Marzena przychodziła do prawosławnego proboszcza sprzątać. Dla upośledzonej umysłowo 19-letniej dziewczyny była to okazja do zarobienia paru złotych. Rodzina, mimo wyznania katolickiego, nie miała żadnych podejrzeń - w końcu „Bóg jest jeden”, a na plebanii nic złego jej spotkać nie mogło.
A jednak spotkało. Okazało się bowiem, że 57-letni proboszcz prawosławnej parafii w Boćkach wykorzystywał 19-latkę seksualnie. Trwało to miesiącami. Dziewczynę do sprzątania duchowny wzywał, gdy jego żona wyjeżdżała. Sprawa wyszła na jaw pod koniec 2011 roku, gdy okazało się, że dziewczyna jest w ciąży.
Ksiądz nie poczuwał się do odpowiedzialności za dziecko. Jak mówiła nam rodzina dziewczyny, namawiał ich nawet do aborcji. Sprawą zajęła się prokuratura, bo współżycie z osobą upośledzoną umysłowo jest przestępstwem. Batiuszka jednak nie poczuwał się do winy. Odwołał się od pierwszego wyroku, ale ostatecznie został skazany na cztery lata więzienia.
Za kratki trafił w połowie 2013 roku. Najpierw siedział w areszcie w Hajnówce, później w zakładzie półotwartym w Grądach. W tym drugim miał możliwość opuszczania celi. Był spokojny, nie sprawiał problemów, ale cały czas czuł się niewinny, wręcz uważał się za pokrzywdzonego i starał się o odzyskanie wolności. Po licznych odwołaniach we wrześniu 2015 roku opuścił więzienie.
Ojciec Witalis Gawryluk znalazł się jednak w nie najlepszej sytuacji. Najbliższa rodzina, poza rodzoną siostrą, nie chciała z nim utrzymywać kontaktów. Pomieszkiwał kątem to tu, to tam, najczęściej we wsi Kamień w gminie Czyże.
Jeszcze przed zapadnięciem wyroku metropolita Sawa, zwierzchnik polskiej Cerkwi, objął go suspensą. Do dziś ma zakaz odprawiania nabożeństw, udzielania Komunii i spowiadania wiernych. Nie wykluczono go jednak ze stanu kapłańskiego.
Ale o. Witalis jest uparty. Po wyjściu z więzienia kilkakrotnie spotykał się z metropolitą prosząc o możliwość przywrócenia go „do zawodu”. Metropolita pozostał jednak nieubłagany. Pod koniec ubiegłego roku o. Gawryluk zrozumiał chyba, że swoją namolnością nic nie wskóra i najlepszym rozwiązaniem będzie szczera pokuta. Poprosił więc o możliwość udania się do monastyru w Jabłecznej. To miejsce, gdzie często pokutę odbywają duchowni. Zgodę dostał.
O tym, w jakim charakterze ojciec Gawryluk trafił do klasztoru, oficjalnie się nie udało nam dowiedzieć.
- Nie mam żadnych informacji na ten temat - mówi krótko ksiądz Henryk Paprocki, rzecznik polskiej Cerkwi.
Ale metropolita o tym wie.
- Z tego co wiem, to prosił o pozwolenie żeby tam pojechać, ale czasowo - mówi osoba związana z administracją polskiej Cerkwi. - Nie wiem na jak długo. Zwrócił się do władyki z taką prośbą. Wiem, że chciał tam odprawiać nabożeństwa, ale władyka się nie zgodził.
To, że o. Witalis przebywa w klasztorze, nie jest tajemnicą. Na stronie internetowej klasztoru są zdjęcia z świątecznych nabożeństw, a na nich właśnie „słynny” batiuszka w sutannie i z krzyżem na szyi. Minęło kilka miesięcy od kiedy o. Gawryluk powiększył stan osobowy monastyru. I dochodzące stamtąd wieści są korzystne dla batiuszki. Duchowny sprawuje się jak na razie bez zarzutu. Śpiewa w chórze, wykonuje prace porządkowe, stara się być użyteczny.
Ciekawostką jest to, że wcześniej podobną „pokutę” w klasztorze odbywał inny bielski proboszcz, po niej, mimo wyroku za pobicie parafianina, został przywrócony do łask, tylko w innej - hajnowskiej - parafii. W tym samym czasie co ks. Witalis do Jabłecznej trafił duchowny z problemem alkoholowym. Ale po kilku dniach zrezygnował, nie dał rady podporządkować się klasztornemu rygorowi. O. Witalis wytrwał.
- Przynajmniej jest spokojny. Może w końcu Bóg da mu rozum? - mówi osoba kiedyś mu bliska.
Tymczasem jego syn Szymon ma już 5 lat. Pomimo zespołu Downa chłopiec rozwija się całkiem dobrze. Jeszcze nie mówi, ale wszystko rozumie, potrafi sam się ubrać , zjeść. Jest bardzo wesoły. Opiekują się nim mama i babcia. Pomaga im wujek z rodziną. Ks. Witalis dzieckiem się nigdy nie interesował. Zgodnie z nakazem sądu płaci jedynie alimenty. Jest to jeden z warunków jego pozostania na wolności.
- Mało mnie interesuje, co się z nim dzieje - mówi pan Wojciech, wujek Szymonka. - Pewnie niedługo trafi na jakąś odległą parafię.
Możliwe nawet, że nie w Polsce, ma przecież w rodzinie duchownych w USA i Niemczech.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Lecisz do Londynu? Uważaj. Na słynnym lotnisku rozpoczynają się strajki
- Niedziela była wspaniała. A jaki będzie poniedziałek? Sprawdź prognozę pogody
- Dwóch ukraińskich żołnierzy zadźganych nożem w Niemczech. Sprawcą... Rosjanin
- QUIZ Test MultiSelect 2024 - oto legendarny test do policji. Zmora rekrutacji!