Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ksiądz zrobił dziecko chorej umysłowo. Wróci na łono cerkwi?

A. Panasiuk/ A. Zdanowicz
Sprawuje się dobrze, śpiewa w chórze, stara się być użyteczny. Opinia o pobycie o. Witalisa w monastyrze w jabłecznej
Sprawuje się dobrze, śpiewa w chórze, stara się być użyteczny. Opinia o pobycie o. Witalisa w monastyrze w jabłecznej Fot. Klasztor w Jabłecznej
O aferze związanej z tym prawosławnym duchownym trąbiły niemal wszystkie media w kraju. Sąd skazał go na więzienie, ale już wyszedł...

Marzena przychodziła do prawosławnego proboszcza sprzątać. Dla upośledzonej umysłowo 19-letniej dziewczyny była to okazja do zarobienia paru złotych. Rodzina, mimo wyznania katolickiego, nie miała żadnych podejrzeń - w końcu „Bóg jest jeden”, a na plebanii nic złego jej spotkać nie mogło.

A jednak spotkało. Okazało się bowiem, że 57-letni proboszcz prawosławnej parafii w Boćkach wykorzystywał 19-latkę seksualnie. Trwało to miesiącami. Dziewczynę do sprzątania duchowny wzywał, gdy jego żona wyjeżdżała. Sprawa wyszła na jaw pod koniec 2011 roku, gdy okazało się, że dziewczyna jest w ciąży.

Ksiądz nie poczuwał się do odpowiedzialności za dziecko. Jak mówiła nam rodzina dziewczyny, namawiał ich nawet do aborcji. Sprawą zajęła się prokuratura, bo współżycie z osobą upośledzoną umysłowo jest przestępstwem. Batiuszka jednak nie poczuwał się do winy. Odwołał się od pierwszego wyroku, ale ostatecznie został skazany na cztery lata więzienia.

Za kratki trafił w połowie 2013 roku. Najpierw siedział w areszcie w Hajnówce, później w zakładzie półotwartym w Grądach. W tym drugim miał możliwość opuszczania celi. Był spokojny, nie sprawiał problemów, ale cały czas czuł się niewinny, wręcz uważał się za pokrzywdzonego i starał się o odzyskanie wolności. Po licznych odwołaniach we wrześniu 2015 roku opuścił więzienie.

Ojciec Witalis Gawryluk znalazł się jednak w nie najlepszej sytuacji. Najbliższa rodzina, poza rodzoną siostrą, nie chciała z nim utrzymywać kontaktów. Pomieszkiwał kątem to tu, to tam, najczęściej we wsi Kamień w gminie Czyże.

Jeszcze przed zapadnięciem wyroku metropolita Sawa, zwierzchnik polskiej Cerkwi, objął go suspensą. Do dziś ma zakaz odprawiania nabożeństw, udzielania Komunii i spowiadania wiernych. Nie wykluczono go jednak ze stanu kapłańskiego.

Ale o. Witalis jest uparty. Po wyjściu z więzienia kilkakrotnie spotykał się z metropolitą prosząc o możliwość przywrócenia go „do zawodu”. Metropolita pozostał jednak nieubłagany. Pod koniec ubiegłego roku o. Gawryluk zrozumiał chyba, że swoją namolnością nic nie wskóra i najlepszym rozwiązaniem będzie szczera pokuta. Poprosił więc o możliwość udania się do monastyru w Jabłecznej. To miejsce, gdzie często pokutę odbywają duchowni. Zgodę dostał.

O tym, w jakim charakterze ojciec Gawryluk trafił do klasztoru, oficjalnie się nie udało nam dowiedzieć.

- Nie mam żadnych informacji na ten temat - mówi krótko ksiądz Henryk Paprocki, rzecznik polskiej Cerkwi.

Ale metropolita o tym wie.

- Z tego co wiem, to prosił o pozwolenie żeby tam pojechać, ale czasowo - mówi osoba związana z administracją polskiej Cerkwi. - Nie wiem na jak długo. Zwrócił się do władyki z taką prośbą. Wiem, że chciał tam odprawiać nabożeństwa, ale władyka się nie zgodził.

To, że o. Witalis przebywa w klasztorze, nie jest tajemnicą. Na stronie internetowej klasztoru są zdjęcia z świątecznych nabożeństw, a na nich właśnie „słynny” batiuszka w sutannie i z krzyżem na szyi. Minęło kilka miesięcy od kiedy o. Gawryluk powiększył stan osobowy monastyru. I dochodzące stamtąd wieści są korzystne dla batiuszki. Duchowny sprawuje się jak na razie bez zarzutu. Śpiewa w chórze, wykonuje prace porządkowe, stara się być użyteczny.

Ciekawostką jest to, że wcześniej podobną „pokutę” w klasztorze odbywał inny bielski proboszcz, po niej, mimo wyroku za pobicie parafianina, został przywrócony do łask, tylko w innej - hajnowskiej - parafii. W tym samym czasie co ks. Witalis do Jabłecznej trafił duchowny z problemem alkoholowym. Ale po kilku dniach zrezygnował, nie dał rady podporządkować się klasztornemu rygorowi. O. Witalis wytrwał.

- Przynajmniej jest spokojny. Może w końcu Bóg da mu rozum? - mówi osoba kiedyś mu bliska.

Tymczasem jego syn Szymon ma już 5 lat. Pomimo zespołu Downa chłopiec rozwija się całkiem dobrze. Jeszcze nie mówi, ale wszystko rozumie, potrafi sam się ubrać , zjeść. Jest bardzo wesoły. Opiekują się nim mama i babcia. Pomaga im wujek z rodziną. Ks. Witalis dzieckiem się nigdy nie interesował. Zgodnie z nakazem sądu płaci jedynie alimenty. Jest to jeden z warunków jego pozostania na wolności.

- Mało mnie interesuje, co się z nim dzieje - mówi pan Wojciech, wujek Szymonka. - Pewnie niedługo trafi na jakąś odległą parafię.

Możliwe nawet, że nie w Polsce, ma przecież w rodzinie duchownych w USA i Niemczech.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna