie nazwany).
Sławni ludzie z województwa podlaskiego. Małaszyński, Skorupko, Bagiński i wielu innych (zdjęcia)
- Za każdym razem, kiedy zabieramy ze sobą w podróż pasztet, zastanawiamy się, czy przejdzie kontrolę - wspomina Paula.
Ten wystawiony na aukcję przeszedł wszystkie, ale nie zawsze tak było.
- Do tej pory tylko raz mu się nie udało - opowiada Paula. - Na lotnisku w Beauvais pod Paryżem, kiedy pani nie chciała nas puścić.
- Wtedy skonfiskowali nam pasztet, mówiąc, że to jest płyn - dodaje Maciek. - Zaprzeczyliśmy. Ale ten jedyny raz nie udało się go przepuścić przez bramki kontrolne. Mieliśmy też w sumie małą akcję w Meksyku, w Cancun. Kontroler go wyjął i zaczął pytać, co to jest.
Na szczęście wtedy uratowała go... etykieta.
- Jest na niej kogut - mówi Paula. -Kontroler wskazał palcem na koguta i zapytał czy to drób. Kiedy powiedziałam, że tak, puścił nas dalej.
Małżeństwo dodaje, że odkąd pamiętają, zabierają ze sobą właśnie pasztet białostocki - ze względu na lokalny patriotyzm i z uwagi na jego smak. Jak zapewnia ze śmiechem Maciek, aukcyjny pasztet globtroter jest w ich domu specjalnie traktowany. Nawet... śpi z nimi w łóżku! I ciężko będzie się z nim rozstać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?