Podczas budowy bloków w Ignatkach k. Białegostoku doszło do tragicznego wypadku. W lutym tego roku ramię masztu do przepompowywania betonu złamało się i przygniotło dwóch robotników. Mężczyźni zginęli na miejscu.
- To była sekunda. Nie zdążyłem nawet krzyknąć - relacjonował operator sprzętu, Henryk T.
Mężczyzna oskarżony jest o narażenie budowlańców na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia. On i Bogdan P., czyli kierownik ds. produkcji w podwykonawcy stanęli dziś przed sądem.
Czytaj także: Tragedia w Ignatkach. Mężczyźni zginęli na miejscu. Przyczyny śmierci wstępnie ustalone. Zdjęcia, wideo
Zdaniem prokuratury ten ostatni mężczyzna zlecił naprawę pompy i dopuścił ją do użycia bez sprawdzenia oraz operatora maszyny. A to właśnie źle zreperowany sprzęt był według inspektorów w PIP-u przyczyną katastrofy w Ignatkach.
Żaden z podejrzanych nie przyznaje się jednak do winy. Bogdan P. odmówił wyjaśnień. Operator pompy również, ale podczas śledztwa był bardziej rozmowny. Twierdził wówczas, że przed wypadkiem na tym samym sprzęcie pracował jeszcze na 3 innych budowach.
- Któryś z kierowników błędnie rozporządził robotnikom, żeby stanęli od wewnętrznej strony pompy... Nie wiem, kiedy to się stało. Nie widziałem ich - mówił Henryk T., któremu grożą mu 3 lata więzienia.
P. za nieumyślne spowodowanie śmierci grozi 5 lat pozbawienia wolności.
Kolejną rozprawę odroczono do początku grudnia.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?