Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sam, ty złodzieju jeden! Oddaj moje ćwierć miliona złotych!

Tomasz Kubaszewski
- Żaden urząd nie interesuje się tym, że nie mogę odzyskać tak znacznej kwoty - oburza się Szydłowski
- Żaden urząd nie interesuje się tym, że nie mogę odzyskać tak znacznej kwoty - oburza się Szydłowski Wojciech Wojtkielewicz
- Podda się karze, zapłaci grzywnę i po sprawie - mówi o niesławnym biznesmenie Wiesław Szydłowski. - A co z tymi, których oszukał?

Sam A. to tajemniczy biznesmen, który robił interesy w naszym regionie na przełomie poprzedniego i tego wieku. Kupował firmy z wielu branż, które kończyły źle. Szydłowskiemu, przedsiębiorcy z Trzciannego w pow. monieckim, A. winny jest 250 tys. zł.

- I co z tego, że mam prawomocny nakaz zapłaty? - denerwuje się Szydłowski. - Mogę sobie podetrzeć nim pewną część ciała. Tak to nasze państwo działa!

Zbulwersowała go nasza niedawna informacja o zakończeniu, po 10 latach, śledztwa dotyczącego Sama A. Część zarzutów trzeba było umorzyć, bo na mocy przepisów, które weszły w życie od lipca 2015 r., przedawniły się albo przestały stanowić przestępstwo. Pozostały drobniejsze czyny - łamanie praw pracowniczych czy fikcyjna sprzedaż nieruchomości. Sam A., który po wszczęciu prokuratorskiego śledztwa wyjechał z Polski i jest w USA, wystąpił o dobrowolne poddanie się karze. Ma zapłacić wysoką grzywnę, zgodził się też na więzienie, ale w zawieszeniu. Ostateczną decyzję w tej sprawie podejmie białostocki sąd, gdzie prokuratura wniosek przesłała.

- To dla niego żadna kara - uważa Szydłowski. - Z premedytacją oszukiwał ludzi. Nie płacił nawet ZUS-owi. Niech no tylko ja bym się trochę spóźnił z płatnością dla tej instytucji. Natychmiast to wyegzekwują. Ale jemu wszystko było wolno.

Sam A., legitymujący się przynajmniej dwoma paszportami - izraelskim i amerykańskim - wydawał się mieć nie tylko nieograniczoną wręcz gotówkę, ale i znajomości. Nawet, gdy na jego wizerunku już pojawiły się rysy, gościł w 2003 r. w swoim augustowskim hotelu Delfinie prezydentów Polski i Litwy. Do dziś zachowały się jego zdjęcia w towarzystwie Aleksandra Kwaśniewskiego.

Szydłowski, który jest właścicielem tartaku, dostarczał surowiec do produkcji drzwi w jednej z firm Sama A. - Cherrywood Industry w Supraślu. - Nie dostałem ani złotówki - mówi.

Udało mu się nawet kiedyś spotkać Sama A. - Oddawaj pieniądze, ty złodzieju! - krzyknął do niego po angielsku. Ale reakcji nie było.

Potem A. wyjechał z Polski. W sądzie Szydłowski bez problemów wygrał sprawę o zapłatę zaległych pieniędzy.

- Wtedy to było ponad 200 tys. zł - opowiada. - Teraz z odsetkami zrobi się pewnie ćwierć miliona. Dowiedziałem się, że nie ma z czego tego ściągnąć. Z tego, co wiem, takich ludzi jak ja jest znacznie więcej. Prokuratura nie mogła w warunkach ugody zapisać naprawienia szkód?

Prowadzący sprawę prokurator Ryszard Tomkiewicz odpowiada, że w przypadku zarzutów, które pozostały, prawo takiej możliwości nie przewiduje. Przewidywały natomiast te, które trzeba było umorzyć. To jednak nie suwalscy śledczy zmienili przepisy. Nie mają oni sobie niczego do zarzucenia, jeśli chodzi o przewlekłość postępowania. Bo najpierw trzeba było ustalić, gdzie Sam A. przebywa, a potem - przez parę lat - Amerykanie nie odpowiadali na wniosek o pomoc prawną.

Co robić w takiej sytuacji? Prawnicy radzą, by poszkodowani wynajęli firmę windykacyjną, która spróbuje ściągnąć pieniądze z ponoć pokaźnego amerykańskiego majątku Sama A. Nie będzie to jednak ani proste, ani tanie.

- Przyjdę do tego sądu na rozprawę o warunkowe poddanie się karze i powiem, co o tym myślę - kwituje Szydłowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna